Żużel. Marcin Wójcik: Sądzę, że Motor będzie mocniejszą ekipą. W roli Wąskiego czułem się jak w latach osiemdziesiątych (WYWIAD)

fot. Motor Lublin
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Marcin Wójcik to bez wątpienia jeden z najwierniejszych kibiców Motoru Lublin. Pomysłodawca i założyciel kabaretu Ani Mru-Mru na bieżąco śledzi poczynania Koziołków, a także uczestniczy w wielu akcjach organizowanych przez klub. W wywiadzie z naszym portalem artysta podzielił się opinią na temat przyszłorocznej siły ukochanej ekipy, a także opowiedział o tym, jak wyglądały nagrania tegorocznych materiałów przedstawiających nowych zawodników lubelskiej drużyny.

Okres transferowy w pełni, ale siłę Motoru Lublin powoli możemy już oceniać. W pana ukochanej drużynie zmieniło się wiele, zarówno na pozycjach seniorskich, jak i juniorskich. Tym najważniejszym transferem wydaje się być Dominik Kubera. To dobry wybór prezesa Jakuba Kępy?

Myślę, że tak. Trzeba przyznać, że w tym roku tym rynkiem transferowym trochę rządził nowy regulamin. Wiele klubów, w tym Motor, miało zapewne inne plany, ale ostatecznie trzeba się było do tego regulaminu przystosować i szukać zawodników do 24 roku życia. Dla nas raczej to się źle nie poukładało, bo Dominik był przecież jednym z najbardziej łakomych kąsków na rynku transferowym. To młody zawodnik, który w Lublinie będzie chciał osiągać sukcesy i zapewne da wiele radości nam, kibicom.

Kolejnym świeżo zakontraktowanym seniorem w ekipie Motoru Lublin jest Krzysztof Buczkowski…

Ja muszę powiedzieć, że jestem fanem Krzyśka już od dłuższego czasu. To jest zawodnik, który jeździ bardzo widowiskowo, jest takim torowym walczakiem. Ma za sobą dwa gorsze sezony, ale mieliśmy już wiele takich przypadków kiedy zawodnicy wracali do formy w nowym miejscu. Myślę, że jemu może pomóc atmosfera w naszym Motorze. Tu zawsze tak było, że zawodnicy się wspierali i wzajemnie napędzali. Oczywiście malkontenci powiedzą, że Krzysiek ostatnio mało jeździł i bez sensu było brać takiego zawodnika. Należy jednak spojrzeć też na to, że rynek, jeśli chodzi o polskich seniorów, był bardzo ograniczony. Myślę, że wzięliśmy dobrego zawodnika. Poza tym, w razie gdyby któremuś z naszych seniorów nie szło, mamy mocnych juniorów, którzy są gotowi ich zastępować.

Od lewej: Marcin Wójcik, Waldemar Wilkołek i Michał Wójcik. fot. FB kabaretu Ani Mru-Mru

Tym nowym juniorem w ekipie Koziołków będzie z kolei Mateusz Cierniak. Myśli Pan, że ten zawodnik poradzi sobie po zmianie eWinner 1. Ligi na PGE Ekstraligę?

Jak mówiłem, że Dominik był jednym z najsmakowitszych kąsków na pozycję zawodnika do lat 24, tak Mateusz zdecydowanie był tym najbardziej pożądanym juniorem na rynku. Mati Cierniak ma olbrzymie perspektywy. Już wielokrotnie pokazywał, że może być z niego kawał zawodnika. W pierwszej lidze ścigał się świetnie, oby ten talent z każdym kolejnym rokiem procentował. Pamiętajmy jednak, że w Motorze jest też Wiktor Lampart. Wiem, że on nie jest zadowolony z poprzedniego sezonu i będzie chciał pokazać, że też ma papiery na bycie wielkim zawodnikiem. Już w zeszłym roku mówiło się, że możemy mieć najlepszą parę juniorów. Teraz pod tym względem wyglądamy jeszcze mocniej i liczę, że pokażemy to na torze.

Nie sposób nie porównać teraz tych nowych zawodników z tymi, którzy musieli Motor opuścić. Kubera, Buczkowski i Cierniak dadzą więcej niż dawali Zagar, Jamróg i Miesiąc i Trofimow?

Tu jako kibic przyznam, że bardzo żałuję odejścia Mateja. Wszyscy się z nim zżyliśmy przez ten rok. Regulamin sprawił jednak, że musiał się z nami pożegnać. Moim zdaniem Dominik będzie w stanie go zastąpić. Myślę, że na tej pozycji nie straciliśmy, a możemy nawet zyskać. Podobnie jest w przypadku Krzyśka Buczkowskiego. Ten nasz duet Paweł Miesiąc-Kuba Jamróg miał różne mecze, ale zawsze jakąś cegiełkę do tego wyniku dokładał. Bywały mecze, że gorzej jechał Jarek Hampel, to ci zawodnicy wtedy starali się ten wynik poprawić. Podoba mi się jednak to, że my jeździmy całym zespołem. Teraz też na pewno tak będzie, że zawodnicy będą się uzupełniać. Może nie jesteśmy jakimś wielkim kandydatem do złota, ale sądzę, że w przyszłym roku Motor będzie mocniejszą ekipą.

Można powiedzieć, że Pan, wraz z kabaretem Ani Mru-Mru, dołożył swoją cegiełkę do omawianych przez nas transferów. Uczestniczył Pan bowiem w materiałach zapowiadających nowe kevlary i prezentujących zakontraktowanych zawodników. Za scenariusz tych produkcji też odpowiada Ani Mru-Mru?

Tak, za scenariusz odpowiadaliśmy my. Od początku wiedzieliśmy jednak, że prezes Kępa będzie chciał w tych filmikach nawiązać do tych wszystkich akcji związanych z helikopterem dla Bartka Zmarzlika czy wyczekiwaniem na lotnisku na Taia Woffindena. Już wtedy z Waldkiem mieliśmy świadomość, że to będzie się kręcić wokół tej słynnej sceny z „Killer-ów 2-óch”. Jedna z firm, która sponsoruje Motor zdecydowała się nieodpłatnie użyczyć śmigłowiec i dzięki temu mogliśmy tak ten filmik zrealizować. Nasza rola była w tym, żeby to fajnie, z przymrużeniem oka przedstawić.

Mówi się już, że marketingowo Motor zdobył mistrzostwo Polski na długo przed sezonem…

Zatem bardzo miło nam to słyszeć. Świetnie by było, jakby taka walka marketingowa stała się w żużlu tradycją. W tym martwym sezonie na pewno przydałoby się coś takiego. Liczę, że za nami w podobne produkcje zaangażują się inne kluby. Niech to będzie takie swoiste wyzwanie. Kto wie, może w przyszłym roku będziemy musieli się jeszcze bardziej postarać.

To na koniec zapytam, jak się Pan czuł w legendarnej już dla polskiej kinematografii roli „Wąskiego” granej w oryginale przez Krzysztofa Kiersznowskiego?

Od razu zaznaczę, że nie chcieliśmy odwzorowywać oryginalnej produkcji, bo aktorzy, którzy brali w niej udział są nie do podrobienia. My jesteśmy grupą kabaretową, bez większego doświadczenia aktorskiego. Chcieliśmy to przedstawić na swój sposób i nawiązać do tych legendarnych postaci. Muszę powiedzieć, że trochę dziwnie się czułem stojąc z tymi kwiatami. Trochę jak na lotnisku w latach osiemdziesiątych, gdy się na kogoś z utęsknieniem czekało. Myślę, że ostatecznie fajnie nam to wyszło. Dodam, że po nagraniach rozmawiałem z Krzyśkiem i Mateuszem. Mówili, że dla nich taki przelot śmigłowcem to też była super przygoda.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA

Dłuższy wywiad z Marcinem Wójcikiem, w którym opowiada on o swoim zamiłowaniu do czarnego sportu możecie przeczytać klikając na poniższy link:

Marcin Wójcik: Tylko Ani Mru-Mru o spadku Lublina!