Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Przemysław Pawlicki to były uczestnik cyklu SGP i brązowy medalista IMŚJ z 2011 roku. 31-latek ma również na koncie sukcesy drużynowe w kadrze reprezentacji Polski oraz w karierze klubowej, między innymi w Unii Leszno oraz Stali Gorzów. Wychowanek „Byków” opowiedział jak wyglądał powrót jego ojca do zdrowia, który również był żużlowcem, jednakże uległ wypadkowi, w wyniku którego złamał kręgosłup.

 

Przemysław Pawlicki jest starszym bratem Piotra Pawlickiego, a obaj są synami Piotra Pawlickiego seniora, który również tak jak oni startował na żużlu. Jednak 19 maja 1992 roku Pawlicki senior uległ wypadkowi, złamał kręgosłup i było to na tyle poważne, że zakończył swoją wspaniałą karierę. Diagnoza była przerażająca – resztę życia miał spędzić na wózku inwalidzkim.

W tym czasie Przemek miał zaledwie osiem miesięcy, gdy jego ojciec brał udział w swoich ostatnich zawodach w karierze, a konkretniej w MPPK w Gorzowie Wielkopolskim. – Nie miałem wtedy świadomości, że mój tata jeździ na żużlu. Byłem wtedy dzieckiem i miałem mniej niż rok – mówi na łamach Speedway Star Przemysław Pawlicki.

– Ja uczyłem się raczkować, a potem chodzić, a mój ojciec w tym samym czasie uczył się ponownie chodzić po wypadku. Wiem to tylko z tego co mi opowiadano, byłem zbyt młody by pamiętać rehabilitację taty – powiedział.

Uraz Pawlickiego seniora był na tyle skomplikowany, że miał przykuć go na stałe do wózka. On jednak nie chciał o tym słyszeć i miał zamiar wrócić do częściowej sprawności oraz choć raz przejechać się na motocyklu.

– Gdy dorosłem to rozmawiałem z wieloma osobami, które dokładnie wiedziały co się stało z kręgosłupem mojego taty. To był bardzo skomplikowany i poważny uraz. Wszyscy lekarze mówili, że nie ma szans na to, by mój ojciec znów chodził. Pamiętam, jak wiele lat po operacji mój ojciec odwiedził szpital w Niemczech. Chciał po prostu pojechać do Hamburga, aby podziękować chirurgowi, który go operował, za całą jego pomoc. Ten niemiecki chirurg nie mógł uwierzyć, że to mój ojciec stoi przed nim na nogach. Dla nas był to po prostu cud – tłumaczy zawodnik Stelmet Falubazu Zielona Góra.

Jednym z ważnych architektów sukcesu ojca braci Pawlickich był ukraiński fizjoterapeuta Jurij Karaczarow. Były zapaśnik zajmował się piłkarkami ręcznymi reprezentacji Związku Radzieckiego oraz piłkarzami nożnymi drużyny Dynamo Kijów. – Życie na wózku inwalidzkim było smutną rzeczywistością, więc to był czysty cud plus myślę, że mój ojciec wykazał się niesamowitą wytrwałością. Co ważne Jurij Karaczarow, fizjoterapeuta, mieszkał z moim tatą i dał mu siłę, by uwierzył, że może znów chodzić – zdradza.

Gdy jedno z marzeń zostało spełnione i Piotr Pawlicki senior wrócił do częściowej sprawności, to kolejnym krokiem był powrót na tor. Stało się to na stadionie, na którym się wychował i to tam wsiadł ponownie po 22 latach na maszynę żużlową. Zrobił to wraz ze swoimi synami, którzy wtedy byli zawodnikami Unii Leszno. – Jedyny raz, kiedy widziałem mojego ojca jadącego na motocyklu żużlowym na żywo, to w 2014 roku w Lesznie, kiedy Adam Skornicki zorganizował jego pożegnalne spotkanie pod nazwą 21 lat na pełnym gazie – powiedział.

POLECAMY:

Żużel. Nowy nabytek Startu Gniezno zmienia klub. „Będzie nam bardzo trudno go zastąpić”

Żużel. Dawid Rempała: Finał był jednym z tych meczów, które najbardziej podnoszą ciśnienie

Żużel. Mysz i Anioł oraz zmierzający ku zagładzie speedway. Nowy numer Tygodnika Żużlowego w kioskach