fot. pixabay.com
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Księgowym nie jestem, ale nie ukrywam, że lubię mieć przed oczami „finansowy” obraz danego sportu. Obecnie bez problemu jesteśmy w stanie dowiedzieć się, ile zarabia kolarz, ile hokeista, a ile piłkarz. Ba! Ja nawet znalazłem informację, ile zarobił niemiecki łucznik, trafiając do tarczy na podrzędnym turnieju w Magdeburgu. Niestety, w żużlu – kompletne podziemie. Nikt nic nie wie o prawdziwych zarobkach. Jedyne informacje to, oczywiście, dane przytaczane przez tego jedynego i najlepszego w swoim fachu dziennikarza.

 

Tu nie trzeba być jakimś nadzwyczajnym odkrywcą, aby dostrzec, że każda szanująca się obecnie dyscyplina na świecie informuje opinię publiczną o swoich finansach czy kwotach, jakimi się w niej obraca. W tenisie możemy się dowiedzieć, ile zarobi Hubert Hurkacz za start w danym turnieju, a ile skoczek narciarski za zwycięstwo w „pucharze połamanych nart”. To pierwsze z brzegu przykłady. Próżno szukać takich informacji w polskim żużlu. Rozumiem, że nigdy takowych nie było, ale jeśli włodarze PGE Ekstraligi i GKSŻ-u twierdzą, że należy się maksymalnie profesjonalizować, być może pora zacząć podawać te informacje? Nie byłoby fajnie, gdybyśmy wiedzieli, że w Toruniu będą zawody o Puchar Miasta z pulą nagród wynoszącą sto tysięcy złotych, a w Bydgoszczy, dajmy na to, turniej o Puchar Prezesa z pulą 350 tysięcy? Gdyby pula rosła, z pewnością i o sponsorów byłoby łatwiej. Oczywiście, przytaczane kwoty są „z kosmosu”, ale uważam, że należy iść z duchem czasu i podchodzić profesjonalnie do pewnych tematów.

To samo dotyczy zarobków zawodników. Mnie, jak i, podejrzewam, wielu kibiców, mało interesuje, ile tak naprawdę zarabia Bartosz Zmarzlik, reklamując orlenowskie parówki, czy ile Patryk Dudek ma z tego, że o poranku i na dobranoc pije Monstera. Zdecydowanie bardziej ciekawe są ich prawdziwe zarobki w klubach. Dlaczego nikt nie może głośno powiedzieć, że dany zawodnik zmienia klub za tyle i tyle, a w nowym w ciągu dwóch lat zarobi tyle i tyle? Chyba pora skończyć z tym „zaściankiem”, wszak nikt raczej nic do ukrycia nie ma. Tym samym przestaną funkcjonować jakieś durne umowy sponsorskie, z których co drugi zawodnik nie może odzyskać pieniędzy, a te kluby, które będzie stać na zatrudnienie zawodnika za zdecydowanie większe pieniądze, tylko marketingowo i wizerunkowo wygrają. Stać ich? Podpisali? Znaczy, że są profesjonalistami i warto im jeszcze dołożyć, skoro dobrze sobie radzą. Dziwne utajnianie stwarza niestety nieodparte wrażenie, jakby ktoś miał coś do ukrycia.

Uważam, że jeżeli ktoś mówi o profesjonalizmie polskiego żużla, to niech go faktycznie profesjonalizuje, choćby przez jawność wyżej wymienionych elementów. Niech będą jawne stawki nagród w turniejach, jawne zarobki zawodników czy kwoty, za które zmienili klub. Zdecydowanie więcej wniesie to pozytywnego PR-u do tego – dla mnie zaściankowego, a nie profesjonalnego – sportu, aniżeli nowy wygląd parkingów czy boksów zawodników lub też obowiązkowy dodatkowy guzik w marynarce klubowego działacza.

Na koniec jeszcze jedno. Dostało się ostatnio, również ode mnie, młodemu Kowalskiemu. Swoje zdanie podtrzymuję – chłopakowi brak wychowania i  kropka. Warto jednak, aby żużlowi działacze coś zrobili w temacie słynnych transferów po 1 listopada. To jedna wielka fikcja, a związek ma ponoć również pełnić funkcje wychowawcze wobec młodzieży uprawiającej ten sport. Należy więc ukrócić zawodnikom pokroju Kowalskiego możliwość robienia następnych klubów w „bambuko” w kolejnych latach. Nie rozumiem tylko tej nagonki na Wrocław. Akurat mnie osobiście z Krystyną Kloc i Andrzejem Rusko po drodze nie było i prawdopodobnie nie będzie, ale też nie będę brał przykładu z jednego dziennikarza, który z uporem maniaka „ładuje” we Wrocław, cokolwiek by się tam nie stało. Należy oddać królowi, co królewskie. We Wrocławiu od lat postępują bardzo słusznie, wedle rosyjskiego przysłowia: ciszej jedziesz, dalej zajedziesz. A ten, kto myśli, że Andrzej Rusko nic nie robi, bo w mediach się nie pokazuje, jest po prostu w błędzie…

ŁUKASZ MALAKA