Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Tauron Włókniarz Częstochowa zwyciężył w zaległym meczu 10. kolejki PGE Ekstraligi Cellfast Wilki Krosno 49:41. W tym spotkaniu na tor swojej byłej drużyny wrócił Franciszek Karczewski. Po meczu junior Włókniarza opowiedział nam o powodach swojego słabszego występu.

 

Franciszek Karczewski w zeszłym roku startował w barwach krośnieńskich Wilków i był jednym z wyróżniających się juniorów w 1. lidze. W tym roku po powrocie do swojego rodzimego klubu i debiucie w PGE Ekstralidze, częstochowianin nie może pochwalić się zbyt wysokimi zdobyczami punktowymi. Podobnie było także w meczu ze swoim byłym zespołem, podczas którego nie zdobył ani jednego punktu.

– Fajnie, że drużyna wygrała. Jest to dla mnie pewna pociecha, bo mój występ był bardzo słaby. Na torze jeździło się przyjemnie, nawet lepiej niż w zeszłym roku, kiedy byłem juniorem Wilków. Szkoda tylko, że to się nie przełożyło na zdobycz punktową. Żadne ustawienia dzisiaj mi nie pasowały. Cokolwiek dzisiaj założyłem, nic nie grało.

Za Włókniarzem dwa trudne spotkania. W zeszłym tygodniu częstochowianie do ostatniego biegu walczyli z zespołem Apatora, a spotkanie w Krośnie także przez długi czas było bardzo wyrównane. Franciszek Karczewski nie był zaskoczony takim obrotem spraw.

– Na pewno wiedziałem, że te zawody będą dziś zacięte, podobnie jak w zeszłym tygodniu w Toruniu. I się nie pomyliłem, bo to był trudny, ale bardzo fajny mecz – podsumował junior.

Dziś przed Lwami spod Jasnej Góry kolejna trudna batalia, tym razem u siebie z niepokonaną dotąd Betard Spartą Wrocław. Początek tego spotkania zaplanowano na 19.15.