Jakub Jamróg. FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W ostatnich tygodniach, ze względu na opóźnioną inaugurację rozgrywek żużlowych, coraz więcej zawodników decyduje się na szukanie pracy niezwiązanej z czarnym sportem. Młody Duńczyk, Sam Jensen został kowalem, Nicolai Klindt wysłał swoje CV do wielu popularnych dyskontów, a Michał Gruchalski zastanawia się nad podjęciem pracy jako kurier. Jeśli sezon nie wystartuje, innego zajęcia zamierza poszukać także żużlowiec Speed Car Motoru Lublin – Jakub Jamróg.

– W przypadku braku sezonu jakąś pracę musiałbym znaleźć. Już teraz mam problem z tym ciągłym siedzeniem w domu i czekaniem aż coś się ruszy – mówi nam tarnowianin. – Umysł żużlowca jest zaprogramowany tak, że ten czas od kwietnia jest bardzo intensywny. Kwestia szukania pracy nie byłaby nawet spowodowana tym brakiem zarobków, bo myślę, że ten rok jakoś bym przetrzymał, ale właśnie tym, że ja muszę coś robić. A to, że poszedłbym do zwykłej pracy, będąc sportowcem? Jestem nie w ciemię bity i dla mnie to żaden problem – dodaje.

Pewne jest to, że jeśli sezon ruszy, to nie będzie on zwyczajny dla zawodników. Żużlowcy już zostali poinformowani o tym, że muszą pogodzić się z renegocjacją kontraktów. Wciąż nie wiemy jednak, jak wysokie będą wspomniane cięcia.

– Cały czas czekamy na to, co się wydarzy i jakie będą decyzje. Raczej spodziewam się, że to będą odgórne regulacje i liczę, że będą one odpowiednie dla nas wszystkich. Problem jest, bo żużel polega na tym, że od października właściwie tylko się wydaje, a od kwietnia dopiero się zarabia i to wszystko się wyrównuje. W przypadku, gdy nie zaczynamy zarabiać, to każdy się niecierpliwi, bo ma świadomość kosztów, jakie poniósł – tłumaczy podopieczny Jacka Ziółkowskiego.

Zastój gospodarczy spowodowany koronawirusem sprawia, że w coraz gorszej sytuacji są przedsiębiorcy, którzy wspierają kluby i zawodników. Najpierw zamierzają oni ratować własne firmy, a dopiero potem myśleć o wspieraniu żużlowców. 29-latek nie dostał jeszcze jednak żadnych informacji dotyczących tego, że sponsorzy mieliby się wycofać ze współpracy.

– Ja mogę powiedzieć, że przez ten czas jeszcze bardziej przekonałem się do moich sponsorów. Dzwoniłem, rozmawiałem i, póki co, nie mamy żadnych informacji, żeby umowy nie miały zostać dotrzymane. Podczas rozmów było słychać zrozumienie z każdej ze stron. Wiadomo, że czasy są trudne. Każdy z moich sponsorów chce się z umów wywiązać, więc jest to dla mnie pozytywne – kończy Jamróg.  

BARTOSZ RABENDA