foto: JAREK PABIJAN [email protected] tel. +48 601 83 62 58
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Piotr Protasiewicz to bez wątpienia jedna z najważniejszych postaci w historii żużlowej reprezentacji Polski. Kapitan RM Solar Falubazu Zielona Góra przyczynił się do zwycięstwa biało-czerwonej kadry w Drużynowych Mistrzostwach Świata w 1996 roku oraz trzykrotnie stawał na najwyższym stopniu podium w Drużynowym Pucharze Świata. Z okazji Narodowego Święta Niepodległości postanowiliśmy więc wypytać doświadczonego zawodnika o wspomnienia dotyczące startów z orzełkiem na plastronie.

Pierwsze powołanie do kadry jest zdecydowanie istotnym wydarzeniem dla większości sportowców. Zawodnicy często podkreślają, że startów w narodowych barwach nie da się porównać chociażby z zawodami ligowymi. Protasiewicz zadebiutował w seniorskiej reprezentacji we wspomnianym niezwykle istotnym turnieju w Diedenbergen w 1996 roku.

– To było dawno temu, więc pamiętam to wydarzenie już trochę przez mgłę. Powołanie dostałem jakoś niedługo po zwycięstwie w indywidualnych mistrzostwach świata juniorów. Z tego co kojarzę, to dostałem wiadomość o tej nominacji od klubu. Na pewno była to wielka radość, ale nie ukrywam, że liczyłem na to powołanie. Czułem się wtedy w świetnej formie, jako pierwszy Polak zostałem mistrzem świata juniorów. Było więc sporo radości, czułem się wyróżniony – mówi nam Protasiewicz.

Same zawody nie były jednak szczególnie udane dla zielonogórzanina. Już w pierwszym swoim starcie zanotował on upadek i do końca turnieju był zastępowany przez Sławomira Drabik. Niemiecka impreza zakończyła się jednak triumfem biało-czerwonych i Protasiewicz mógł świętować swoje pierwsze złoto z seniorską kadrą.

– Można powiedzieć, że ten 1996 rok był dla Polski złotym rokiem. Same zawody dla mnie się najlepiej nie potoczyły, ale bycie na ojczyźnie i zdobycie złotego medalu było dla mnie, jako młodego chłopaka, bardzo dużym wydarzeniem. Kolejne triumfy również przyjmowałem z radością, ale byłem już trochę starszy. Starty w zawodach mistrzowskich zawsze wiązały się z jakimś przeżyciem. Czuć było, że jest to jednak coś innego – wspomina żużlowiec.

– Tym turniejem z największą huśtawką nastrojów był zdecydowanie ten z 2011 roku. Wtedy pierwszy start mi nie wyszedł, następnie zostałem zmieniony i długo czekałem na kolejną szansę. Na szczęście ją dostałem i po zmianie motocykla wyglądało to już zdecydowanie lepiej. Pojechałem trzy bardzo dobre wyścigi. Ten turniej z 2011 więc najlepiej wspominam. Lubię go sobie obejrzeć z powtórki, a ja jestem takim zawodnikiem, który bardzo rzadko to robi. Te pozostałe zwycięstwa z 2005 i 2009 roku również są cenne, jednak w 2009 ja spisałem się z gorszej strony, a w 2005 wszyscy byliśmy mocni, to może tego aż tak świetnie nie pamiętam – kontynuuje.

Tematem, który zawsze ciekawi kibiców jest to, jak wyglądają zgrupowania reprezentacji Polski. Protasiewicz podkreśla, że zawsze miał dobry kontakt z wszystkimi kadrowiczami. Jego najczęstszym kolegą z pokoju był natomiast Adrian Miedziński.

– Ja problemów z kolegami z kadry nigdy nie miałem. Jakoś tak się działo, że najczęściej trafiałem do pokoju z Adrianem. Później jednak, gdy jeździłem na reprezentację jako najbardziej doświadczony zawodnik, to byłem w pokoju sam. Takim najlepszym kolegą z toru i spoza toru zawsze był Rafał Dobrucki. Z Rafałem zawsze utrzymywaliśmy najlepszą relację – opowiada nasz rozmówca.

fot. Jarosław Pabijan

Ulubieniec kibiców ze stadionu przy W69 nie ukrywa, że w czasie trwania jego kariery, funkcjonowanie reprezentacji Polski znacznie się zmieniło. Kadra uległa przede wszystkim znacznej profesjonalizacji.

– Oczywiście, że teraz wygląda to zupełnie inaczej. W porównaniu do dzisiejszych czasów to kiedyś to wszystko w zasadzie raczkowało. Świat idzie do przodu i tak samo żużel. Rozgrywki wyglądają inaczej i mają inną otoczkę. Teraz jest większy profesjonalizm i większe wsparcie. Starych i nowych czasów za bardzo nie ma więc co porównywać – kończy Protasiewicz.

BARTOSZ RABENDA

PRZECZYTAJ TAKŻE

2 komentarze on Żużel. Piotr Protasiewicz: Po pierwszym powołaniu było sporo radości. Najlepiej wspominam złoto z 2011 roku
    Żużel. Jarosław Hampel: Przenosin do Lublina kompletnie nie żałuję. Przy transferze Dominika podzieliłem się opinią (WYWIAD) | PoBandzie
    12 Nov 2020
     11:55am

    […] Żużel. Piotr Protasiewicz: Po pierwszym powołaniu było sporo radości. Najlepiej wspominam złot… Bartosz Rabenda […]

Skomentuj

2 komentarze on Żużel. Piotr Protasiewicz: Po pierwszym powołaniu było sporo radości. Najlepiej wspominam złoto z 2011 roku
    Żużel. Jarosław Hampel: Przenosin do Lublina kompletnie nie żałuję. Przy transferze Dominika podzieliłem się opinią (WYWIAD) | PoBandzie
    12 Nov 2020
     11:55am

    […] Żużel. Piotr Protasiewicz: Po pierwszym powołaniu było sporo radości. Najlepiej wspominam złot… Bartosz Rabenda […]

Skomentuj