Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Podczas weekendowego zjazdu FIM-u w Monachium Paweł Słupski zdał wszelkie niezbędne egzaminy i już oficjalnie jest arbitrem międzynarodowym. Czwartym z Polski. Gratulujemy, Panie Pawle!

– Kandydatów na arbitrów międzynarodowych delegują krajowe związki, a po ostatnim seminarium FIM-u mamy już takich czterech. Do kolegów dołączył Paweł Słupski – mówi nam szef polskich sędziów, Leszek Demski. Ci koledzy to, rzecz jasna, Artur Kuśmierz z Częstochowy, Piotr Lis z Lublina i borykający się ostatnio z problemami zdrowotnymi Wojciech Grodzki z Opola.

Paweł Słupski to arbiter niespełna 36-letni, zamieszkały w Warszawie, lecz pochodzący z Lublina. A zatem jak by nie liczyć, co drugi polski sędzia międzynarodowy jest lublinianinem. Dodajmy, że w 2017 roku Słupski sędziował i finał IMP, i rewanżowy mecz finałowy fazy play-off DMP. Swego czasu był dziennikarzem regionalnych gazet i rozgłośni, ale zmienił branżę. Znaczy – mądry człowiek… W środowisku jest też znany z zamiłowania do triathlonu. Nie kanapowego, bierze udział w zawodach.

Czy nasz nowy arbiter międzynarodowy z miejsca zacznie obsługiwać międzynarodowe imprezy? – W pierwszym roku niekoniecznie. Raczej będzie jeździł na zawody nieoficjalnie. Ale później już nic nie stanie na przeszkodzie – dodaje Leszek Demski. Może to i dobrze, wspomniany Artur Kuśmierz sposobi się właśnie do podróży na… Syberię. W dniach 9-10 lutego stanie za pulpitem w Szadrinsku, gdzie odbędzie się drugi z pięciu finałów IMŚ w ice speedwayu. Ma do pokonania w sumie ponad 7 tysięcy km. Z kolei Piotr Lis tydzień później obsłuży jako główny DMŚ w Togliatti.

Przypomnijmy, że w Polsce ruszył właśnie nabór na sędziów żużlowych. I odzew jest. – Wpłynęło już około dziesięciu zgłoszeń. Nie wiem, czemu ludzie się dziwią, że szukamy chętnych w przedziale wiekowym 25-35 lat. Przecież na pilotów też nie szkolą pięćdziesięciolatków. Taki proces trwa, najpierw trzeba uzyskać najniższy stopień, później poprowadzić zawody o czapkę śliwek, a pewnie w trzecim roku dopiero przyjdzie czas na niższe ligi. Zanim się dojdzie do ekstraligi, minie minimum pięć, sześć lat – tłumaczy Leszek Demski.

Gdy chodzi o byłych zawodników, furtka otwarta jest nieco szerzej. Ci mogą się starać o uzyskanie sędziowskich kwalifikacji do czterdziestego roku życia. To zmiana, którą wprowadzili swego czasu Demski z Piotrem Szymańskim. Inna sprawa, że chętnych raczej nie ma, a ten jeden, który próbował, szybko przepadł.

Jedno jest pewne – sędzia ma zawsze rację. Tym, którzy są innego zdania, przypominamy anegdotkę Michała Listkiewicza. Otóż jeden z piłkarzy nazwał go w czasie meczu chuj… No więc Listkiewicz trzyma w ręku czerwoną kartkę i pyta:

– Ja chuj czy ty chuj?

– Ja, panie sędzio!

Co poza tym? Nie jest wykluczone, że w najbliższym sezonie wszyscy zawodnicy będą badani przed meczami na obecność w organizmie alkoholu. – A jeśli nie wszyscy, to niektórzy wyrywkowo. W każdym razie tych badań z pewnością będzie więcej – nie ukrywa Leszek Demski.  

Inna nowinka to kamery na przedłużeniu linii startu, za bandą. Ale tylko w I i II lidze. – Mają one pomóc rozstrzygać ewentualne wątpliwości, który z zawodników pierwszy minął metę, a także kto pierwszy dotknął taśmy i czy w ogóle. Jeśli chodzi o najwyższą ligę, w tym przypadku kamer jest pod dostatkiem – tłumaczy Leszek Demski.

Zatem nie pijemy i nie czołgamy się!

WOJCIECH KOERBER