15 października to historyczna data dla kibiców opolskiego żużla. Dziś mija bowiem 35 lat od momentu, kiedy jedyny złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Polski dla Kolejarza Opole wywalczył Wojciech Załuski. Mało kto jednak wie o tym, że mało brakowało, a ostateczny zwycięzca w finale w ogóle by nie wystartował.
W półfinale IMP rozegranym w Bydgoszczy Załuski zdobył sześć punktów i po wygraniu biegu barażowego z Jarosławem Olszewskim zapewnił sobie status pierwszego rezerwowego w leszczyńskim finale. Jak sam dziś wspomina, na start w finale w ogóle nie liczył.
– Do Leszna jechałem wtedy jako rezerwowy i nie ma co mnie pytać dzisiaj czy spodziewałem się sukcesu. Ja, jadąc tam, nie spodziewałem się ani tego, że będę startował, ani tym bardziej tego, że coś zdobędę. Można powiedzieć, że jechałem obejrzeć sobie finał z boku, a o złocie czy jakimkolwiek medalu kompletnie nie myślałem – mówi nam były zawodnik Kolejarza Opole.
Po przyjeździe do Leszna okazało się, że pod znakiem zapytania stoi start zawodnika gospodarzy -Zenona Kasprzaka, który zmagał się z kontuzją. Żużlowiec Unii Leszno rozważał wyjazd do pierwszego biegu, aby sprawdzić na ile i czy będzie w stanie rywalizować. Ostatecznie jednak od tego pomysłu odszedł i tym samym zrobiło się miejsce dla zawodnika Kolejarza Opole.
– Z tego co pamiętam, to tak właśnie było. Zenek jednak ostatecznie na torze się nie pojawił i mogłem, zupełnie dla mnie niespodziewanie, wystąpić w zawodach – dodaje Załuski.
W pierwszym swoim starcie legendarny żużlowiec opolan jechał ostatni, kiedy na tor przewrócił się Janusz Łukasik i tym samym doprowadził do powtórki biegu. W powtórce oraz dwóch kolejnych swoich startach lider Opola był nieomylny. Po trzech seriach miał na swoim koncie komplet dziewięciu punktów. O dwa punkty mniej mieli Jacek Rempała, Piotr Świst oraz Ryszard Dołomisiewicz. Z dwoma ostatnimi Załuski spotkał się w biegu trzynastym. Wyścig zakończył się wygraną Jana Krzystyniaka, ale Załuski zdobył bardzo ważne oczka.
– Jasiu Krzystyniak najlepiej wyszedł ze startu, a ja ostatecznie zdołałem przywieźć dwa punkty po walce ze Świstem i Rysiem Dołomisiewiczem – potwierdza.
Po czterech startach wychowanek Kolejarza miał jedenaście punktów, a po dziewięć było na kontach Golloba, Rempały, Głogowskiego oraz Krzystyniaka. Do niespodziewanego tytułu mistrza Polski brakowało dwóch punktów w ostatnim starcie. Po starcie do biegu nie wszystko szło po myśli opolanina. Jechał trzeci, za Rempałą oraz Głogowskim. Na drugim okrążeniu Załuski ostatecznie uporał się Głogowskim, do mety dojechał drugi i tym samym zapewnił sobie tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. Drugie miejsce po biegu barażowym zajął Krzystyniak, trzeci był Tomasz Gollob.
– Po latach mogę powiedzieć jedno. Cieszę się niezmiernie, iż w swojej karierze tytuł najlepszego Polaka zapisałem na koncie i to startując dla Kolejarza Opole, w którym przecież swoją karierę zaczynałem. Bycie najlepszym polskim zawodnikiem to marzenie chyba każdego zawodnika i ja to zrealizowałem w finale, w którym tak naprawdę wystąpić przecież nie miałem – podsumowuje Załuski.
Osiągnięcia sprzed trzydziestu czterech lat Załuski już nie powtórzył. W finałach IMP w swojej karierze startował siedem razy. Dwa lata po finale w Lesznie, w Toruniu, został srebrnym medalistą Indywidualnych Mistrzostw Polski. Tytuł wywalczył wówczas Sławomir Drabik.
CZYTAJ TAKŻE:
Żużel. Z ROW-em zgarnął złoto 11 razy! Miał trenować ZSRR, został bohaterem transferowego skandalu
Żużel. Sp******* cieniasie i żebyś zdechł, czyli sposoby kibicowania w polskim żużlu
Żużel. Co za prezent Łaguty dla małżonki! Sprawił jej auto marzeń za zawrotną kwotę!
Żużel. Kibice posunęli się za daleko. „Szczerze mówiąc, jest mi wstyd”
Żużel. Viva las Vegas! Promotor wynagrodzi zawodnikom tryplet
Żużel. On też jest opcją dla Orła Łódź. Mogą postawić na Szweda!