Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W zeszłym tygodniu Martin Smolinski, po raz pierwszy od zakończenia rehabilitacji, trenował na torze w Olching. Próbne jazdy wypadły na tyle pomyślnie, iż zawodnik nie myśli o zakończeniu kariery. 36-latek liczył jednak, że organizatorzy indywidualnych mistrzostw świata dadzą mu kolejną szansę startów w cyklu Grand Prix.

– Okazało się, że mogę dalej jeździć na żużlu i jazda znów była dla mnie zabawą. To jest dla mnie najważniejsze. To nie jest tak, że prawa noga jest już w pełni sprawna, ale wiem w tym momencie, że wszystko wróci do normy. Czuję się zdecydowanie lepiej aniżeli parę tygodni temu, kiedy próbowałem jeździć. W przyszłym roku powinienem normalnie zacząć ściganie – mówi na łamach speedweek Martin Smolinski. 

Niemiec nie ukrywa swojego rozczarowania faktem, że nie otrzymał dzikiej karty do przyszłorocznego cyklu Grand Prix.

– Najpierw nie mogliśmy doczekać się z zespołem sezonu 2020 i ścigania w cyklu Grand Prix. Później przyszła moja kontuzja, która zniweczyła marzenia. Po cichu liczyłem na „dziką kartę” na sezon 2021, ale jak widać się przeliczyłem. Jedyna pociecha, że jednym z zawodników oczekujących jest Lukas Fienhage i tym samym Niemcy są w pewien sposób obecni w cyklu – podsumowuje były zawodnik zespołu z Zielonej Góry.