Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Pół wieku temu żużel zagościł po raz pierwszy na Bliskim Wschodzie. Dyscyplinę tamtejszym mieszkańcom postanowili pokazać Reg Fearman oraz Terry Chandler, którzy reprezentowali Speedway Racing Developments LTD. Wspomnienia Rega Fearmana publikowaliśmy TUTAJ, a dziś prezentujemy wspomnienia innych uczestników tamtej mocno egzotycznej wyprawy.

 

– Egipcjanie nigdy wcześniej nie widzieli czegoś takiego, więc byli bardzo podekscytowani  i pochłonięci tym, co się działo na torze. Wszyscy po ostatnim biegu przeskakiwali przez płot i wbiegali na tor. Policja, podczas zamieszek do których doszło, pałkami i tarczami walczyła z nimi, aby przerzucić ich z powrotem na trybuny. Byli niestety wobec wszystkich dość surowi. Szczerze mówiąc, myśl o tym, że będziesz atakowany przez masę fanów, biegnących wprost na ciebie, była dość przerażająca. Pamiętam, że czasami zdarzało się to w Australii podczas naszych tras. Podobna rzecz wydarzyła się w Brisbane – wspominał po latach Peter Collins. 

Pierwsze zawody zgromadziły blisko osiem tysięcy kibiców, następne już aż 30 tysięcy, a miejscowe władze podawały, że kolejne 10 tysięcy osób nie zostało wpuszczone na stadion ze względów bezpieczeństwa. 

– Na stadionie rozgrywały się dzikie, szalone sceny, których nigdy nie widziałem przez 60 lat oglądania żużla. Przechodząc przez jeden z płotów, jeden z Egipcjan zdołał się dosłownie wykastrować. Utkwił przyrodzeniem na szpikulcu od płotu  i po tym śpiewał chyba w chórze chłopięcym! Było to wszystko dość zdumiewające, ponieważ  w Kairze mówiło o nas całe miasto – wspominał po latach dziennikarz Dave Lanning.

– Byliśmy jak bohaterowie, tłum oszalał. To było trochę inne od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni – dodawał Chris Morton.

Eskapada na Bliski Wschód to był nie tylko żużel, ale też czas na poznanie innej kultury oraz  zwiedzanie. – Pewnego dnia przewodnik zabrał nas mnóstwem wąskich uliczek do pewnego magazynu, przypominającego dosłownie skarbiec Alladyna. Nigdy nie widziałem takich rzeczy, stołów z kości słoniowej, złotych i srebrnych antyków, starych lamp gazowych. To było po prostu niesamowite – mówił po latach Peter Collins.

Przygoda na Bliskim Wschodzie nie zakończyła się w Egipcie, ponieważ „tournée” przeniosło się do Kuwejtu, a następnie Abu Zabi. W Kuwejcie dwa turnieje odbyły się na terenie Royal Kuwait Sporting Club, a tor został zbudowany wokół piłkarskiego boiska. 

– To był dość szeroki tor, ale jego problemem była piaszczysta nawierzchnia. Nalanie wystarczającej ilości wody, aby piasek stwardniał od słońca w ciągu dnia, było dość trudne – wspominał triumfator turnieju, Peter Collins. 

Co ciekawe, o tym, iż żużel mógł w ogóle zaistnieć w Kuwejcie zadecydował film promocyjny pokazany władzom Kuwejtu przez żużlowych promotorów. Widząc kraksę Barry’ego Brigssa podczas finału światowego w 1972 roku i parę innych „incydentów” torowych, oglądający podskakiwali z wrażenia. Zgoda na „wjazd” żużla do Kuwejtu była tym samym zapewniona. Warto wspomnieć, że zawody w Kuwejcie sponsorował koncern tytoniowy Rothmans. Sukcesu frekwencyjnego jednak nie było. Pierwsze zawody obejrzało dwa tysiące kibiców, drugie blisko cztery tysiące. Swoją marketingową powinność wykonywał jak zwykle Peter Collins. 

– Wyszedłem do dzieci, aby rozdać im nalepki i autografy. Jak tylko zacząłem to robić, zostałem otoczony przez tłum. Entuzjazm tych młodych arabskich dzieci był niesamowity. Rzucili się na mnie i byłem zmuszony uciekać do boksu. Nalepki wyrzucałem garściami w powietrze – opowiadał Peter Collins.

Po uzyskaniu niepodległości w 1961 roku Kuwejt był postrzegany przez świat zewnętrzny nie tylko jako kraj bogaty w ropę, ale także jako ten, w którym bardzo bogaci wykazywali się niemal dekadencką ekstrawagancją. W Europie pojawiały się historie o porzucaniu drogich samochodów sportowych na poboczu drogi z powodu braku paliwa.

– Benzyna kosztowała 8 pensów za galon, w Wielkiej Brytanii było to wówczas około 98 pensów za galon. Widziałem zupełnie nową limuzynę BMW, która dzisiaj kosztowałaby ponad 100 000 funtów, porzuconą na poboczu drogi. Jedyne, co było w niej nie tak, to to, że była nieco wygięta. Jazda Kuwejtczyków była absolutnie okropna. Rozbijali samochód, zostawiali go na poboczu drogi i kupowali następny – tłumaczył Collins.

Ostatnim przystankiem na trasie było Abu Zabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Kiedy jednak żużlowa „trupa” dotarła na miejsce, stanęła przed poważną przeszkodą.

– Kiedy tam dotarliśmy, na torze był asfalt, co naprawdę wywołało u nas lekką panikę. Tor był odgrodzony, ale nawierzchnia była asfaltowa. Wszyscy patrzyliśmy na siebie myśląc: „nie możemy tego zrobić, nie możemy przecież jeździć na żużlu po asfalcie, to po prostu nie zadziała”. Po długiej dyskusji zdecydowano, że aby to wszystko zadziałało i dało odpowiednie widowisko, tor zostanie posypany piaskiem. W Abu Zabi było go mnóstwo. Położono więc bardzo dużo piasku, żebyśmy mogli się odpowiednio ślizgać i wszystko zadziałało naprawdę dobrze” – wyjaśniał Morton.

Zespół nie po to przebył ponad 750 mil podróży z Kuwejtu, żeby zniechęcić się takim problemem. Należało znaleźć rozwiązanie, w przeciwnym razie cała dobra praca wykonana do tej pory poszłaby na marne. Całą serię turniejów na Bliskim Wschodzie wygrał Chris Morton i został mistrzem Middle East Masters. Drugie miejsce zajął Dave Morton, trzeci był Peter Collins. Całą serię organizatorzy uznali za sukces i nie brakowało pomysłów na przyszłość.

– Było wiele interesujących pomysłów. Sporo mówiono o zatrzymaniu się jakiejś angielskiej drużyny w drodze do Australii na kilka spotkań. Poważnie rozważano nawet zorganizowanie ligi Afryki Północnej, która miałaby się toczyć od listopada do Bożego Narodzenia. Ludzie na Bliskim Wschodzie byli jednak zdania, że poszliśmy trochę w złą stronę. Zamiast jechać na wschód, powinniśmy byli udać się do Tangeru i Casablanki. Ponoć tam zrobilibyśmy jeszcze lepszy „żużlowy” interes i ściągnęli tłumy podobne jak w Egipcie – komentował po latach Lannning. 

Jak pokazała historia, żużel na Bliskim Wschodzie – w przeciwieństwie do Formuły 1 czy Moto GP – poza tym co wydarzyło się ćwierć wieku temu nie zaistniał. 

– Myślę, że bardziej Daleki Wschód: Japonia, Chiny, Malezja i Tajlandia to miejsca, w których można byłoby rozwijać żużel. Myślę, że mogłoby być tam większe zainteresowanie i perspektywy, ponieważ jest tam usadowiony dość duży przemysł motocyklowy i organizują wyścigi MotoGP. My w każdym razie byliśmy jednak pionierami żużla  na Bliskim Wschodzie – mówił dekadę temu Peter Collins. 

– Byliśmy największą sensacją w Egipcie od czasów Tutanchamona. Kair na punkcie żużla wtedy naprawdę oszalał – podsumowywał po latach Lannning

Wykorzystano – Speedway Star, Daily Mirror

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Piotr Protasiewicz: Bardzo mi zależy na Falubazie. Chciałem mieć taki zespół (WYWIAD) – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Woźniak już kręci kółka pod okiem Hancocka! Motocykle zaryczały w Kalifornii – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)