fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Emocje sportowe i te dostarczane przez pandemię COVID-19. Sezon 2020 w świecie żużlowym upłynął nam pod znakiem „dobrze, że w ogóle dobrnął do mety”. Wielkich chwil nie brakowało, a polscy kibice mieli po raz kolejny powody do dumy. Przekuliśmy to wszystko w nasz wyjątkowy alfabet 2020 roku!

A – jak awans Apatora. Lekko łatwo i przyjemnie? Ekipy z Ostrowa, Łodzi i Gniezna rzuciły niegroźne kłody pod nogi Aniołom z Torunia, ale dla fanów Apatora najważniejsze jest to, że rok próby przeżyli bez większych obaw o powrót do elity, a pani prezes Termińska mogła się poczuć jak kolega Rusiecki, gdy jej marynarka uroczo płonęła na Motoarenie.

B – jak Bartosz Zmarzlik. Sprawił, że niewypełniona w 100% ze względu na pandemiczne ograniczenia Motoarena uniosła się ku niebu. Obronił tytuł mistrza świata, czym zapewne znów wywoła konflikt na linii fanatycy Roberta Lewandowskiego – świat żużlowy. W końcu wielkimi krokami zbliża się ogłoszenie wyników w plebiscycie na Sportowca Roku Przeglądu Sportowego.

C – jak Celina Liebmann. Pierwsza kobieta w historii, która zdobyła punkty w polskiej lidze. Pokonała Jakuba Pocztę, czym zasłużyła na szacunek środowiska żużlowego, a młodemu zapewniła wytykanie go palcami przez kolegów.

D – jak doping technologiczny. Sprawy dopingu Maksyma Drabika nie będziemy już tutaj roztrząsać, za to przypomnimy jak wszystkie portale prześcigały się w doniesieniach na temat opon firmy Anlas. Czy były dopingiem technologicznym – ile ludzi tyle opinii. Ostatecznie jednak zostały wycofane m.in. z cyklu Grand Prix. Maciej Janowski z pewnością uronił łezkę lub dwie. Na Mitasach triumfował Zmarzlik.

E – jak ekwiwalent. Kiedy wydawało się, że okienko transferowe 2020 zakończyło się bez konkretnych grzmotów, KS Unia Leszno zażądała ekwiwalentu za wyszkolenie Dominika Kubery. Motor Lublin odpowiada, że „nie mamy państwa płaszcza i co nam zrobicie”. Wychowanek Byków ma opuścić trzy mecze i później ścigać się dla Koziołków.

F – jak Fogo Unia Leszno. Nudni, przewidywalni, bezlitośni. A tak na poważnie – gratulujemy kolejnego złota. To taki Bayern żużlowej Ekstraligi. „No ale przecież w 2021 to na pewno im się nie uda”. Ciekawe co na to Kacper Pludra?

G – jak gość. Kontrowersyjny, regularnie wyszydzany w social media przez kibiców, nierzadko będący przedmiotem dyskusji dziennikarzy i tak dalej. Przepis o gościu, mającym ratować drużyny PGE Ekstraligi przed COVID-owym rozbiciem składów stał się okazją do nadrobienia zaległości transferowych. Najlepiej skorzystała gorzowska Stal, która dzięki posiłkowi z Torunia Jackowi Holderowi skutecznie walczyła o medale.

H – jak Hancock. Sympatyczny Amerykanin dostarczył emocji jeszcze przed sezonem, gdy ogłosił zakończenie kariery. Wielkieś nam pustki uczynił decyzją swoją! Krzysztof Mrozek i fani rekinów z Rybnika zapewne zaklęli kilka razy pod nosem, gdyż bez lidera na „dzień dobry” byli pod ścianą.

I – jak internet. Konferencje prasowe przez internet? Łączenie z zawodnikami na Skypie? Tak trzeba było sobie radzić w tych szarych i ponurych czasach pandemii COVID-19. Rozwiązanie z pewnością dalekie od idealnych, ale bardzo pomocne.

J – jak Jabłoński Mirosław. Nie tylko żużlowcy wzbudzają emocje wśród kibiców. Swoim komentarzem podczas meczu 1. kolejki pomiędzy Moje Bermudy Stalą Gorzów a Fogo Unią Leszno rozsierdził wielu kibiców i… swojego szefa. – Strasznie byłem na ciebie wkurzony po tym spotkaniu. Powiedziałem ci, że będziesz musiał odpocząć od komentowania – wspominał Marcin Majewski w programie „Trzeci wiraż” na nSport+.

Charakterystyczny ekspert wrócił niedługo potem, nieco bardziej wyważony, ale nadal komentujący w bardzo ekspresyjny sposób. Ma swoich fanów i antyfanów, ale na pewno nie można mu zarzucić, że jest byle jaki.

K – jak kwarantanna. Można by tutaj dać również Dominika Kubery, który od kilkunastu dni wzbudza mnóstwo emocji, ale kwarantanna związana z pandemią koronawirusa dała się we znaki wszystkim. Trzeba było modyfikować kalendarze m.in. SGP i SEC. Kibice nie zawsze mogli oglądać mecze z trybun, a dziennikarze odwiedzać parku maszyn. Największym zwycięstwem jest to, że w ogóle udało się ten sezon odjechać.

L – jak Lindgren. Rzadko kiedy wymieniany w roli faworyta wielkich imprez udowodnił, że jest zawodnikiem regularnym, sumiennym i należy się go obawiać. Do ostatniego turnieju miał ogromne szanse na złoty medal IMŚ. Ostatecznie Szwed zawiesił na szyi brązowy krążek, ale podejrzewamy, że już w przyszłym sezonie eksperci nie będą przechodzić koło niego obojętnie.

Ł – jak łotewski spadek. Lokomotiv Daugavpils od zakończenia okienka transferowego był skazywany na pewną degradację. Tymczasem sympatyczni Łotysze pokonali gnieźnieński Start, zlali u siebie Abramczyk Polonię Bydgoszcz i nagle okazało się, że to oni są faworytem do utrzymania kosztem ferajny Jerzego Kanclerza. Ostatecznie to jednak Nikołaj Kokin z drużyną zawiedli w końcówce i muszą szykować się chociażby do bojów niemiecko-łotewskich w 2. lidze polskiej. Brzmi osobliwe, prawda?

M – jak mijanki. „Dlaczego w Ekstralidze jest tak mało mijanek”? Setki pytań, z początku bardzo mało odpowiedzi. Dopytywali kibice, dziennikarze, nawet sami zawodnicy. Widowiska najlepszej ligi świata – zazwyczaj genialnie opakowane przez telewizję – przez większą część sezonu nie były okraszone ciekawymi wyścigami. W końcu Krzysztof Cegielski wygłosił prawdziwy roast takiego stanu rzeczy w magazynie na antenie nSport+ i władze zdecydowały, że odchodzimy od torów równych na całej długości i szerokości. Cóż – lepiej późno niż później.

N – jak negocjacje kontraktowe. Kiedy stało się jasnym, że COVID-19 zbombarduje cały sezon żużlowy, zawodnicy przystąpili do renegocjacji swoich kontraktów. Niektóre ancymony kazały na siebie długo czekać – puszczamy oczko do braci Pawlickich czy Emila Sajfutdinowa. Kibice nerwowo odświeżali strony internetowe w poszukiwaniu komunikatów klubów, ale ostatecznie składy były modyfikowane tylko ze względu na gości. Happy end? Dla kibiców z Grudziądza być może nie, bo Przemek Pawlicki wyglądał jak wyglądał.

O – jak Outrup. To właśnie w Danii odbył się tegoroczny finał DMŚJ. Polacy walczyli w nim nie tylko z rywalami, ale także z nawierzchnią. Ostatecznie uparowali się i z tym i z tym. Kubera, Trofimow, Lampart, Miśkowiak i Krakowiak okryli się złotem.

P – jak podnośniki Motoru Lublin. Pisał o nich m.in. Reuters, Wykop, Pudelek… nie no aż tak „dobrze” nie było, ale w pewnym momencie rzeczone podnośniki dosłownie wyskakiwały z lodówki. O co chodzi? Tu nic nie trzeba pisać. Zobaczcie jak fani Koziołków oglądali mecze.

Podnośniki Motoru Lublin to fenomen na skalę światową

R – jak rozdzielnia. Pożar rozdzielni na Jancarzu, do którego doszło podczas lipcowego meczu Mojer Bermudy Stal Gorzów – Eltrox Włókniarz Częstochowa to jeden z obrazków sezonu. Mecz został przerwany przy wyniku 32:38, prezesi zaczęli się przepychać kto jest bardziej winny, jedni chcieli walkowera, drudzy zaliczenia wyniku. Ostatecznie spotkanie odjechano jeszcze raz.

S – jak Sajftudinow. Rosjanin wprawdzie nie powalczył o najwyższe laury w Grand Prix, ale za to został najskuteczniejszym zawodnikiem sezonu 2020 PGE Ekstraligi. Zamknął usta wszystkim tym, którzy krytykowali go przy renegocjacji kontraktu. Może i długo kazał na siebie czekać, ale z pewnością było warto.

T – jak Tai Woffinden. Wicemistrz świata z 2020 roku. Brytyjczyk aż do półfinału ostatniej rundy SGP na Motoarenie mógł mieć nadzieję na złoto. Po raz kolejny udowodnił, że trzeba się go obawiać w każdym miejscu i o każdej porze.

U – jak usterka. Rewanżowy półfinał PGE Ekstraligi, starcie gorzowsko-wrocławskie zostało storpedowane przez… usterki stacji nSport+. Niektórzy żartowali, że zapewne znów mamy pożar rozdzielni. A tak w ogóle to była słaba reklama żużla. Bardziej baliśmy się o zdrowie zawodników, a ciekawa, sportową rywalizację mogliśmy sobie układać w głowie.

W – jak Wrocław. Najlepsza tegoroczna runda cyklu SGP to właśnie 2. runda na Olimpijskim w stolicy województwa dolnośląskiego. Kapitalne wyścigi, mnóstwo mijanek i triumf lokalnego bohatera, Macieja Janowskiego. Fani Sparty mogli regularnie skandować uwielbiane przez internautów „Wu Te Es!”.

Z – jak zalany tor w Częstochowie. Kolejne wydarzenie, które dolało oliwy do ognia w relacjach częstochowsko-gorzowskich. Przed sierpniową konfrontacją spadło mnóstwo deszczu, ale problemem podstawowym było „dosypanie nawierzchni, co nie zostało zgłoszone i uzgodnione z GKSŻ i Ekstraligą i było naruszeniem procedur”. Lwy zostały ukarane, a Stal mogła się cieszyć z trzech punktów.

KONRAD MARZEC

6 komentarzy on Żużel. Alfabet 2020 roku
    Prawda
    31 Dec 2020
     8:03pm

    Mam sie przyczepis? Tem alfabet na wyrost. Raz B jak Barttosz Zmarzlik innym razem H jak Hancock a jesCe indsiej J jak Jablonski Miroslaw. Autor robi tak zeby mu pasowalo. Ale F jak Fogi Unia to jest mega na wyrost.

    Ppza rym pozdrawiam. Spokonego nowrgo roku

      Wariat
      1 Jan 2021
       12:52pm

      Przymruż oko 🙂

        Prawda
        2 Jan 2021
         11:14am

        Oko moge przymrozuc gdyby to hyl jakis portla nie kajacy parcia na hycie the best i tfu tfu itd. wiec taki artykul w dodatku ambasadora pge to kpina z nas. Czytelnikow. a oni zgodni zntym co na piczatku pisali powstal dlatego ze artykul jednego z zalozycieli nie chcieli pokazac na sportowych. I powiedzieli dlaczego nie moga zaloYc wlasnego portqlu? Najsmiesniejzze ze zalozyciel po roku czasu presedl do portlau ktory nie chcial dac jego artykilu i ktory byl inspiracja do powstanai po bandzie. Albo tak zle tu jest albo cos nie tak . (Screen)

    Staleczka
    31 Dec 2020
     8:17pm

    Jeszcze Ż – żenujący system punktacji w SGP.
    Nigdy ale to NIGDY nie oglądałem cyklu GP z taką obojętnością, bez emocji, jak w 2020 r.
    Oby jak najszybciej odeszła w niepamięć wraz z niby pandemią.

    Żużel. W Bydgoszczy mają trenera. Polonię poprowadzą Lech Kędziora i Krzysztof Kanclerz | PoBandzie
    1 Jan 2021
     1:17pm

    […] Żużel. Alfabet 2020 roku Bartosz Rabenda […]

Skomentuj

6 komentarzy on Żużel. Alfabet 2020 roku
    Prawda
    31 Dec 2020
     8:03pm

    Mam sie przyczepis? Tem alfabet na wyrost. Raz B jak Barttosz Zmarzlik innym razem H jak Hancock a jesCe indsiej J jak Jablonski Miroslaw. Autor robi tak zeby mu pasowalo. Ale F jak Fogi Unia to jest mega na wyrost.

    Ppza rym pozdrawiam. Spokonego nowrgo roku

      Wariat
      1 Jan 2021
       12:52pm

      Przymruż oko 🙂

        Prawda
        2 Jan 2021
         11:14am

        Oko moge przymrozuc gdyby to hyl jakis portla nie kajacy parcia na hycie the best i tfu tfu itd. wiec taki artykul w dodatku ambasadora pge to kpina z nas. Czytelnikow. a oni zgodni zntym co na piczatku pisali powstal dlatego ze artykul jednego z zalozycieli nie chcieli pokazac na sportowych. I powiedzieli dlaczego nie moga zaloYc wlasnego portqlu? Najsmiesniejzze ze zalozyciel po roku czasu presedl do portlau ktory nie chcial dac jego artykilu i ktory byl inspiracja do powstanai po bandzie. Albo tak zle tu jest albo cos nie tak . (Screen)

    Staleczka
    31 Dec 2020
     8:17pm

    Jeszcze Ż – żenujący system punktacji w SGP.
    Nigdy ale to NIGDY nie oglądałem cyklu GP z taką obojętnością, bez emocji, jak w 2020 r.
    Oby jak najszybciej odeszła w niepamięć wraz z niby pandemią.

    Żużel. W Bydgoszczy mają trenera. Polonię poprowadzą Lech Kędziora i Krzysztof Kanclerz | PoBandzie
    1 Jan 2021
     1:17pm

    […] Żużel. Alfabet 2020 roku Bartosz Rabenda […]

Skomentuj