Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W sobotę reprezentacja Polski znów posmakowała triumfu w Drużynowym Pucharze Świata. Wygrana nie przyszła łatwo, bo na Stadionie Olimpijskim został rozegrany finał przepełniony dramaturgią. Tuż po zejściu z podium o wyjątkowej wygranej we Wrocławiu i zaufaniu do swoich zawodników mówił szkoleniowiec Biało-Czerwonych, Rafał Dobrucki.

 

Prawdziwy thriller przeżyli kibice zgromadzeni w sobotni wieczór na obiekcie Betard Sparty Wrocław. Polacy przez cały turniej toczyli wyrównany bój z reprezentacją Wielkiej Brytanii. Ostatecznie zgromadzili o dwa punkty więcej i mogli się cieszyć z dziewiątego triumfu w DPŚ.

– Ciężko coś powiedzieć. Konsekwencja i dużo zaufania. Dużo pracy teamowej, bo nie było lekko. Pracowaliśmy w boksach, mieliśmy różne burze mózgów. Finał jest jednak nasz i to jest najważniejsze – komentował Rafał Dobrucki.

Gospodarze zaliczyli bardzo trudne wejście w zawody. Po pierwszej serii startów na koncie Biało-Czerwonych nie było choćby jednej „trójki”. Trener nie ukrywał, że znaczące było to, iż pozostałe ekipy miały znacznie więcej jazdy w ostatnich dniach niż nasi reprezentanci.

– Mieliśmy bardzo mało kółek. Dwa wyjazdy dwuminutowe to nie jest to, co można zrobić przez całe zawody. Tego obawialiśmy się najbardziej, że nie nadążymy za torem i zmianami. To nasz tor, ale każdy mecz, wyścig to zupełnie inna bajka – stwierdził szkoleniowiec.

Wielu kibiców mogło złapać się za głowy po wystawieniu Macieja Janowskiego do ostatniego wyścigu. Ulubieniec miejscowych kibiców nie prezentował zbyt dobrej dyspozycji przez cały turniej. Ostatecznie jednak wykonał zadanie na zakończenie turnieju i po świetnej akcji na Robercie Lambercie zapewnił Polsce złoto.

– Myślę, że zaufanie było kluczowe. Maciek był odpowiednią osobą na ten wyścig. Nie zmienia to faktu, że zawodnicy zrobili kapitalną robotę. Nawet Janek, który pojechał ten bieg na chybił-trafił. Był z nami mentalnie i technicznie wspierał. To jest inżynier, dużo widzi i wszyscy z tego korzystaliśmy – podkreślał opiekun polskich żużlowców.

Zaledwie jeden wyścig w sobotnim turnieju pojechał wspomniany Janusz Kołodziej. Selekcjoner postanowił puścić zawodnika rezerwowego do boju dopiero w gonitwie 17. Zmiana zakończyła się „zerówką” w wykonaniu najbardziej doświadczonego z reprezentantów.

– Plan był taki, że jeżeli będzie jakiś dramat po ósmym biegu, to będziemy reagować. Każdy zawodnik miał jednak swoje argumenty i miał się czego złapać. Liczyłem na to, że chłopaki coś znajdą. Szukali długo i męczyli się, bo nie mieliśmy wyścigu, który wygralibyśmy jedną ręką. Sukces cieszy tym bardziej. Korciło by puścić Janka wcześniej. Patryk słabł z wyścigu na wyścig, nie było progresu. W biegu 17. był czysty strzał – tłumaczył trener drużyny narodowej.

Wygrana Drużynowego Pucharu Świata to bez wątpienia największy dotychczasowy sukces obecnego opiekuna reprezentacji Polski. We wcześniejszych latach Polacy pod wodzą Rafała Dobruckiego bardzo męczyli się w zmaganiach w Speedway of Nations. – Jak powiem, że presja nie zeszła, to skłamię. Czuliśmy z tyłu ten plecak. Następny medal wkładamy do tego plecaka i znowu ta presja będzie większa – podsumował Rafał Dobrucki.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Maciej Janowski po złotej akcji: Gdy trener wystawił mnie w 20., to mówię: „o kurde!”. Bardzo mi zależało – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Cóż za sceny na Olimpijskim! Tak koledzy przeżywali heroiczny bój Janowskiego (WIDEO) – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)