Kanclerz: Decyzję o jeździe Orwata podjął wyłącznie lekarz. Przypominam, że to my byliśmy gośćmi

fot. Paweł Prochowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sytuacja z drugiego wyścigu meczu Unii Tarnów z Abramczyk Polonią Bydgoszcz na długo pozostanie w pamięci sympatyków czarnego sportu. To właśnie w juniorskiej gonitwie doszło do bardzo groźnie wyglądającego wypadku Tomasza Orwata i Mateusza Błażykowskiego. Gdy wydawało się, że młodzieżowcy gości zakończą udział w zawodach, lekarz podjął decyzję o tym, że Orwat jest zdolny do dalszej jazdy. Postawa 21-latka w kolejnych dwóch startach wzbudziła wątpliwości, czy medyk właściwie i bez nacisków ze strony prezesa Abramczyk Polonii Bydgoszcz ocenił stan zdrowia zawodnika.

Zaraz po wspomnianym zdarzeniu w mediach społecznościowych rozpętała się burza na temat prawidłowości diagnozy lekarskiej. Część obserwatorów stwierdziła, że wpływ na decyzję lekarza mógł mieć fakt, iż bez startu Orwata w powtórce, bydgoszczanie straciliby punkt. Piotr Szymański, przewodniczący GKSŻ, podkreślił, że bardzo nie spodobała mu się ta sytuacja.

– Ja oceniam tę sytuację tak samo jak obserwatorzy. Zdrowie zawodników jest najważniejsze. To była decyzja wyłącznie lekarza wyznaczonego przez miejscowych, a nie przez nas. Przypominam, że to my byliśmy gośćmi w tym pojedynku. Jeśli mamy osobę, która na zawodach czuwa nad zdrowiem żużlowców, to ona podejmuje takie decyzje – mówi nam Jerzy Kanclerz, sternik bydgoskiego klubu.

– Nie jestem lekarzem i to nie ja podjąłem decyzję o tym, że Tomek Orwat dalej pojedzie. Nie mam kwalifikacji do orzekania o czyimś zdrowiu. Mam też jednak swoje obowiązki jako menedżer oraz prezes i postanowiłem wkroczyć, gdy widziałem, co się dzieje. Uznałem, że należy wycofać Tomka z zawodów. Mimo tego, że Tomek był zdaniem lekarza zdolny do jazdy, to już dalej nie pojechał – kontynuuje.

Zdarzenie z sobotniego spotkania wywołało także dyskusję na temat procedury badania zawodników po wypadkach. Ten przypadek oraz sytuacja z meczu barażowego z sezonu 2018, w którym do powtórki wyścigu przystąpił wyraźnie obolały Sebastian Niedźwiedź, wskazują na to, że badania powinny być bardziej szczegółowe.

– Nie byłem tak blisko i nie wiem, jak to badanie dokładnie wyglądało. Tak to jednak wygląda, że osoby trzecie w tych badaniach nie mogą uczestniczyć. Ojciec Mateusza Błażykowskiego, gdy pojechali do szpitala, też przez pewien czas nie mógł być z synem – tłumaczy szef klubu ze Sportowej.

Co najważniejsze, wszystko wskazuje na to, że sytuacja zakończy się na wielkim strachu. Sternik Abramczyk Polonii zdradził, że żużlowcy wyszli już ze szpitala. – Mateusz i Tomek są już w swoich domkach. Trochę w szpitalu spędzili, ale już w nocy byli w domach. W poniedziałek przejdą już takie fachowe, szczegółowe badania i zobaczymy, co dalej. Na pewno trochę przerwy im się przyda, ale jak będzie, to zobaczymy. W razie czego, mamy w odwodzie innych młodzieżowców. Są Nikodem Bartoch czy Mateusz Jagła, więc na pewno sobie poradzimy – podsumowuje Kanclerz.  

BARTOSZ RABENDA

Kanclerz: Decyzję o jeździe Orwata podjął wyłącznie lekarz. Przypominam, że to my byliśmy gośćmi