Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Rozszerzający się koronawirus komplikuje sytuację w sporcie żużlowym. PGE Ekstraliga odwołała dwie pierwsze kolejki. O tym jak będzie i czy w ogóle będzie wyglądał żużel w czasach koronawirusa, w rozmowie z prezesem Stali Gorzów, Markiem Grzybem. 

Chyba nie zakładał Pan, że życie postawi Pana jako prezesa klubu żużlowego w takiej sytuacji jak obecnie?

No nie. Takiego wyzwania się nie spodziewałem absolutnie. Nie będę mówił, że zadania, które miałem do tej pory, to była bułka z masłem, ale tak – teraz jest zdecydowanie co robić. 

Jak ocenia Pan obecną sytuację? Słyszałem, że liga tak naprawdę ma jechać nie od połowy kwietnia, a od czerwca…

Wie pan, są różne koncepcje i one się przewijają. Zobaczymy, co będzie. Dzisiaj to jest dywagowanie. Nie wiemy, co będzie i jaki miesiąc będzie dobry na rozpoczęcie rozgrywek – maj, czerwiec, lipiec czy sierpień. Jedyne, co możemy na dzisiaj zrobić, to słysząc jak Chińczycy wyeliminowali społeczeństwo z życia publicznego iść podobnym tropem. Tam otwierają ponownie fabryki i to daje świadomość, że ta epidemia we właściwy sposób jest do opanowania. Potrzebne są tylko radykalne środki. My długo na nie czekaliśmy, ale po wczorajszych postanowieniach rządu jestem usatysfakcjonowany. Mam świadomość, że jeżeli pozamykano galerie, szkoły i ograniczono ruch społeczeństwa, to możemy to podobnie jak Chińczycy opanować. Do tego trzeba mieć jeszcze środki medyczne i mam nadzieję, że jesteśmy medycznie przygotowani. Na tę chwilę, biorąc pod uwagę aktualną sytuację, uważam, że realny na ligę jest maj. Może Grand Prix w Warszawie byłoby otwarciem sezonu. 

Jedno już można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić. Żużel pogrąży się w kryzysie…

Na pewno jakieś skutki ekonomiczne tej choroby będą. To wszystko jest próbą dla rządu, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Będą potrzebne odgórne ruchy, aby znów pobudzić gospodarkę.

W żużlu robi się koło zamknięte. Kluby nie zarabiają – brak kibiców. Zawodnicy nie startują, też nie zarabiają no i dochodzi jeszcze kwestia sponsorów… Wszyscy cierpią. Jaka będzie recepta na pogodzenie tego wszystkiego?

To będzie bardzo trudne zadanie. Myślę, że jeżeli sponsorzy będą tracić wizerunkowo, konieczne będzie renegocjowanie umów. Kibice, mam nadzieję, pokażą, że są z klubami na dobre i na złe. Sam jestem sponsorem klubu i mam nadzieję, że kibice i sponsorzy zrozumieją sytuację. My jako zarząd klubu pracujemy non profit, każdy z nas utrzymuje się z czegoś innego i tak naprawdę chodzi tylko o klub. Mam nadzieję, że jak ustanie niepewność gospodarcza, to zarówno kibice jak i sponsorzy wytrzymają próbę czasu, jaka jest przed nami wszystkimi. 

Będzie Pan rozważał renegocjowanie umów z zawodnikami?

Nie ukrywam, że jeżeli start ligi będzie się przedłużał, to pewnie zaistnieje taka konieczność. Jeżeli uruchomimy ligę później i będziemy przykładowo  jechali w tygodniu, to wiadomo, że przyjdzie na mecze mniej kibiców. Mniej kibiców to mniejsze wpływy. Naprawdę jest jeszcze za wcześnie, aby wysyłać medialnie takie komunikaty do kibiców czy zawodników. Poczekajmy. 

Może być i tak, że potencjalne problemy sponsorów, klubów sprawią, że siłą rzeczy oczekiwania finansowe zawodników bardzo mocno się zmniejszą, jeśli będą chcieli uprawiać ten sport. Oni też dostają po kieszeni…

To jest już prawo rynku. Logika nakazuje, że jeżeli my, biznesmeni, płacimy za to, że mamy koszty i straty, to wydaje mi się, że wszyscy poniesiemy koszty. Jedni są mniejszymi, drudzy większymi ofiarami. Choroba nie wybiera i każdy niestety coś na tym straci. 

Jak wygląda obecnie sprawa ze sponsorami w Gorzowie? Wszystko co miał klub obiecane od sponsorów, otrzymał?

Na tę chwilę nie ma z tym problemu. Klub to dla wielu z nas hobby czy działalność społeczna. Trzeba poczekać, jak długo będzie trwała kwarantanna biznesowa i jak mocno odbije się na gospodarce. Na teraz brak niepokojących sygnałów, ale na pewno jakieś reperkusje będą. Z tym się liczę. 

Z zawodnikami, rozumiem, jest Pan w kontakcie i żaden z nich oznak chorobowych nie przejawia…

Tak, jesteśmy w stałym kontakcie i nikt nie narzeka na stan zdrowia. Wszyscy podchodzimy do problemu zdroworozsądkowo i stosujemy się do wytycznych. 

Bierze Pan pod uwagę, że liga w tym roku w ogóle nie pojedzie?

Jako prezes Stali Gorzów nie widzę w tym momencie takiego zagrożenia. Na przykładzie Chin wydać, że da się wirusa opanować i mam nadzieję, że tak będzie i u nas. Liczę się z miesięczną przerwą.

Jak sytuacja rzutuje na Pana prywatny biznes, czyli firmę Cashbroker?

Powiem, że dobrze. Ludzie wpadają w pewien niezrozumiały popłoch i kupują waluty. Zainteresowanie walutami jest na ten moment bardzo duże i pytanie, ile to potrwa. 

Jakiś przekaz ma Pan do gorzowskich kibiców?

Tylko jeden. Pokażmy, że jedziemy razem na dobre i na złe. Stosujmy się do wytycznych, unikajmy kontaktów i mam nadzieję, że jak najszybciej zobaczymy się na stadionie.