fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Krzysztof Buczkowski wciąż pracuje nad dojściem do pełnej sprawności po kontuzji odniesionej na początku grudnia. 34-latek złamał lewą kość udową podczas jednego z treningów na motocrossie. Z kapitanem MRGARDEN GKM-u rozmawiamy o przebiegu długiej rehabilitacji, prognozach na temat tego kiedy sezon może wystartować, a także o sposobach na nudę, gdy trzeba zostać w domu.

W zeszłym tygodniu zakończyliście zgrupowanie przedsezonowe. W przypadku MRGARDEN GKM-u było to zgrupowanie na miejscu. Nie wolałbyś pojechać gdzieś dalej na tę integracyjną część przygotowań?

Grudziądzki klub od lat nie planuje takich typowych wyjazdów zimowych i już się do tego przyzwyczailiśmy. Czasem, jeśli nasz tor nie był jeszcze gotowy do pierwszych treningów, po zimie, wyjeżdżaliśmy trochę potrenować do Niemiec. Dla mnie te zgrupowania na miejscu są bardzo fajne. Trochę pochodziliśmy po sponsorach, porozmawialiśmy, postrzelaliśmy razem na strzelnicy. Był to fajny czas. Szkoda tylko, że nie wszystko mogło się odbyć ze względu na aktualną sytuację.

Koronawirus pokrzyżował nie tylko część Waszej integracji, ale także dalsze przygotowania do sezonu. Sztab szkoleniowy zalecił Wam jakieś ćwiczenia na okres zakazu treningów?

Jakichś szczególnych zaleceń nie dostaliśmy. Każdy z nas jest profesjonalistą i wie, że musi się dobrze prowadzić. Teraz jest trudny okres, ale to nie znaczy, że nie da się w żaden sposób ćwiczyć. Podtrzymujemy formę i czekamy na dalszy rozwój sytuacji. Oczywiście, jest to niewygodne dla całego środowiska, ale trzeba się z tym pogodzić.

To opóźnienie sezonu akurat dla Ciebie może się okazać szczęściem w nieszczęściu. Rehabilitujesz się bowiem po ciężkiej kontuzji…

Nie chciałbym źle zabrzmieć, bo to, co się dzieje jest przykre, ale mi obecna sytuacja na pewno pomoże w dojściu do pełnej sprawności przed startem rozgrywek. Plan był taki, że 20 marca chciałem spróbować wyjechać na tor. Wtedy byśmy zobaczyli w jakim kierunku musimy dalej iść. Teraz mam trochę więcej czasu, by się do tego wyjazdu lepiej przygotować.

Fot. Jarosław Pabijan

Na jakim etapie rehabilitacji zatem jesteś?

Minęło 3,5 miesiąca od wypadku. Na tak poważny uraz jest to niewystarczający czas na dojście do pełnej sprawności. Wykonaliśmy jednak kawał dobrej roboty. Dzięki temu już teraz mogę trenować z 80-procentowym obciążeniem. Teraz dojdzie jeszcze ten czas dodatkowy, więc myślę, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Chcę wszystko doszlifować, aby być już gotowym na 100 procent.

Jesteś w stanie określić kiedy możesz wrócić do stuprocentowej sprawności?

Trudno to przewidzieć. Mogę powiedzieć, że dzisiaj czuję się znacznie lepiej niż na przykład 2 tygodnie temu. Podczas tej rehabilitacji były naprawdę różne momenty. Najpierw był bardzo szybki postęp i wydawało się, że uda się wrócić szybko. Potem to wszystko przyhamowało, wręcz zastopowało, a następnie znów ruszyło. Staram się robić swoje i wrócić jak najszybciej.

Będziesz szukał jakiejś okazji do spróbowania jazdy podczas zakazu treningów? Przemysław Pawlicki pojechał chociażby na nielicencjonowany tor na ranczu swojego ojca.

Nie, niczego szukał nie będę. Ten czas wykorzystam na przygotowania w inny sposób. Uważam, że w moim przypadku nie ma potrzeby szukania jakiegoś toru tylko po to, żeby wyjechać. Poczekam aż zakaz zostanie zniesiony i wtedy zobaczymy jak to wszystko wygląda.

Jesteś przygotowany na taki scenariusz, że sezon w ogóle nie wystartuje? Niektórzy żużlowcy mają swoje biznesy niezwiązane z żużlem.

Ja zawsze koncentrowałem się na sporcie, starałem się być jak najlepszym i z tego żyję. Wiadomo, że każdy jakoś stara się zabezpieczyć, odłożyć coś na gorsze czasy. Myślę jednak, że nie możemy rysować tego w tak ciemnych barwach. Trudno jest ocenić jak to wszystko się potoczy, ale nie ma co zakładać, że żużla nie będzie. Ja sam myślę, że nie będzie tak źle. Czekamy na rozwój wypadków i obyśmy niedługo wyjechali na tory.

A wyobrażasz sobie start rozgrywek na przykład w czerwcu?

Byłby to na pewno bardzo krótki, ale za to intensywny sezon. Klimat też się nam ociepla, więc ewentualnie moglibyśmy jeździć dłużej niż do tej pory. Może nawet wyszłoby nam to na dobre. Kibice w czerwcu byliby jeszcze bardziej spragnieni żużla, a sezon mógłby okazać się atrakcyjniejszy. Byłoby intensywnie, ale jakoś byśmy sobie z tym poradzili. Ja póki co w spokoju czekam na kolejne decyzje.

Na koniec powiedz w jaki sposób radzisz sobie z tym ciągłym siedzeniem w domu. Po takim czasie masz już pewnie tego dosyć.

Na pewno nie jest tak, że się nudzę. Można przecież czasem wyjść pospacerować czy pojeździć na rowerze. W domu też jest sporo rzeczy do robienia. Ostatnio spędzałem w nim dużo czasu, zwłaszcza na siłowni, bo to bardzo ważny element mojej rehabilitacji. Poza ćwiczeniami można obejrzeć telewizor czy posłuchać muzyki. Trzeba się do tego przystosować i czekać na to co będzie dalej.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA