Brandon Wróblewski podczas treningu w Scunthorpe
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Wielu jest młodych chłopców, mających marzenia o wielkiej sławie i karierze sportowca, jednak tylko garstce z nich udaje się „wstrzelić” w odpowiedni moment, znaleźć niszę czy po prostu eksplodować talentem, mając przy tym ogromne szczęście trafić na swej drodze na odpowiednie osoby, bez których nie można zrobić kroku naprzód. Przeszkód do pokonania po drodze jest bardzo dużo i trzeba potrafić im się przeciwstawić. Przekonuje się o tym młody Brandon Wróblewski, który niemal od urodzenia mieszka w Anglii. 13-latek tam rozpoczął swoją przygodę z czarnym sportem, choć marzy o tym, by w przyszłości ścigać się dla Polski. Jest też przy tym idealnym przykładem młodego chłopaka, który musi borykać się z problemami na swojej drodze do profesjonalnej kariery, o czym opowiada jego tata, Artur.

Panie Arturze, od kiedy mieszkacie w Anglii i skąd pomysł, aby Pana syn Brandon uprawiał żużel? Ktoś go do tego namówił czy sam zaraził się magią tego sportu?

Brandon niemal od urodzenia żyje w Anglii. Do uprawiania żużla namówiłem go ja osobiście, ponieważ to zawsze było moim wielkim marzeniem, kiedy byłem małym dzieckiem. Nie było mi to jednak pisane, gdyż urodziłem się w innych czasach, choć zaledwie kilka kroków od toru w Bydgoszczy. Zawsze, jak tylko usłyszałem warkot motocykli na stadionie, to od razu pędziłem zobaczyć, kto jeździ. Fascynowało mnie to, chciałem spróbować, ale moja mama nie zgodziła się. Powód? Strach. Dziwić się temu nie mogę. A co do Brandona, szczerze nie miałem pojęcia, że to zajdzie tak daleko, choć wiem, że może jeszcze dalej. To miała być tylko zabawa, ale widzę – zresztą nie tylko ja – że za każdym razem, gdy wyjeżdża na tor to staje się coraz lepszy. Z treningu na trening czyni niesamowite postępy. Ostatnio podjęliśmy decyzję, aby wsiadł na profesjonalny motocykl o pojemności 500cc. Jak go zobaczyłem, to osłupiałem, ponieważ radził sobie tak gładko, jakby robił to od bardzo dawna.

A kiedy zaczęła się przygoda Brandona z czarnym sportem?

Stosunkowo nie tak dawno temu, bo miał wówczas jedenaście lat, a teraz ma trzynaście. Kiedy zauważyłem, że ma talent i go do tego ciągnie, to zaczęliśmy brać udział w dosłownie każdych zawodach. Mamy to szczęście, że mieszkamy w miejscowości Corby, która leży mniej więcej w centralnej części Anglii, więc możemy jeździć zarówno na północy, jak i na południu. Nie każdy ma taką możliwość z uwagi na duże odległości.

Jak zatem było na początku? Od czego zaczynał, a w jakim miejscu znajduje się w chwili obecnej?

Mój syn spełnia moje marzenia (śmiech). Zaczęło się niewinnie, ponieważ dostał ode mnie swój pierwszy motor, taką niewinną zabawkę. A młody wtedy zaskoczył mnie po raz pierwszy, gdyż od początku odkręcał gaz do oporu, niczego się nie bał i po chwili tej zabawce zwyczajnie brakowało mocy. Silnik był zajeżdżany, defekt za defektem. Następnie kupiłem mu pitbike’a, z którym kilka razy wybraliśmy się na tor motocrossowy. Tam jednak czegoś brakowało, to nie było to. I właśnie wtedy postanowiłem, że zabiorę syna na zawody w Peterborough. Od tego momentu zaczęło się na dobre. Dowiedziałem się o organizowanych w Scunthorpe zawodach treningowych, pożyczyliśmy sprzęt od organizatora, a po treningu musiałem Brandonowi kupić małą „żużlówkę” bo tak się zaraził, od pierwszego wejrzenia (śmiech). Dobrze, bo mógł od tej pory trenować na własnym sprzęcie.

Brandon Wróblewski na swoim pierwszym motorku

Rozumiem, że od tego momentu zaczęły się regularne treningi, pierwsze zawody?

Dokładnie tak, Wayne Carter, były zawodnik, pewnego razu zaproponował nam udział w zawodach organizowanych na dużym torze w Scunthorpe. Oczywiście pojechaliśmy tam i Brandon zajął drugie miejsce w randze support class 125cc. A ja byłem z niego dumny. W samym 2019 roku zdobył naprawdę dużo nagród i pucharów w zawodach amatorskich, ponieważ tylko w takich mógł startować. Jednak miał okazję ścigać się z najlepszymi zawodnikami z Anglii i wcale od nich nie odstawał, a często okazywał się szybszy na torze.

Trofea zdobyte przez Brandona Wróblewskiego w 2019 roku

Czy Brandon z pojemności 125cc przeszedł od razu na profesjonalną „pięćsetkę”?

Z uwagi na brak paszportu i braku dostępu do brytyjskich mistrzostw młodzieży, podjęliśmy decyzję, że ominiemy klasę 250cc i pójdziemy od razu na żywioł, wsadzając młodego na profesjonalny motocykl żużlowy o pojemności 500cc. Ze względów ekonomicznych również było to chyba bardziej opłacalne, ponieważ tych mniejszych silników na rynku nie ma zbyt wiele, więc koszty utrzymania mogą być większe. Nie każdy tuner się nimi zajmuje. Wobec tego Brandon wsiadł na „pięćsetkę”, a miało to miejsce dosłownie kilka dni temu.

Kto Wam pomaga, kto prowadzi Brandona i doradza mu w drodze do profesjonalnej kariery?

Oczywiście ja, na tyle, ile mogę, ale jestem laikiem i na wielu sprawach się nie znam. Mieliśmy ogromne szczęście poznać w Scunthorpe Dave’a Harrisa. Okazało się, że jesteśmy praktycznie sąsiadami i to właśnie on nam bardzo pomaga. To on, jako pierwszy zainteresował się Brandonem i dostrzegł w nim talent. Zaoferował swoją pomoc, zarówno jeżeli chodzi o przygotowania mentalne, jak i sprzętowe, ponieważ ja się na tym kompletnie nie znam. Jestem mu za to bardzo wdzięczny. Obecnie Dave pełni role mentora mojego syna, natomiast mechanikiem jest Radosław Rumiński, który opiekuje się również sprzętem Rohana Tungate’a.

Brandon Wróblewski i Dave Harris

Jak wygląda kwestia sponsorów, czy w Anglii łatwo jest zachęcić kogoś do pomocy młodym chłopakom?

Mogę mówić jedynie o nas, ponieważ nie jestem specjalistą. My nie mamy żadnych sponsorów, nie jesteśmy jeszcze chyba na odpowiednim etapie, a ja nie wiem nawet jak to się robi. Utrzymujemy się z mojej pracy, jestem kierowcą ciężarówki w Anglii i na tyle, na ile sytuacja finansowa mi pozwala, na tyle dbam o to, by Brandon miał wszystko, czego potrzebuje.

Kto jest największym idolem Brandona, na którym chciałby się wzorować?

Chyba nie jest do końca zdecydowany, bo zapytany o to czasami wymienia Bartosza Zmarzlika, a czasami Taia Woffindena, ale dobrze, bo wzoruje się na mistrzach świata, czyli na najlepszych w swoim fachu. Ostatnio powiedział mi, że bardzo polubił śp. Danny’ego Ayresa, ponieważ tydzień przed tą tragedią i jego śmiercią byliśmy razem na treningu w Rye House. Danny bardzo zainteresował się jazdą Brandona, obserwował jego poczynania na torze, a w parkingu dawał mu cenne wskazówki. Aby oddać mu cześć, mój syn poprosił mnie, abym na nowym kombinezonie wyszył mu numer 15, pod którym jeździł Danny.

Z jakimi problemami boryka się Pana syn, co stoi na przeszkodzie, aby mógł uczestniczyć w większej ilości zawodów?

Głównym problemem jest oczywiście brak angielskiego paszportu. Złożyliśmy wniosek o pobyt stały oraz kartę osiedleńczą już dawno temu, ale okazuje się, że Brandonowi angielski paszport na ten moment się nie należy. Zgodnie z tutejsza polityką, o jego przyznanie może się starać dopiero po ukończeniu 18-stego roku życia. To wyklucza u niego możliwość normalnego rozwoju oraz startów we wszystkich zawodach, choćby młodzieżowych mistrzostwach Wielkiej Brytanii. Młody posiada licencję juniora brytyjskiej federacji, ale co z tego, skoro nie może w pełni uczestniczyć w tutejszym speedwayu. Osobiście największy żal mam w kontekście ligi północnej, gdzie również tylko angielskie dzieci mogą brać udział. Nam pozwolono tylko ze względu na fakt, iż brakowało chętnych, ale punkty Brandona nie liczyłyby się do klasyfikacji. Jaki jest więc sens startować w tego typu zawodach? On tak samo się stara i naraża swoje zdrowie jak pozostali. Takie prawo i już.

Jak reaguje na zaistniałą sytuację sam Brandon? Mocno to przeżywa?

Oczywiście, że przeżywa, wciąż jest dzieckiem i pewne rzeczy trudno mu przełknąć. Obserwuje, jak jego dobrzy koledzy i znajomi ścigają się w zawodach, w których on nie może. To z pewnością negatywnie na niego wpływa. Sam przyznał ostatnio, że jest zawiedziony tą polityką i w przyszłości, jeżeli tylko udałoby mu się zrobić karierę, to chciałby jeździć dla Polski. Chęci mu nie brakuje i uwielbia się ścigać. W tym miejscu jest też kolejny powód, dlaczego zdecydowaliśmy się przejść od razu do klasy 500cc. W Anglii może się na takim motocyklu ścigać już w wieku 14 lat, mając rekomendację od kogoś ze świata speedwaya, natomiast w Polsce trzeba mieć 16. Wobec tego mamy więcej czasu na przygotowania, co w przyszłości z pewnością zaprocentuje.

Jakie wobec tego macie plany związane z dalszym rozwojem kariery Brandona?

Nasz plan to po prostu nadal trenować tak dużo, jak to tylko możliwe i brać udział w jak największej ilości zawodów. A jak się potoczą dalsze losy, zobaczymy. Jestem w kontakcie z panem Jackiem Woźniakiem z Bydgoszczy, który zapraszał nas na pokaz umiejętności do Polski, jednak pandemia koronawirusa chwilowo storpedowała nam ten plan. Talentu i chęci do treningów Brandonowi nie brakuje, przeszkody, z którymi musimy się zmagać również go nie zniechęcają, także jesteśmy dobrej myśli.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia oraz realizacji swoich celów.

Dziękuję bardzo.

Rozmawiał SEBASTIAN SIREK

2 komentarze on Brandon Wróblewski – polski talent na Wyspach. Trudne początki młodego sportowca
    Slawek
    29 Jul 2020
     8:15am

    No proszę, oby więcej tak młodych chłopców z takim zapałem i nieważne czy to w Anglii, Polsce czy jakimkolwiek innym kraju.
    Powodzenia młody 😉

    Instagramowe dzieciaki
    29 Jul 2020
     4:08pm

    W Polsce nie pojeździ, u nas na mokrych i przyczepnych torach się nie jeździ.
    Polscy cyrkowcy z kolorowymi bidonami tylko na asfalcie. A potem nowy tatuaż i plejstejszon w busie.

Skomentuj

2 komentarze on Brandon Wróblewski – polski talent na Wyspach. Trudne początki młodego sportowca
    Slawek
    29 Jul 2020
     8:15am

    No proszę, oby więcej tak młodych chłopców z takim zapałem i nieważne czy to w Anglii, Polsce czy jakimkolwiek innym kraju.
    Powodzenia młody 😉

    Instagramowe dzieciaki
    29 Jul 2020
     4:08pm

    W Polsce nie pojeździ, u nas na mokrych i przyczepnych torach się nie jeździ.
    Polscy cyrkowcy z kolorowymi bidonami tylko na asfalcie. A potem nowy tatuaż i plejstejszon w busie.

Skomentuj