fot. Mateusz Dzierwa
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W sobotę, 27 lipca, Unia Tarnów zmierzy się w Nice 1. Lidze Żużlowej z Wybrzeżem Gdańsk. Z układu tabeli wynika jasno, że będzie miał on kapitalne znaczenie dla końcowych wyników i awansu do play off. Teoretycznie w lepszej sytuacji są tarnowianie, mają na razie o cztery punkty więcej i jadą spotkanie z Wybrzeżem na swoim torze. Teoretycznie tylko, bowiem w najważniejszym w tym sezonie dla Jaskółek meczu pojadą bez Petera Ljunga.

Szwed w tym samym dniu ma występ w indywidualnych mistrzostwach swojego kraju. Jaką rolę odgrywa Ljung w tym sezonie w ekipie Unii, nie trzeba nikogo przekonywać. To najlepszy w tym sezonie zawodnik, nie tylko w zespole z Galicji, ale w ogóle w całej Nice 1. Lidze Żużlowej. Jego strata może mieć dla losów tego meczu, a tym samym całych rozgrywek, poważne znaczenie. Kibice pytają, dlaczego mecz ten nie może odbyć się w niedzielę? 

Meczu teoretycznie przełożyć na niedziele się nie da, ponieważ zgodnie z podziałem telewizyjnego, żużlowego tortu, sobotnie spotkanie w Tarnowie ma transmitować Eleven Sport. Teoretycznie, bo przecież nie tak dawno stacja ta miała pokazywać w piątek spotkanie ekstraligowe Motoru Lublin z KS Toruń, telewizornie dogadały się jednak i to spotkanie odbyło się dwa dni później i prezentowane był w Nc+. Dało się? Czy w tym wypadku nie można było zrobić podobnie i zamienić spotkań transmitowanych z pokazującym mecze Nice 1. Ligi Żużlowej w niedzielę Polsatem Sport? Dla dobra sportu przede wszystkim, bo pomijając wszystko przecież telewizji powinno zależeć na pokazywaniu jak najbardziej interesujących widowisk z udziałem najlepszych zawodników. A tak w sobotę 27 lipca nie będzie, bo problem dotyczy także gości. Z tych samych powodów w ich składzie nie zobaczymy Jacoba Thorssella oraz Kima Nilssona. Tyle, że wspomniana dwójka to jednak nie ta klasa i nie ten punktowy potencjał co Ljung. 

W Gdańsku podchodzą więc do tego problemu zapewne spokojniej. Na marginesie całej sprawy rodzi się pytanie. Czy telewizje układając program transmisji nie mogłyby konsultować tych kwestii z klubami, zamiast narzucać im wyznaczone przez siebie z góry terminy? Albo przynajmniej zerknąć wcześniej do ogólnodostępnego kalendarza rozgrywek? W końcu ważniejszy jest żużel,  czy jego opakowanie w postaci transmisji telewizyjnej z meczu? Wygląda to trochę niczym w znanym powiedzeniu o jajku, które mądrzejsze jest od kury. A w tym wypadku ważniejsze…

ROBERT NOGA