Dwa tygodnie temu zamknęło się jedno z najciekawszych okienek transferowych w ostatnich latach. Do wielu zmian doszło m.in. w Motorze Lublin, którego działacze w końcu dopięli swego i sfinalizowali transfer Bartosza Zmarzlika. Jacek Ziółkowski, menedżer Koziołków, cieszy się z tego ruchu, ale podkreśla, że bardzo ważne jest to, aby skutecznie punktował cały zespół.
Opuszczenie macierzystego klubu przez Zmarzlika to z pewnością jedno z najważniejszych wydarzeń w całej historii giełdy transferowej. Prezes Jakub Kępa przez kilka lat zabiegał o 27-latka i zakończył tę misję powodzeniem. Teraz Koziołki mają zawodnika, który w ostatnich latach na arenie krajowej i międzynarodowej nie ma sobie równych.
– Bardzo cieszymy się, że Bartek będzie reprezentował nasz klub. To wielki transfer, myślę, że będzie naszym pewnym punktem, ale wierzę jednak, że siłą zespołu będzie drużyna. Mamy przecież też Dominika Kuberę, który wykonał w ostatnich latach największy postęp z polskich zawodników. Te dwa sezony w Motorze bardzo go pchnęły do przodu. Wierzę, że to też będzie czołowy zawodnik w kraju. Mamy też doświadczenie Jarka Hampela. Po zmianie tunera w tym sezonie on też jechał bardzo pewnie i był naszym ważnym punktem – mówi nam Jacek Ziółkowski.
Wspomniana trójka zawodników to oczywiście formacja krajowa. Do ekipy mistrzów Polski dołączyło jednak również dwóch żużlowców zagranicznych. Motor uzupełnił skład dwoma uczestnikami cyklu Grand Prix – Fredrikiem Lindgrenem oraz Jackiem Holderem.
– Fajnie, że jest z nami Fredka Lindgren. Dobrą wiadomością dla mnie jest to, że zrezygnował z ligi szwedzkiej. Będzie mógł skupić się na Grand Prix i lidze polskiej. Miał problemy zdrowotne i myślę, że ta mniejsza liczba spotkań mu pomoże. Gorąco wierzę też w to, że u nas na wyższym poziomie ustabilizuje się forma Jacka Holdera. On miał w tym roku kilka dobrych meczów. Wraz z Maćkiem chcemy pracować nad tym, żeby było jak najwięcej – komentuje opiekun Koziołków.
Pomimo gwiazdorskiego składu z mistrzem świata na czele, przedstawiciele Motoru nie mówią jednak, że każdy inny wynik niż kolejne złoto nie będzie sukcesem. Podobnie jak w poprzednich latach przed sezonem, szkoleniowcy nie chcą narzucać na zespół ogromnej presji. W opinii menadżera wiele zespołów będzie miało chrapkę na pokonanie zespołu z Alei Zygmuntowskich.
– Myślę, że takim naszym planem podstawowym jest pierwsza czwórka. Jak się tam znajdziemy, to już będzie fajnie, ale wiadomo, że jak się jest w półfinale, to chce się więcej i więcej. Obrona tytułu byłaby cudowna, ale wiemy, że inni też się wzmocnili i łatwo nie będzie. Poza tym jest taka zasada: „bij mistrza”. Każdy mecz będzie dla nas dużym egzaminem, bo wszyscy mierzący się z mistrzem Polski będą chcieli pokazać, że są lepsi. Stopień trudności będzie bardzo wysoki. Nigdzie jednak nie napisano, że ma być łatwo – podsumowuje Jacek Ziółkowski.
CZYTAJ TAKŻE:
Żużel. Bolesna porażka Orła. „Czternasty bieg nas pogrzebał”
Żużel. Jest wyraźnie pod formą. Trenuje od samego rana!
Żużel. Zmarnowana szansa Hampela. Kowalski i Woryna z awansem
Żużel. Martuszewski: Piękne Podkarpacie! (FELIETON)
Żużel. Fajfer przyznaje, że popełnił sporo błędów. Teraz zadebiutuje w lubuskich derbach
Żużel. Madsen zły po remisie. „Powinniśmy to kur** wygrać”