Niedawno informowaliśmy o nie do końca właściwym zachowaniu trenera Orła Łódź, Adama Skórnickiego, podczas poniedziałkowego meczu w Krośnie. Choć początkowo nie mogliśmy się z nim skontaktować, to Adam Skórnicki odezwał się sam i nie odmówił nam ustosunkowania się do całej sytuacji.
– Wasz rozmówca nie do końca przedstawił fakty tak, jak one naprawdę wyglądały. Inna sprawa, że anonimowo. Jeśli ktoś myśli, że uda się mnie wyprowadzić z równowagi, to jest w błędzie. Po pierwsze szatnie są zamknięte ze względu na reżim sanitarny. Po drugie – zawodnicy, jak pisaliście, owszem bili brawa, ale nie mojej skromnej osobie, tylko sędziemu po meczu, choćby za brak wykluczeń w biegu czternastym. Co ważne, w czasie kiedy zawodnicy bili brawa, nie padła ani jedna inwektywa pod adresem sędziego, ani z mojej strony, ani ze strony zawodników. Jeśli ktoś czuje się urażony moim zachowaniem, proszę zatem o osobisty kontakt i na pewno wytłumaczę sytuację. Jeśli zajdzie potrzeba -przeproszę. Nie mam z tym problemu. Najpierw chciałbym jednak usłyszeć konstruktywne argumenty. Co, gdzie i kiedy miało miejsce z mojej strony – mówi nam trener Orła Łódź.
Adama Skórnickiego zapytaliśmy również o poziom sędziowania. Sytuacja w biegu trzynastym poniedziałkowego spotkania (starcie Lebiediew vs Borodulin) wzbudziła sporo kontrowersji, również wśród kibiców przed telewizorami.
– Podtrzymuję swoje stanowisko, że powinniśmy wciąż pracować nad doskonaleniem sposobu sędziowania i właściwą oceną sytuacji na torach. Zdarza się bowiem, że odbiega ona od prawdy i rzemiosła żużlowego. W tym wszystkim chodzi o zdrowie tych, którzy narażają życie na torze. Jeżeli sędziowie są nie do końca kompetentni i zawodnicy widzą w jakich sytuacjach kogo wykluczają, to mamy do czynienia z następującym rozwojem wypadków. Zawodnik nie jedzie bezpiecznie i nie zawsze myśli o tym, co na torze, tylko jadąc, mając mało czasu na reakcję, zawodnik myśli kto sędziuje i jakie decyzje podejmie, jak zrobię to czy tamto i jak to zostanie odebrane. A żużlowiec nie powinien o tym myśleć – moim zdaniem – a raczej powinien skupiać się na poprawnym przeprowadzeniu ataku. Są miejsca na torze, gdzie może dojść do kontaktu i nic się nikomu nie stanie. Zawodnicy o tym wiedzą. Jeżeli zawodnicy wiedzą, że po każdym kontakcie ten, który do niego dopuścił, będzie wykluczony, to inni zawodnicy będą dążyć, aby być „dotykanymi”. Kiedyś jeździło się łokieć w łokieć, wypychało się zawodników i się jechało. Dziś mamy za wiele różnych interpretacji i przez to za dużo nerwów w tym wszystkim. Dopóki ktoś się tym porządnie nie zajmie, to tak będzie się działo jeszcze wiele lat i nic dobrego do żużla nie wniesie – podsumowuje Adam Skórnicki.
CZYTAJ TAKŻE
Nie wiem o co mu chodzi. Obie tzw. kontrowersyjne sytuacje sędzia ocenił prawidłowo. Te wywracanki po byle kontakcie, czy wręcz poszukiwanie kontaktu z zawodnikiem atakującym po kredzie to patola. Oczywiście przypadki sa różne, ale nie moze byc tak że „kontakt” jest bezwzględną przesłanką wykluczenia bez badania kontekstu całej sytuacji.
Zgadzam się w 100% prawidłowe decyzje sędziego jeśli chodzi o Lebiedievsa z Borodulunem i Kościucha z Milikiem jak ja to mówię jeździmy na żùżlu czy gramy w szachy
Nie zgadzam się Borodulin nie miał wyjścia po kontakcie z Lebiedievem . Nie powinien być wykluczony, bo zawinił Łotysz.
Żużel. Michelsen zdołowany po remisie. Nie zasłania się torem
Żużel. Bolesna porażka Orła. „Czternasty bieg nas pogrzebał”
Żużel. Jest wyraźnie pod formą. Trenuje od samego rana!
Żużel. Zmarnowana szansa Hampela. Kowalski i Woryna z awansem
Żużel. Martuszewski: Piękne Podkarpacie! (FELIETON)
Żużel. Fajfer przyznaje, że popełnił sporo błędów. Teraz zadebiutuje w lubuskich derbach