Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dziś, zgodnie z „job desciption” tego portalu, słów kilka o żużlu. Przed tygodniem pisałem, że siatkówka jest naszym sportem narodowym. Prawda to, podtrzymuję! Co nie zmienia faktu, że naszym sportem narodowym, tyle że nieolimpijskim jest żużel. Namiętni gracze w „totka” znają tę dyscyplinę z racji tego, że zawsze była na końcu tabeli sportów – z racji alfabetycznych,oczywiście. Jednak kibice znają ją z racji sukcesów sportowych.

Porównania z siatkówką nasuwają się same. I „czarny sport”, czyli żużel i „siatka” mają u nas w Polsce najsilniejsze ligi na świecie. Są nimi Ekstraliga, gdy chodzi o „speedway” oraz Polska Liga Siatkarska (PLS), gdy chodzi o piłkę siatkową.

Dobrym pretekstem, aby dziś skupić się na żużlu jest fakt, że Polacy  dopiero co, w ostatni weekend wywalczyli na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu tytuł drużynowego mistrza świata. Dramaturgia tych zawodów była niesamowita, jakby wymyślał ją najęty scenarzysta, którego zawodowym zadaniem jest pokazać, jak wielkie emocje towarzyszą żużlowi – dyscyplinie, której stulecie na świecie właśnie obchodzimy.

Żużel wymyślono na Antypodach, a w naturalny sposób z Australii przywędrował do brytyjskiej „Macierzy”, gdzie rozsiano go po Europie.

O żużlu mogę w nieskończoność. Dziś nie będę pisał o sukcesach sportowych – o tym proponuję za tydzień. Teraz wolę skupić się na aspektach pozasportowych. Żużel jest sportem bardzo kontuzjogennym. Gdy w swoim czasie przez osiem lat byłem wiceprezesem, potem prezesem, a potem znowu wiceprezesem klubu żużlowego Sparta Wrocław – w tamtym okresie czyli w latach 1997-2005, zrobiliśmy anonimowe ankiety dla kibiców. Anonimowe, a więc z dużym prawdopodobieństwem, że odpowiedzi na pytania zawarte w ankiecie były szczere. Żużlowi kibice pytani przez nas, jaki jest główny powód, że chodzą na żużel, poza wiernością dla barw klubowych i emocjami czysto sportowymi wskazywali bardzo często – aż 17%! – ni mniej, ni więcej tylko… chęć oglądania upadków i groźnych upadków na torze! Cóż, tacy jesteśmy.

Żużel to sport dla twardych facetów, którzy łamią obojczyki, ręce, nogi, bywa, że kręgosłupy, doznają wstrząsu mózgu, a nierzadko jeżdżą z nogą czy ręką w ortezie. To fakt. Jak to pogodzić z innym faktem, że właśnie w żużlu jest najwięcej… samobójców!? Czyżby mocarze na torze przestawali być mocarzami poza nim i nie potrafili sobie psychicznie poradzić z życiem.bądź już w trakcie kariery zawodowej bądź już po jej zakończeniu? Oto jest pytanie.

Naszym żużlowcom i trenerowi Rafałowi Dobruckiemu gratuluję powrotu na tron w żużlowym mundialu czyli w Drużynowym Pucharze Świata. Byli faworytami – nie zawiedli. Wygrali po ciężkim boju z Brytyjczykami, ale wygrali. Słuchanie „Mazurka Dąbrowskiego” po takich zawodach, to doprawdy piękna sprawa ! Zwłaszcza,gdy następuje to po kilkuletniej przerwie,gdy drużynowych mistrzostw świata w ogóle nie rozgrywano,bo zastąpił je Speedway of Nations, czyli w praktyce MŚ par.