Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nie myliłem się sądząc, że osoby, o których bezimiennie wspomniałem w ostatnim artykule wykręcą sobie mój numer telefonu. Na szczęście obyło się bez większych pretensji, więc można pisać dalej. 

Czy jest o czym? Moim zdaniem za bardzo nie ma. Wszystko idzie zgodnie z planem. Faworyci na torze wygrywają, a kibice dalej nie wiedzą, czy i gdzie żużlowcy powalczą o indywidualne mistrzostwo świata. 

Do postukania w klawiaturę nakłoniły mnie jednak komentarze. Najwyraźniej wszyscy chcą jak najwięcej dowiedzieć się o tym, co w „kuluarach” piszczy. Mało kto czyta już historię zawodnika sprzed trzydziestu lat. Teraz ważne tylko sensacje, czyli to, co się dzieje w żużlowej „kuchni”. Jedną taką sensację właśnie mi przed chwilą sprzedano. Zatem się podzielę. Zadzwonił jeden z działaczy, pyta się co słychać i tak dalej. Wkrótce jednak przeszedł do meritum powodu wykonania telefonu. Pyta się: „Słuchaj, wy tam macie swoje informacje, powiedz, ta Panda faktycznie tak dobrze finansowo stoi?”. Zgłupiałem. Pytam: „Jaka Panda?”. „No jak nie wiesz, Miesiąc podpisał w Grudziądzu, a tam na prezesa mówimy Panda. Fajnie się uśmiecha i mówi to, co każą mu powiedzieć”. Byłem zaskoczony. Nie wiedziałem, że działacze mają swoje zoo. 

Swoją drogą, prezes GKM-u faktycznie nie ma ostatnio łatwego życia. Przyznam, że zaimponował mi swoimi przeprosinami na Twitterze po przegranym meczu. Z drugiej strony, to chyba prezes odpowiada też po części za „zmontowanie” ekipy lewoskrętnych. Tylko co w wypadku, jeśli to faktycznie Panda i przeprasza za innych? Miejmy nadzieję, że będzie lepiej. Przyszedł Paweł Miesiąc i wypada życzyć, aby ze względu na wyniki kochano go w Grudziądzu dłużej aniżeli… miesiąc. Wyniki, które zawodnik osiągał do tej pory w Grudziądzu nie powalają na kolana.

W Grudziądzu mają też czarodzieja. Rottweiler, nie uwierzycie, zamienił się pudelka. Jeden z zawodników zapomniał przez lata, że istnieje prasa, dziennikarze. Był rottweilerem w parkingu. Rozmawiał wtedy, kiedy on miał ochotę, a nie kiedy prosili dziennikarze. Ostatnio chłopina ma „cykora” i szuka przyjaciół wśród dziennikarzy. Mają pomóc mu się odbudować. Potrzebuje dobrej prasy. Żenada. Panie pudel, teraz trzeba grać chojraka, jak wtedy, kiedy pan „szczekał” na tych, co pana potrzebowali do swojej pracy. Aby było jasne, nie o mnie chodzi, ale paru kolegów, którzy są dziennikarzami wymieniło się doświadczeniami na temat ów zawodnika, który mam nadzieję znów będzie rottweilerem i w parkingu i na torze. Trzeba być w życiu sobą, szacunek do innych zawsze, a nie jak pod d… się pali panie „lewoskrętny”. W życiu można bowiem spotkać się dwa razy….

W Polsce macie żużlową Pandę, to wprost z Berlina dorzucę Wam Wilka. Jak wiecie, drużyna Wolfe Wittstock w lidze nie wystartuje. Nic zatem dziwnego, że wataha Franka Mauera jest poirytowana faktem startu zespołu z Landshut i węszy. No bo w sumie jak to możliwe? Jedna ustawa regulująca zasady rozgrywania imprez sportowych na terenie byłej Rzeszy i jedni jadą, a drudzy nie mogą. Wróble ćwierkają, że Wilki oznajmiły niemieckim władzom, że owszem liga w Polsce jest zawodowa, ale oni zawodowcami do końca nie są. Jeden pracuje tu i tu, a drugi dorabia u kolegi w barze, bo z tego żużla w Niemczech się przecież nie wyżyje. Tym samym pozwolenia zabrakło. Wedle przepisów, sport w Niemczech mogą uprawiać teraz tylko zawodowcy, a to tacy sportowcy, którzy poza sportem żadnego dochodu nie mają. Tak głoszą przepisy. Jak było w wypadku drugiego zespołu? Nie wnikam. Jedno wiem. W stronę Landshut patrzy krzywo więcej klubów, aniżeli wataha Wilków z Wittstock. Po ich wycofaniu zadzwoniło do mnie dwóch-trzech świeżo bezrobotnych Wilczków z prośbą o pomoc w znalezieniu im startów. Spytałem tego najbardziej „kumatego” na torze, ile zarabiał w zeszłym sezonie, aby móc przekazać informacje potencjalnemu pracodawcy. Usłyszałem: „Za pięćset  euro ryczałtem i wliczony dojazd podpisuję kontrakt”. Zakrztusiłem się. To jest jednak wola ścigania się na żużlu. 

Jeden z naszych darczyńców potrafił swego czasu powiedzieć, że artykuł ma być krótki, bo inaczej męczy czytelników. Pełna zgoda. Zatem do brzegu. W kategorii marketing żużlowy miejsce pierwsze dla Stali Gorzów. Oni już się tak „rozdmuchali”, że sama ich obecność na torach innych klubów to wydarzenie i wyróżnienie dla gospodarzy. Zerkam sobie czasem na Facebooka i śledzę różne wpisy. Dziś ujęła mnie relacja dyrektora z Gniezna, który pochwalił się, że na ich torze trenuje sam mistrz świata. Chwała za to wielka. Wolałbym pooglądać jednak częściej, jak dyrektor chwali się  sukcesami marketingowymi i nowatorskimi pomysłami klubu, a nie tym, że przyjechał do nich zawodnik z klubu X, z którym nic wspólnego nie ma poza faktem, że obaj na pewno są Polakami.

Część powie, że się czepiam. Trudno. Dla mnie to słabe. Koniec, kropka. Swoją drogą „paczka” zawodników w Gnieźnie  jest godna, tylko ewidentny problem ze sprzedaniem się wizerunkowym klubu. Co gorsza, od lat paru. Public relations ewidentnie kuleje, a bez tego duży sponsor nierealny. Z drugiej jednak strony nie dziwię się. Prawdopodobnie rozmiar koniecznego marketingu przerasta. Dowód w sprawie? Parę miesięcy temu jeden z naszych dziennikarzy chciał nagrać wypowiedź działacza właśnie z Gniezna do naszego Magazynu Żużlowego na antenie Radia 357, które słuchalność ma bardzo zacną (zapraszamy maniaków starej Trójki do słuchania w każdą niedzielę około 19). Wiecie, co usłyszał? Nagranie wypowiedzi odpada ze względu na fakt, że działacz ma akurat… wolną sobotę. Ujęła nas ta szczerość. Niczym w komedii Miś, Stanisława Barei. Dziennikarz trafił z telefonem, jak Pan miał akurat relaks. W Gnieźnie zatem są Leniwce.

Na koniec pozytywnie. Nagraliśmy do tej pory około sześćdziesięciu rozmówców. Najczęściej robimy to w niedzielę rano i jeszcze nam interlokutorzy potrafią powiedzieć: „Dzwońcie jak najczęściej”. Im o nas więcej w mediach, tym lepiej. Przytłaczająca większość, jak widać, rozumie jak ważny jest obecnie marketing i public relations w sporcie. Każdym bez wyjątku. Do następnego…

PS Patrząc na systematyczność przekładania spotkań jestem pewien, że niebo kocha żużel. Jaskółki będą latały wyżej od połowy maja…

ŁUKASZ MALAKA

CZYTAJ TAKŻE:

13 komentarzy on Żużel. Widziane zza Odry: Panda ma kasę, Leniwiec w Gnieźnie, czyli żużlowe zoo (FELIETON)
    maniak żużla
    7 May 2021
     8:41am

    Fajne do poczytania. Kuluary o które Muchomor zabiegał jak widać są i podane tak że szybko można dojść kto jest kto. Krótko, zwięźle i na temat. Częściej proszę w takiej formie

    Ja
    7 May 2021
     9:02am

    Panie Łukaszu, owego zawodnika😉. Dość powszechny błąd u moich znajomych stąd ta uwaga. Życzliwa oczywiście. Pozdrawiam i czekam na kolejne wywiady… Z gwiazdami sprzed 30 lat mimo wszystko.

    mariola wrońska
    7 May 2021
     11:34am

    Panie Łukaszu naprawdę Niemcy za takie pieniądze chcą jeździć?. To kompletnie nieopłacalne. 2 tysiące złotych to nawet nie połowa punktu Zmarzlika.

Skomentuj

13 komentarzy on Żużel. Widziane zza Odry: Panda ma kasę, Leniwiec w Gnieźnie, czyli żużlowe zoo (FELIETON)
    maniak żużla
    7 May 2021
     8:41am

    Fajne do poczytania. Kuluary o które Muchomor zabiegał jak widać są i podane tak że szybko można dojść kto jest kto. Krótko, zwięźle i na temat. Częściej proszę w takiej formie

    Ja
    7 May 2021
     9:02am

    Panie Łukaszu, owego zawodnika😉. Dość powszechny błąd u moich znajomych stąd ta uwaga. Życzliwa oczywiście. Pozdrawiam i czekam na kolejne wywiady… Z gwiazdami sprzed 30 lat mimo wszystko.

    mariola wrońska
    7 May 2021
     11:34am

    Panie Łukaszu naprawdę Niemcy za takie pieniądze chcą jeździć?. To kompletnie nieopłacalne. 2 tysiące złotych to nawet nie połowa punktu Zmarzlika.

Skomentuj