Chris Harris. Fot: GB Speedway Team
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Historia zna przypadki, kiedy to zawodnicy wpadali na mecz dosłownie w ostatniej sekundzie lub nawet w trakcie jego trwania. Nierzadko bywało też tak, że z biegu potrafili oni wsiąść na motocykl i rozstawiać rywali po kątach, jak chociażby Darcy Ward w Gorzowie w 2015 roku. Tym razem taki popis zafundował kibicom Chris Harris.

 

Popularny „Bomber” jechał na domowe spotkanie swojej drużyny Glasgow Tigers w ramach BSN Series. Weteran żużlowych torów nie miał jednak łatwej drogi, bo ugrząsł w wielkim korku na autostradzie. Na stadion dotarł dosłownie w ostatniej chwili, na kilkadziesiąt sekund przed startem 1. wyścigu, w którym brał udział. Harris wyskoczył z „paki” swojego busa już przebrany, wsiadł na podstawiony przez kolegę z drużyny motocykl i udał się prosto pod taśmę.


Żużel. Wynik spotkania został wypaczony? Pawlicki: Co najmniej punkt nam zabrano

Żużel. Kosmiczny mecz we Wrocławiu! Beniaminek mocno postawił się faworytowi (RELACJA)

Brytyjczyk nie tylko zdążył w regulaminowym czasie, ale i zdołał wygrać wraz z Jamesem Pearsonem bieg w stosunku 5:1. Ostatecznie jednak w końcowym rozrachunku Harris pędził na darmo, ponieważ… mecz przerwano po sześciu gonitwach przy stanie 21:15 z uwagi na niekorzystną aurę, a wyniku nie zaliczono. Tym wyczynem z pewnością jednak na długo zapisze się w pamięci szczęściwców, którzy mogli jego poczynania śledzić na żywo.