Erik Riss. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Niemiec nie miał okazji wystartować w tym sezonie w lidze polskiej, a dopiero niedawno wrócił do ścigania w lidze brytyjskiej. Wszystkiemu były winne problemy zdrowotne. Syn Gerda Rissa musiał cierpliwie czekać na zielone światło od lekarzy, jednak po wielu perturbacjach znowu może startować. Teraz chce odwdzięczyć się Ipswich Witches za cierpliwość. 

 

 

Jak podają klubowe media „Wiedźm” Riss zmagał się z nadciśnieniem wewnątrzczaszkowym, czyli wzrostem ciśnienia w mózgu. Powrót do zdrowia wymagał czasu i cierpliwości. Obecnie jak sam twierdzi wszystko wraca do normy – Czuję się teraz normalnie. To był długi proces, ale cieszę się, że objawy ustąpiły i nastąpiła poprawa – powiedział Niemiec w rozmowie z ipswichwitches.co.

27-latek był bardzo zaskoczony diagnozą i nie wiedział czego spodziewać się po kolejnych badaniach – Na początku, kiedy po raz pierwszy to zdiagnozowano, przyznaję, że było to dość niepokojące. Kiedy przeprowadzili więcej badań, okazało się, że nie było to nic poważnego, czym można by się martwić, bo chociaż ten stan może wskazywać na coś poważniejszego, to nie było tak w moim przypadku – opowiedział były mistrz świata na długim torze.

-Martwiłem się tylko o to, kiedy wyzdrowieję – dodał.

Mimo problemów zdrowotnych Riss cały czas chciał wrócić do rywalizacji . Regularnie kontaktował się z kierownictwem zespołu, które czekało na swojego zawodnika i go wspierało – Naprawdę doceniam, że Ipswich czekało, aż wyzdrowieję. Dla nich było to w pewnym sensie to samo, co dla mnie, tak naprawdę nie wiedzieli, kiedy wyzdrowieję. Nie mogłem dać im jasnej odpowiedzi. Fakt, że Ipswich czekało, jest dla mnie miły i sprawia, że czuję, że naprawdę chcą mnie w drużynie – mówił żużlowiec.

-Najgorszą rzeczą dla żużlowca jest oglądanie jazdy innych – ocenił.

Wreszcie Niemiec zaprezentował się w Premiership pod koniec czerwca przeciwko Peterborough Panthers. Zdobył wówczas 3 punkty i bonus – Wciąż czuję, że jestem na początku sezonu. Zanim wypadłem z gry, odjechałem tylko trzy spotkania. Wciąż nadrabiam zaległości w ustawieniach silnika, ale tak, celem dla mnie i zespołu jest faza play-off. I możemy to zrobić – podsumował Erik Riss.