Bartosz Zmarzlik. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Wielu twierdzi, że nieobecność mistrza świata 2021 Artioma Łaguty działa na korzyść Polaka, on jednak nie poddaje się emocjom. Uważa, że po prostu należy robić swoje, a wtedy można osiągnąć więcej.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TUTAJ

 

Bartosz Zmarzlik przeszedł w historii swoich startów w cyklu SGP długą drogę: od wygranego turnieju w Gorzowie w 2014 roku po dwa tytuły mistrza świata. To drugie osiągnięcie, i to wywalczone sezon po sezonie, zadziwiło żużlowy świat. W 2020 roku wygrał ze 192 punktami na koncie, co było trzecim najwyższym wynikiem punktowym w historii cyklu. Nie udało się trzeci raz, w ubiegłym roku na drodze do sukcesu stanął Artiom Łaguta. Tylko Ivanowi Maugerowi udało się wygrać trzy tytuły z rzędu (1968-70), było to jednak jeszcze w czasie jednodniowych finałów.

Zdaniem „Speedway Star”, wykluczenie Artioma Łaguty z rywalizacji jeszcze bardziej sprzyja Polakowi.

– Speedway Grand Prix to nigdy nie jest łatwa sprawa. Wszyscy zaczynają sezon z chęcią wygranej. Mogę tylko skupić się na sobie i robić swoją robotę najlepiej jak potrafię. Czuję się dobrze na motocyklu i już czekam na początek rozgrywek. Jestem gotowy do ścigania, zobaczymy, co się wydarzy – mówi Polak cytowany przez angielski periodyk.

Jego postawie może sprzyjać powrót na żużlową mapę turnieju turnieju w Gorzowie, którego zabrakło w ubiegłym sezonie. – Cieszę się, że tam wracamy. Rundy w Gorzowie odwiedza wielu kibiców i zawsze jest dobre ściganie. Dobrze widzieć tłumy na trybunach i dobrych zawodników w boksach – dodał Zmarzlik. – Jest dla mnie trudne, gdy wszyscy mówią to samo: „musisz wygrać”. To czasem trudne dla umysłu, ale jestem na to gotowy.

To samo może czekać naszego zawodnika przed tegorocznym SON, które zaplanowane jest w dniach 27-30 lipca w duńskim Esbjerg. Ostatnie trzy finały Speedway of Nations, które było niejako następcą DPŚ, skończyły się dla Polaków srebrnymi medalami: dwa razy lepsi okazali się Rosjanie, w ubiegłym sezonie-Brytyjczycy. Drużynowy Puchar Świata będzie rozgrywany co trzy lata.

– Jestem podekscytowany. DPŚ to dla mnie najlepszy turniej. Wielu dobrych zawodników walczy o trofeum, i zasady są trochę inne dla zespołów, możemy bowiem wybrać mocniejszego przeciwnika. Powrót do DPŚ to świetna sprawa – podsumował polski dwukrotny mistrz świata.