fot. Paweł Prochowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Przed rokiem wrocławianie liczyli na walkę o obronę mistrzowskiego tytułu, ale napotkali na swojej drodze zbyt wiele przeszkód i nie wszystko ułożyło się po ich myśli. Wygląda jednak na to, że nikt nie zamierza się tym zrażać. Podrażnieni i wygłodniali Spartanie w tym sezonie chcą wrócić ze zdwojoną siłą i zapracować na sukces, który kilka miesięcy temu znalazł się poza ich zasięgiem. Patrząc na skład, jakimi dysponuje Betard Sparta Wrocław, śmiało można dojść do wniosku, że jest tam wszystko, czego potrzeba, aby ponownie wdrapać się na szczyt. Pytanie, czy drużyna potwierdzi swój potencjał na torze.

 

Na koniec sezonu 2021 we Wrocławiu zapanowała przepotężna radość. Po 15 latach przerwy Spartanie znowu okazali się numerem jeden w polskiej lidze i sięgnęli po upragniony tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Do kolejnych rozgrywek drużyna przystępowała w niemalże niezmienionym składzie, bo doszedł tylko nowy junior, więc można było sądzić, że to będzie początek jej dominacji. Niektórzy sugerowali, że Betard Sparta może pójść w ślady Fogo Unii Leszno, która w latach 2017-2020 zdobyła cztery złote medale z rzędu. W rzeczywistości stało się jednak inaczej.

Wybuch wojny w Ukrainie spowodował zawieszenie rosyjskich żużlowców, więc w 2022 roku wrocławianie nie mogli korzystać z usług Artioma Łaguty, czyli jednego ze swoich liderów. Co prawda można było stosować za niego zastępstwo zawodnika, ale luki po ówczesnym Mistrzu Świata praktycznie nie dało się zasypać. Na dodatek w składzie Betard Sparty pojawiały się też dodatkowe dziury, bo pozostali zawodnicy nie zawsze prezentowali się tak dobrze, jak we wcześniejszym sezonie.

To wszystko sprawiło, że drużyna nie dysponowała już tak wielką siłą rażenia jak w mistrzowskim 2021 roku, a co za tym idzie, nie była w stanie walczyć o najwyższe cele. Ostatecznie zakończyła rywalizację w PGE Ekstralidze na etapie ćwierćfinałów i nie załapała się nawet na miejsce w czołowej czwórce, dzięki któremu mogłaby uczestniczyć w boju o medale. – Wiadomo, że trudno było to zaakceptować i się z tym pogodzić, bo mieliśmy znacznie większe apetyty. Trzeba otwarcie powiedzieć, że poprzedni sezon nie był dla nas najłatwiejszy i okazał się nieudany. Wiemy, że daliśmy ciała, ale przyjęliśmy to na klatę i szybko zaczęliśmy patrzeć przed siebie – mówi trener Betard Sparty Wrocław, Dariusz Śledź.

W tym roku wrocławianie zamierzają powetować sobie nienajlepszy poprzedni sezon. Włodarze zbudowali bardzo silny na pierwszy rzut oka zespół, który w zamyśle zapewne ma sprawić, że Betard Sparta znowu będzie mogła walczyć o złoto. W seniorskim zestawieniu znajdziemy wracającego do ścigania Artioma Łagutę, doskonale znanych we Wrocławiu Macieja Janowskiego, Tai’a Woffindena i Daniela Bewley’a oraz sprowadzonego z Leszna Piotra Pawlickiego. Trudno znaleźć osobę, na której taki zestaw nie robiłby wrażenia. – Mamy świadomość, że dysponujemy mocnym i niezwykle solidnym składem – potwierdza szkoleniowiec Spartan.

Kadra Betard Sparty opiera się zatem na niezwykle doświadczonych i utytułowanych seniorach, spośród których każdy mógłby być potencjalnym liderem lub przynajmniej jednym z liderów innej ekipy. Na tym jednak atuty się kończą, bo do tego dochodzi także obiecujący junior, Bartłomiej Kowalski. Wychowanek szkółki Janusza Kołodzieja już przed rokiem potrafił pozytywnie zaskoczyć i niejednokrotnie okazywał się solidnym wsparciem dla swojego zespołu, a należy podkreślić, że był to jego pierwszy pełny sezon na ekstraligowych torach. – Myślę, że Bartek nie pokazał jeszcze pełni swoich możliwości. Odnoszę wrażenie, że w tym roku może prezentować się jeszcze lepiej – przekonuje Śledź. Dla wielu osób Betard Sparta w tegorocznym wydaniu jawi się jako prawdziwy dream-team. – Ja nie lubię tego określenia. Pozostałbym przy stwierdzeniu, że jesteśmy mocnym zespołem – słyszymy od naszego rozmówcy.

We Wrocławiu nikt nie ukrywa radości z powodu powrotu do składu Artioma Łaguty, którego w minionym sezonie ewidentnie brakowało. Wydaje się, że roczny rozbrat z żużlem nie powinien negatywnie wpłynąć na jego dyspozycję. – Artiom jest bardzo spragniony żużla na najwyższym poziomie. Myślę, że w dalszym ciągu będzie dla nas bardzo pewnym punktem zespołu – ocenia Śledź. Wrocławianie na pewno będą mogli liczyć też na Macieja Janowskiego, który od wielu lat utrzymuje stabilną formę i jako wychowanek jest wizytówką wrocławskiego żużla. Sympatyków Sparty może również cieszyć, że coraz większą pociechą dla klubu okazuje się Daniel Bewley. Brytyjczyk przed kilkoma laty został sprowadzony do dolnośląskiej ekipy i od tego czasu notuje stały progres. – Daniel jest bardzo utalentowanym zawodnikiem. Jakiś czas temu dostał od nas szansę regularnych startów w najwyższej klasie rozgrywkowej, mógł liczyć przy tym na duże wsparcie i teraz po prostu pokazuje, że warto było dokonać tej inwestycji i na niego postawić. Uważam, że on jeszcze nie dochodzi do szczytu swoich możliwości i nadal stać go na jeszcze więcej – opowiada trener Spartan.

Wiadomo jednak, że gwiazdorskie zestawienia nie zawsze spisują się w taki sposób, jak wszyscy by oczekiwali. W przypadku Betard Sparty Wrocław też można stawiać pewnego rodzaju znaki zapytania. Pierwszym z nich jest Tai Woffinden. W ubiegłym roku Brytyjczyk prezentował się nieco słabiej niż we wcześniejszych latach i to jego punktów wielokrotnie brakowało. Można zatem zastanawiać się czy trzykrotny Mistrz Świata będzie w stanie wrócić do dawnej skuteczności. – Myślę, że w tym sezonie zobaczymy tego Taia, do którego wszyscy zdążyliśmy się przyzwyczaić – zapewnia Śledź. Niektórzy sugerują, że Woffinden po wielu sukcesach poczuł się już nasycony i zaczyna brakować mu motywacji. Pojawiają się głosy, że coraz bardziej kręcą go tematy niekoniecznie związane z żużlem. – Ja jestem blisko niego, więc nie muszę przejmować się tym, co ludzie mówią lub piszą. Widzę, jak on pracuje, jak się angażuje, dlatego mogę być o niego spokojny – komentuje nasz rozmówca.

Kolejna niepewność jest związana z Piotrem Pawlickim. Ostatnie lata nie były dla niego szczególnie udane, więc rodzi się pytanie czy będzie to znaczące wzmocnienie dla spartańskiej ekipy. W klubie wszyscy wychodzą jednak z założenia, że zmiana barw klubowych może wyjść mu na dobre. – Gdybyśmy nie wierzyli w Piotra, to nie zabiegalibyśmy o ten transfer. Na pewno pokładamy w nim spore nadzieje. Wiemy, że jego potencjał jest ogromny. Być może będzie potrzebował trochę czasu, ale powinien dojść do dobrej formy – słyszymy od Śledzia. Wiele osób zastanawia się również czy piętą achillesową Betard Sparty nie okaże się drugi młodzieżowiec, czyli Mateusz Panicz. – Nikt nie będzie wywierał na nim żadnej presji. Zdajemy sobie sprawę, że przed nim pierwszy pełny sezon ekstraligowy, więc trzeba podejść do tego z wyrozumiałością. Wierzymy jednak, że będzie miewał dobre występy i wraz z biegiem sezonu zacznie stawać się coraz lepszy. Tego chłopaka naprawdę stać na dobre wyścigi – zdradza szkoleniowiec wrocławskiej drużyny.

Abstrahując już jednak od potencjalnych słabości Betard Sparty Wrocław, oczywiste jest, że drużyna w takim kształcie musi być uznawana za faworyta rozgrywek. – Myślę, że możemy być stawiani w gronie zespołów, które będą walczyć o tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Wiemy jaki cel sobie postawiliśmy i jesteśmy świadomi mocy, którą dysponujemy – przyznaje otwarcie Śledź. – Na pewno jednak podchodzimy do tego ze spokojem. Zdajemy sobie sprawę, że nie brakuje drużyn, które również posiadają mocne składy, zatem stoimy przed niemałym wyzwaniem. Wielokrotnie przekonywaliśmy się, że sport potrafi brutalnie weryfikować różne plany, dlatego nie możemy spocząć na laurach i musimy nastawiać się na ciężką pracę – dodaje nasz rozmówca.

Wiele osób zastanawia się, czy Betard Sparta Wrocław będzie w stanie jechać w tym sezonie na miarę swojego potencjału. Pojawiają się pytania, czy to będzie zespół kroczący od zwycięstwa do zwycięstwa, czy wszystko będzie funkcjonowało w nim jak należy, a także czy nie pojawią się żadne dziury lub inne nieoczekiwane problemy. Drużyny występujące w gwiazdorskich składach za każdym razem muszą mierzyć się z potężnymi oczekiwaniami. Margines błędu przeważnie jest niewielki, bo każde potknięcie jest szeroko komentowane. Można zatem spodziewać się, że Spartanom w nadchodzących miesiącach będzie towarzyszyła niemała presja. Na nich patrzy się jak na drużynę, która coś musi, natomiast cała reszta raczej tylko może. – Myślę, że na początku sezonu to nie będzie za bardzo dawało się we znaki. Kiedy jednak dojdzie do decydujących spotkań, do których mam nadzieję się zakwalifikujemy, to zapewne odczujemy to znacznie bardziej. Uważam jednak, że nie tylko my będziemy mieć na sobie ten ciężar. Każda drużyna, która walczy o najwyższe cele, odczuwa presję z tym związaną. To jest naturalne w sporcie – twierdzi Śledź.

Spartanie wejście w sezon mają już za sobą. Warto jednak podkreślić, że rozpoczęli rozgrywki nieco później niż większość drużyn, bo ich pierwsze spotkanie zostało przełożone na inny termin. – Może się wydawać, że dostaliśmy więcej czasu na przygotowania, ale tak naprawdę straciliśmy też szansę, żeby szybciej uzyskać odpowiedzi na pewne istotne pytania. Każdy mecz mówi nam znacznie więcej niż kolejny trening – zaznacza szkoleniowiec dolnośląskiej drużyny. Jak na razie wrocławianie odjechali tylko jedno spotkanie, przy okazji którego pokonali na własnym torze Fogo Unię Leszno 52:38. – W tym momencie dopiero rozeznajemy się jakie są nasze realne możliwości, więc na daleko idące wnioski jest jeszcze za wcześnie – podkreśla Śledź.

Teraz przed wrocławianami znacznie trudniejsze zadanie, bo w nadchodzącej kolejce zmierzą się na wyjeździe z For Nature Solutions Apatorem Toruń, który wydaje się bardziej wymagającym przeciwnikiem od leszczynian. – Pojedziemy tam z nadziejami na zwycięstwo, ale wszystko zweryfikuje tor. Toruń na pewno jest mocniejszy niż przed rokiem, ale będziemy walczyć. Nasi zawodnicy lubią jeździć na Motoarenie, więc to powinno działać na naszą korzyść – zapowiada nasz rozmówca. – Te pierwsze mecze na pewno nam pokażą, gdzie się znajdujemy i co jeszcze musimy poprawić. Wiadomo, że na początku nie zawsze wszystko od razu gra, ale nie ma rzeczy, których nie dałoby się dopracować. Najważniejsze, żeby omijały nas kontuzje, a wtedy wszystko powinno zmierzać we właściwym kierunku – zakończył Dariusz Śledź.

KAROL ŚLIWIŃSKI

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Rufin Sokołowski: Atmosfera wokół żużla w Lesznie jest słaba (WYWIAD) – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Wielkie ściganie w PGE Ekstralidze! Starcie w Grudziądzu oraz hit w Toruniu na zakończenie kolejki (ZAPOWIEDŹ) – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)