Max Fricke. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Niewątpliwie sensacyjnym rozstrzygnięciem zakończyła się 7. runda cyklu Grand Prix w Toruniu. Po raz pierwszy w karierze zwyciężył Max Fricke i pewnie miało to wpływ na decyzję o przyznaniu Australijczykowi dzikiej karty na sezon 2021. Fricke początek sezonu miał słaby, żeby nie powiedzieć fatalny, jednak z biegiem czasu rozpędził się na tyle, że pod koniec zdołał wygrać Grand Prix. Co było kluczem przemiany Fricke’a po niezbyt obiecującym początku?

Z pewnością zwycięstwo Maxa Fricke’a w turnieju Grand Prix ugruntowało jego pozycję wśród najlepszych żużlowców na świecie. Od czerwca do października tego roku przeszedł niemałą przemianę. Finalnie Australijczyk udział w tegorocznym cyklu zakończył z przytupem, otrzymując stałą dziką kartę na Speedway Grand Prix 2021.

Z powodu pandemii sezon rozpoczął się z opóźnieniem, w dodatku początkowo jazda możliwa była tylko w Polsce. Fricke źle wszedł w sezon, nie radził sobie w PGE Ekstralidze w barwach Betard Sparty Wrocław. Dopiero gdy rozgrywki ruszyły również w Szwecji, gdzie Australijczyk startował w barwach Indianerny Kumla coś drgnęło, a jego zdobycze punktowe zaczęły wyglądać okazale. Sam zawodnik przyznaje, że brakowało mu jazdy, treningów, było tego zbyt mało. Gdy pojawiła się możliwość startów w szwedzkiej Bauhaus-Ligan, skorzystał z niej, a większa ilość startów przełożyła się na dynamiczny wzrost formy.

– Pracowałem niezwykle ciężko, początek sezonu był dla mnie bardzo trudny. Nie od razu znalazłem rozwiązanie swoich problemów, mnóstwo czasu poświęciłem na prace nad samym sobą, nad silnikami, właściwie nad każdym aspektem, który odgrywa jakąś rolę. Od momentu, gdy liga w Szwecji wystartowała, miałem możliwość ścigać się na motocyklu częściej. Uważam, że właśnie to odegrało najbardziej istotną rolę w mojej przemianie i pomogło mi zakończyć ten rok mocnym uderzeniem. Potrzebowałem więcej jazdy, więcej treningów, do tego doszły poprawki sprzętowe i finalnie wszystko zagrało jak należy – powiedział zwycięzca Grand Prix w Toruniu na łamach Speedway Star.

Zawodnik Sparty Wrocław odniósł się również do swojego pierwszego w karierze zwycięstwa w rundzie Grand Prix.

– Myślę, że musi minąć trochę czasu zanim w pełni do mnie dotrze, że to zrobiłem. Bywałem wcześniej w Toruniu, oglądałem jak startują inni zawodnicy. Nie ukrywam, wygrana w tak prestiżowym cyklu to spełnienie moich dziecięcych marzeń. Odkąd pierwszy raz wsiadłem na motocykl żużlowy marzyłem, aby pewnego dnia stanąć na najwyższym stopniu podium. Miałem ciężki początek roku, więc ta wygrana smakuje podwójnie, to coś niewiarygodnego – przyznał dumny z siebie Australijczyk.

Widocznie receptą na dobrą formę Maxa Fricke’a jest przede wszystkim częsta, regularna jazda i treningi. Sam zainteresowany przyznaje, że rozważa jeszcze bardziej napięty kalendarz w przyszłości, gdy wszystko wróci już do normalności.

– Potrzebuję dużo jazdy, w przyszłości rozważam jej jeszcze więcej. Nie wykluczam możliwości startów w lidze brytyjskiej, to jest do przemyślenia. Muszę wszystko sobie poukładać, rozważyć za i przeciw, ale takiej możliwości nie wykluczam i myślę o tym na poważnie – podsumował Australijczyk.

SEBASTIAN SIREK