Craig Cook fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Pandemia koronawirusa sprawiła, że na początku maja nie rozmawiamy o tym, jak żużlowcy weszli w sezon i co mogą osiągnąć w poszczególnych rozgrywkach. Częściej dyskutuje się o nowych kontraktach, pracy wykonanej przez zawodników w okresie izolacji oraz tym, jak ten trudny czas wpłynie na ich dyspozycję. Pozytywne aspekty aktualnej sytuacji dostrzega Craig Cook, który szykuje się do kolejnego sezonu w barwach King’s Lynn Stars.  

– Myślę, że to był dobry czas na to, aby zastanowić się nad tym, w którym miejscu życia się jest. Ta sytuacja otworzyła także niektórym oczy na działanie NHS (publiczna służba zdrowia w Wielkiej Brytanii – dop.red.). Moja partnerka, Charlotte, jest pielęgniarką. Cieszę się, że wreszcie docenia się pracowników pierwszej linii frontu. Szkoda, że ​​potrzebne było do tego coś w rodzaju koronawirusa – mówi Cook na łamach Speedway Star.

– Widzę, jak poważny jest ten wirus i widzę jego codzienny wpływ na Charlotte. To sprawia, że ​​doceniam proste rzeczy i jak najlepiej wykorzystuję to, co mam – dodaje.

Brytyjski żużlowiec chciałby, aby obecna sytuacja wpłynęła na to, że więcej uwagi będzie się poświęcać ludzkiej psychice. Cook słynie z wybuchowego charakteru i nieraz miał przez to problemy podczas zawodów żużlowych. W ubiegłorocznych rozgrywkach, podczas meczu Eastbourne Eagles z Glasgow Tigers, starł się on z jednym z wirażowych.

– Może dzięki temu ludzie uświadomili sobie znaczenie zdrowia psychicznego. Bycie w zamknięciu dotknęło teraz wiele osób, ale są też takie osoby, które walczą o swoje zdrowie psychiczne od wielu lat – kontynuuje 33-latek. – Prawdopodobnie 90 procent życia spędzam w izolacji, tylko z własnymi myślami. Ludzie myślą, że jestem ignorantem, ale tak naprawdę, szczególnie na spotkaniach żużlowych, żyję po prostu we własnym świecie. Czuję się niezrozumiany i większość ludzi o podobnych umysłach powiedziałaby to samo – tłumaczy zawodnik z Whitehaven.

Były uczestnik cyklu Grand Prix nie ukrywa, że dłuższa przerwa od żużla wyszła mu na dobre. W ostatnich miesiącach poświęcał znacznie więcej czasu rodzinie i zajął się sprawami, na które w okresie rozgrywek żużlowych nigdy nie miał czasu.

– Szczerze mogę powiedzieć, że po raz pierwszy od ponad 12 lat miałem prawdziwą przerwę. W ciągu tych kilku miesięcy zmieniłem się. Na początku trochę martwiłem się, jak może to na mnie wpłynąć, ale zdecydowanie dobrze się przystosowałem – wyjaśnia.

– Bardzo się cieszę z czasu spędzonego w domu z moją córką. Kiedy tylko mogłem, jeździłem też na rowerze górskim w okolicach Kumbrii. Uwielbiam miejsce, w którym mieszkam i teraz mogę się cieszyć jazdą na rowerze w lepszej pogodzie. W trakcie sezonu nie byłoby na to szans – podkreśla Cook.

BARTOSZ RABENDA