Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nadzieja umiera ostatnia. Tak, byłem na Stadionie Narodowym na ostatnim meczu eliminacji grupowych do EURO 2024 z Czechami. Zwykle w loży prezydenckiej, której gospodarzem jest prezes PZPN Cezary Kulesza było sporo VIP-ów, polityków, ministrów. Teraz poza mną i ministrem sportu i turystyki Kamilem Bortniczukiem nie było nikogo. Jak reprezentacja jest na fali – meldują się niemal wszyscy, przybywają drzwiami, oknem ,a nawet kominem. Kiedy Biało-Czerwonym zagląda w oczy widmo totalnej klęski Bardzo Ważne Osobistości oglądają mecze reprezentacji w telewizorach w domowych pieleszach…

 

Przyszłoroczne mistrzostwa Europy zgromadzą rekordową ilość reprezentacji – i byłoby dużym wstydem w nich nie wystąpić. Nie byłoby dla takiej sytuacji żadnego usprawiedliwienia. Zwłaszcza dla Polski, która przed niespełna rokiem zameldowała się w „szesnastce” najlepszych zespołów świata na Mundialu w Katarze.

A ponadto Euro 2024 jest „za miedzą” – w Republice Federalnej Niemiec. To wielka okazja dla polskich kibiców, aby zameldować się tam w imponujących ilościach i głośno skandować: „Polacy, gramy u siebie!”. Siłą rzeczy w Katarze naszych była głośna, ale garstka. Na MŚ 2018 w Rosji przyjechaliśmy w większej liczbie, ale jednak nawet wtedy – nie mówię o dniu dzisiejszym – było tam dojechać znacznie, znacznie trudniej (odległości, wizy) niż do Niemiec.

Cóż, trzeba teraz wygrać baraże. Wiadomo, że półfinał zagramy z Estonią – i mimo wszystko trudno nie być optymistą przed tym meczem. Potem – nie dzielmy skóry na niedźwiedziu, ale mówię o możliwościach – zagramy w finale. Może z Walią? Tu zaczną się schody, bo akurat Walia wyeliminowała Ukrainę w barażach o zeszłoroczny Mundial. W barażach groziła nam Chorwacja, trzecia drużyna ostatnich mistrzostw świata, lecz na szczęście udało się jej wygrać w decydującym meczu, choć do przerwy tylko remisowała.

Cóż, mimo beznadziejnej gry naszej reprezentacji w tych eliminacjach – na 8 meczów wygrała raptem 3, w tym 2 z Wyspami Owczymi – jakby nie zabrzmiało to paradoksalnie, ale uważam, że jest duża szansa oba mecze barażowe wygrać i jednak pojechać na EURO 2024.

Psioczymy na reprezentację, bo psioczymy, ale jak już napisałem na początku: „nadzieja umiera ostatnia” – bo prawdziwy kibic wierzy do końca. Baraże odbędą się za 4 miesiące, a do tego czasu może się zmienić w naszym futbolu na tyle, że jednak doczołgamy się do „niemieckich” mistrzostw Europy. To naprawdę realne. To „tylko” dwa wygrane mecze…

RYSZARD CZARNECKI