Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Działacze klubu z Częstochowy oraz kibice wierzyli, iż tegoroczny skład pozwoli im powalczyć nawet o mistrzostwo Polski. Natomiast kilku zawodników Tauron Włókniarza ewidentnie się męczy i poszukuje prędkości. Czy stać ich jeszcze na wywalczenie brązowego krążka?

 

Tegoroczny sezon Tauron Włókniarza Częstochowa można byłoby rozrysować za pomocą sinusoidy. Początek zmagań nie należał do brązowych medalistów z ubiegłego roku, lecz w środkowej fazie drużyna była niepokonana, wygrywając seryjnie swoje spotkania. Od porażki z wrocławską Spartą w rundzie zasadniczej ewidentnie coś się popsuło i większość zawodników zaczęło cieniować.

Pomimo zdecydowanego triumfu w dwumeczu nad gorzowską Stalą, to weryfikacja nastąpiła w pierwszym półfinale na torze w Częstochowie. Zespół z Lublina uwidocznił wszystkie ich wady, pokonując gospodarzy 54:36. Kwestia awansu do finału jest już praktycznie przesądzona, więc Włókniarzowi została jeszcze batalia o brązowy medal. Czy stać ich na końcowy sukces?

– Powiem krótko, że tak. Drużyna na to wskazuje. Oni potrafią jeździć. Są to świetni zawodnicy, którzy muszą się tylko zgrać w odpowiednim miejscu i czasie ze swoim sprzętem i torem. Wszystko mają po swojej stronie, a przede wszystkim umiejętności – przekazał nam Jacek Frątczak.

Oczekiwania działaczy, jak i kibiców zawodzi między innymi Mikkel Michelsen. Więcej spodziewano się także po Kacprze Worynie. W czym zatem tkwi problem?

– Tacy zawodnicy jak przykładowo Mikkel Michelsen mogą odpalić w każdym momencie, bo oni formy nie stracili. Oni mają problem z prędkością i dopasowaniem, a na to wpływa cała masa różnych czynników. Z całą pewnością nie jest to kwestia braku formy, czy umiejętności – zakończył.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE