Żużel. Traktorek, ciasto marchewkowe i czas dla rodziny. Święta u Damiana Ratajczaka (WYWIAD)

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Junior Fogo Unii Leszno ma za sobą udany rok. W debiutanckim sezonie w cyklu Grand Prix 2 od razu sięgnął po medal. W niesamowitych okolicznościach na jego szyi zawisł srebrny krążek. Z okazji świąt Bożego Narodzenia rozmawiamy z 18-latkiem o zwyczajach panujących w jego rodzinie czy o najbardziej wyczekiwanym prezencie z dzieciństwa.

 

Jak srebrny medalista mistrzostw świata juniorów spędza święta Bożego Narodzenia?

Nic się nie zmieniło. Ten mój sukces nie wpłynął na nic. Święta to czas, który w 100% poświęcam rodzinie. Jest to chwila, można powiedzieć, przerwy w przygotowaniach, chociaż staram się jakieś bieganie zaliczyć, żeby tę kondycję podtrzymać i z rytmu nie wypaść. Spędzamy święta rodzinnie – wiadomo, przy stole wigilijnym. Odwiedzamy także rodzinę w pierwszy i drugi dzień świąt. Wszystko jest jak w poprzednich latach.

Czy jest u Ciebie w domu jakaś tradycja, której szczególnie przestrzegacie?

W sumie to jakiejś specjalnej tradycji nie ma. Siadamy do stołu. W domu jest nas czwórka i w czwórkę siadamy. Wygląda to tak samo jak każdego roku.

Jaka jest Twoja ulubiona wigilijna potrawa?

Chyba rybka, karp.

Czy starasz się sam coś przygotowywać w kuchni?

Raz pamiętam, że przygotowałem z mamą ciasto marchewkowe. Takie, że tak powiem bardziej fit, ale nie za bardzo mi to wyszło. Dlatego nie podejmuję się takich wyzwań. Szczerze mówiąc, to lubię sobie przygotować jakieś jedzenie, ale raczej zostawiam to mamie i tacie. Oni przygotowują te potrawy, ale z bratem staramy się gdzieś też tam pomóc, żeby ta atmosfera była jeszcze bardziej świąteczna i żeby było ją jeszcze bardziej czuć.

Czy jest jakiś prezent, który szczególnie wspominasz?

Tak. Gdzieś pomiędzy trzecim, a szóstym rokiem życia, czy nawet dalej, może nawet koło ósmego, bardzo interesowałem się rolnictwem. Pamiętam, że bardzo chciałem taki traktorek John Deere’a, taki zabawkowy, na gumowych kołach, coś jak replika ciągnika. Na to bardzo wyczekiwałem. Pamiętam też, że jak byłem bardzo młodym chłopakiem, to się bało tego Gwiazdora. Skakało się przez rózgę, bo wiadomo, nikt aniołkiem nie jest. Wiadomo, że przez cały rok się w tym przedszkolu nabroiło, ale listy się pisało. Wyczekiwało się z dużym stresem na Gwiazdora, a później było skakanie przez rózgę i czekanie na otwarcie prezentów. Wiadomo, że zaczęły też wtedy wchodzić konsole. Byłem około 10. roku życia, gdy z bratem dostaliśmy konsolę i to też był wyczekiwany prezent. Kiedyś chodziliśmy pograć w piłkę. Brat do dzisiaj lubi sobie pograć. Ja w sumie tez na orliku, kiedy jest okazja. W Fifę dużo się grało przez święta. Trochę może nas ta konsola pochłonęła, ale też to była chwila rozrywki.

W wielu polskich domach obowiązkową pozycją jest Kevin sam w domu. Czy Ty też jesteś fanem tego filmu?

Też oglądamy. Co Wigilię. W ostatnich latach jednak, powiem szczerze, przejadł mi się ten film.

Czy jest jakiś żużlowy prezent, który chciałbyś sobie na przyszły rok sprawić? Jakiś cel, który chciałbyś osiągnąć?

Myślę, że poprawa wyników dla Unii Leszno, bo zdaję sobie sprawę, że stać mnie na więcej. Sam od siebie tego wymagam. Nie zawsze to wychodzi tak, jak chcę. Analizując te wszystkie moje występy wiem jaka to jest bolączka. Pracuję w sumie cały czas, teraz zimą też. Myślę, że ta średnia w PGE Ekstralidze na juniorce, pomimo tego, że po pierwszym sezonie nie było znacznej poprawy, to powyżej jednego punktu nie jest najgorsza. Wiadomo, mam za sobą trzy sezony i jakieś doświadczenie zebrane, więc staram się to wykorzystać. Chcę tych punktów zdobywać jak najwięcej, bo sam od siebie tego oczekuję. Nie czuję tutaj presji wywieranej ze strony klubu, ale na pewno prezesi czy trenerzy wiedzą na co mnie stać i sam to wiem, więc będę się starał poprawić te wyniki.

Zamierzam też podtrzymać passę w mistrzostwach świata juniorów. Już wspominałem, że jakby zapytać każdego juniora czy seniora, to każdy chciałby być mistrzem świata i myślę, że nie ma co się bać o tym mówić. Nie wywieram na siebie presji, że musi być to przyszły rok. Mam na to trzy lata, więc tak, jak to było w tym sezonie, z dużym spokojem podejdę do zawodów. Skupię się na tym, co umiem robić najlepiej.