Wróciłem z Igrzysk w Tokio – gdzie byłem członkiem delegacji ścisłych władz Polskiego Komitetu Olimpijskiego – gdy nie ucichły jeszcze echa dwóch Grand Prix w Lublinie. Zwycięzcą zawodów na stadionie Motoru okazał się Wrocław i to w podwójnym tego słowa znaczeniu. Po pierwsze to Betard Sparta Wrocław uratowała zawody wypożyczając za darmo (podkreślam: za darmo!) plandekę, która przykrywała lubelski tor. Gdyby nie ona, zwycięzcą zawodów w weekend byłby Pan Deszcz.
Kluby z Wrocławia i Lublina nie są nadmiernie ze sobą zaprzyjaźnione, ale w tej sprawie Wrocław wykazał się niebywałą solidarnością i dzięki klubowi lidera tabeli Ekstraligi organizatorzy GP nie mają problemów z nowymi datami przekładanych zawodów. Po drugie sportowym tym razem zwycięzcą – oczywiście poza Zmarzlikiem – został też wrocławianin (od tego sezonu) – Artiom Łaguta. Pokazał on po raz kolejny, że ma nie tylko aspiracje, ale i żużlowe papiery na jednego z najważniejszych kandydatów do tytułu mistrza świata. Do Łaguty z głębi Rosji właśnie przyjechała rodzina i może to spowodowało, że wstąpił w niego bojowy duch. A może: jeszcze bardziej wstąpił, bo Artiom zawsze był wojownikiem, choć wojownikiem niekontrowersyjnym, w przeciwieństwie do jego brata, skądinąd brylującego drugi sezon w barwach Lublina.
Szkoda mi Maćka Janowskiego, ale powtarza się to, co było jego udziałem w kilku poprzednich sezonach: świetny start w cyklu GP, zwycięstwa, miejsca na podium, po czym coś się zacina.
Na koniec o Bartku Zmarzliku: ma wielkie szanse zostać po raz trzeci z rzędu mistrzem świata, ale musi uważać na Artioma Łagutę i obecnego niemal w każdym finale GP Lindgrena. Oni się nie położą i nie oddadzą mu złotego medalu za darmo. Na szczęście Bartek jest takim profesjonalistą, że na pewno jego nie dotyczy i nie będzie dotyczyć polskie powiedzenie: „Już był w ogródku, już witał się z gąską”. Tak, do naszego mistrza świata z Gorzowa nie ma zastosowania także inne polskie przysłowie: „Myślał indyk o niedzieli, a w sobotę łeb ucięli”. On doskonale wie, że musi zadbać o wszystkie szczegóły, a potem zostawić całe serce na torze, aby na koniec cyklu GP po raz trzeci usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego…
RYSZARD CZARNECKI
Żużel. Lebiediew nie szuka wymówek. Zdradził, nad czym musi popracować
Żużel. Łaguta jak kapitan. Mocno wspiera Woffindena w kryzysie!
Żużel. Huckenbeckowi spodobało się w Grand Prix. „Chcę zostać na dłużej!”
Żużel. GKM złapał oddech i rozbił Byki! Kościecha: Kamień spadł mi z serca
Żużel. Badania potwierdziły uraz. Fatalne wieści dla Byków!
Żużel. Wrocławianie pogrążeni w Toruniu! Odrodzony Przedpełski (RELACJA)