Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ogłoszono wyniki corocznego plebiscytu „France Football”. I co? I nic. Mam to w nosie. Ba, mogę nawet sformułować to inaczej i odnieść się do innej części ludzkiego ciała, ale tego nie zrobię („ Ada, to nie wypada !”), bo czytają mnie także kobiety i dzieci.

 

Kompletnie mnie ten „plebiscyt” od siedmiu boleści nie obchodzi. Albo, mówiąc ściśle, obchodzi mnie on tyle, co zeszłoroczna pora deszczowa w Zimbabwe, gdzie niedawno byłem. Ów „plebiscyt” kiedyś w rękach Francuzów, teraz praktycznie w rękach FIFA już dawno jest parodią, żeby nie powiedzieć: paranoją. Jest grą znaczonymi kartami, w której nie muszę, nie chcę i nie będę brał udziału nawet jako zwykły widz i konsument. Nie lubię po prostu ordynarnych ustawek.

Nie lubię złodziejstwa ubranego w sztafaż spektakularnych uroczystości transmitowanych przez telewizje na cały świat. Widząc te cykliczne już oszustwa wzruszam ramionami i odwracam się plecami. Niech sobie wybierają, kogo chcą . A wybierają złodzieje, którzy w ostatnich latach  ukradli dwie „Ballon d’Or” Robertowi Lewandowskiemu. W roku 2020 plebiscyt odwołano rzekomo z powodu pandemii i zdemolowania rozgrywek ligowych w wielu krajach. To było kłamstwo , bo wszystkie ligi dokończyły swoje wzmagania ,choć oczywiście bez kibiców. Wszystkie – poza jedną czyli… francuską. Chociaż i tam „Lewy”  nie miał żadnego konkurenta.

Rok później znów „Złota Piłka”  należała się mu jak psu zupa. Polak wygrał wszystko: mistrzostwo Niemiec, Puchar Niemiec i Ligę Mistrzów , w której zdobył fenomenalna liczbę goli i asyst. Ale nagrodę przyznano Messiemu, który w roku obecnym na nią zasłużył, ale w roku 2021 na pewno nie.

Dla mnie krzywda Polaka wystarczy żeby plebiscyt „FF” wywalić definitywnie na śmietnik. Ale przecież nie była to tylko jego krzywda. Przed 13 laty przyznano Złotą Piłkę znowu Messiemu , a nie tym, którzy o wiele bardziej na nią zasłużyli – choćby Holendrowi Sneijderowi, który z Interem Mediolan wygrał mistrzostwo Italii, Puchar Włoch I Ligę Mistrzów i poprowadził „Pomarańczowych” na Mundialu w RPA do srebrnego medalu. Na pewno tez wielokroć bardziej od Messiego zasłużył się w futbolowym roku 2010 Hiszpan Iniesta, który poprowadził swój kraj do mistrzostwa świata, a w finale strzelił decydującego gola (skądinąd Holandii Sneijdera…).

Przed 10 laty też okradziono ze „Złotej Piłki” podporę Bayernu Monachium i reprezentacji Francji – pamiętacie łysego gościa, który biegał od bramki do bramki, jakby miał motor w siedzeniu ?  Nazywał się Ribery. Monachijczycy zdobyli wtedy, w sporej mierze dzięki niemu (i Lewandowskiemu!) nie tylko tradycyjnie mistrzostwo Niemiec i Puchar RFN, ale też przede wszystkim w wielkim stylu Ligę Mistrzów. I co? Nagrodę „FF” dostał… Ronaldo. W myśl niepisanej, ale praktykowanej zasady, że wygrać może każdy, wszakże pod warunkiem, iż nazywa się Messi lub Ronaldo (wyjątek w postaci Benzemy przed rokiem tylko potwierdza te regułę!).

Dlatego mówię „pas” tej szopce „Made in France” i „Made in FIFA”. Dość!