Podczas weekendowego zjazdu FIM-u w Monachium Paweł Słupski zdał wszelkie niezbędne egzaminy i już oficjalnie jest arbitrem międzynarodowym. Czwartym z Polski. Gratulujemy, Panie Pawle!
– Kandydatów na arbitrów międzynarodowych delegują krajowe związki, a po ostatnim seminarium FIM-u mamy już takich czterech. Do kolegów dołączył Paweł Słupski – mówi nam szef polskich sędziów, Leszek Demski. Ci koledzy to, rzecz jasna, Artur Kuśmierz z Częstochowy, Piotr Lis z Lublina i borykający się ostatnio z problemami zdrowotnymi Wojciech Grodzki z Opola.
Paweł Słupski to arbiter niespełna 36-letni, zamieszkały w Warszawie, lecz pochodzący z Lublina. A zatem jak by nie liczyć, co drugi polski sędzia międzynarodowy jest lublinianinem. Dodajmy, że w 2017 roku Słupski sędziował i finał IMP, i rewanżowy mecz finałowy fazy play-off DMP. Swego czasu był dziennikarzem regionalnych gazet i rozgłośni, ale zmienił branżę. Znaczy – mądry człowiek… W środowisku jest też znany z zamiłowania do triathlonu. Nie kanapowego, bierze udział w zawodach.
Czy nasz nowy arbiter międzynarodowy z miejsca zacznie obsługiwać międzynarodowe imprezy? – W pierwszym roku niekoniecznie. Raczej będzie jeździł na zawody nieoficjalnie. Ale później już nic nie stanie na przeszkodzie – dodaje Leszek Demski. Może to i dobrze, wspomniany Artur Kuśmierz sposobi się właśnie do podróży na… Syberię. W dniach 9-10 lutego stanie za pulpitem w Szadrinsku, gdzie odbędzie się drugi z pięciu finałów IMŚ w ice speedwayu. Ma do pokonania w sumie ponad 7 tysięcy km. Z kolei Piotr Lis tydzień później obsłuży jako główny DMŚ w Togliatti.
Przypomnijmy, że w Polsce ruszył właśnie nabór na sędziów żużlowych. I odzew jest. – Wpłynęło już około dziesięciu zgłoszeń. Nie wiem, czemu ludzie się dziwią, że szukamy chętnych w przedziale wiekowym 25-35 lat. Przecież na pilotów też nie szkolą pięćdziesięciolatków. Taki proces trwa, najpierw trzeba uzyskać najniższy stopień, później poprowadzić zawody o czapkę śliwek, a pewnie w trzecim roku dopiero przyjdzie czas na niższe ligi. Zanim się dojdzie do ekstraligi, minie minimum pięć, sześć lat – tłumaczy Leszek Demski.
Gdy chodzi o byłych zawodników, furtka otwarta jest nieco szerzej. Ci mogą się starać o uzyskanie sędziowskich kwalifikacji do czterdziestego roku życia. To zmiana, którą wprowadzili swego czasu Demski z Piotrem Szymańskim. Inna sprawa, że chętnych raczej nie ma, a ten jeden, który próbował, szybko przepadł.
Jedno jest pewne – sędzia ma zawsze rację. Tym, którzy są innego zdania, przypominamy anegdotkę Michała Listkiewicza. Otóż jeden z piłkarzy nazwał go w czasie meczu chuj… No więc Listkiewicz trzyma w ręku czerwoną kartkę i pyta:
– Ja chuj czy ty chuj?
– Ja, panie sędzio!
Co poza tym? Nie jest wykluczone, że w najbliższym sezonie wszyscy zawodnicy będą badani przed meczami na obecność w organizmie alkoholu. – A jeśli nie wszyscy, to niektórzy wyrywkowo. W każdym razie tych badań z pewnością będzie więcej – nie ukrywa Leszek Demski.
Inna nowinka to kamery na przedłużeniu linii startu, za bandą. Ale tylko w I i II lidze. – Mają one pomóc rozstrzygać ewentualne wątpliwości, który z zawodników pierwszy minął metę, a także kto pierwszy dotknął taśmy i czy w ogóle. Jeśli chodzi o najwyższą ligę, w tym przypadku kamer jest pod dostatkiem – tłumaczy Leszek Demski.
Zatem nie pijemy i nie czołgamy się!
WOJCIECH KOERBER
Żużel. Jego Zengota widziałby w Grand Prix. „W pełni zasługuje”
Żużel. Dlaczego PSŻ nie stawia na Jepsena Jensena? Prezes odpowiada
Żużel. Pechowy test na PGE Narodowym dla zawodnika Lwów. Pojechał do szpitala
Żużel. Thomsen wrogiem numer jeden w Zielonej Górze! „Zawsze będziesz je****”
Żużel. Kowalski z problemami na wyjazdach. „Muszę znaleźć przyczynę”
Żużel. Zmarzlik i spółka wysłali kibiców… do domów. Rospiggarna bez punktów w inauguracji