Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

No i znów wracamy do ligowego żużla. W piątek ponownie pojedzie najlepsza liga świata i te ligi nieco „słabsze”. Ale czy na lidze obecnie świat żużlowego kibica się kończy? Absolutnie nie! Tradycyjnie bowiem atrakcji pozaligowych nie brakuje.

 

Dziennikarze piszący o czarnym sporcie nie mogą narzekać na brak stosownegomięsa”. Sezon transferowy już w pełni, a co najśmieszniejsze – na stwierdzenie „okres transferowy już ruszył” natknąłem się ostatnio w jednym – i tu uwaga, oficjalnym! – piśmie wysłanym z pewnego żużlowego klubu. Czyli przepisy są, a same kluby oficjalnie je wyśmiewają. Skąd taki tytuł dzisiejszego tekstu? Ano stąd, iż ta stara życiowa prawda, którą przy niemal każdej rozmowie przypomina mi jeden z największych mecenasów sportu żużlowego, ma swoje zastosowanie i w czarnym sporcie. Jeśli żużlowe środowisko chce przetrwać na jakimś poziomie i patrzeć sobie w lustro, to trzeba szybko i dobrze wyciągać wnioski, z kim się zadawać, a z kim raczej starać się unikać kontaktu. W innym przypadku „głupi” szybko może nas sprowadzić do swojego poziomu, następnie pokonać doświadczeniem i wykorzystać.

Zaczniemy dziś od Ekstraligi. Nie powiem, że nie żal mi Gorzowa. Tam jakaś plaga egipska. Kontuzja goni kontuzję. Na szczęście te ostatnie, pominąwszy przypadek Vaculika, chyba nie są na tyle groźne, aby zachwiały możliwością skutecznej walki o zakładane cele w tym sezonie. Zresztą jak z realizacją celów będzie u poszczególnych ekip, przekonamy się już niedługo. Co ciekawe, mecze rewanżowe ćwierćfinałów pojadą o jednakowej porze. Łącza telefoniczne mogą być w parkingach przegrzane. Wrócę na moment do Gorzowa. W ogóle przyznam, że zdziwiłem się faktem, iż o transferze „następcy” Bartosza Zmarzlika, czyli Oskara Fajfera, kibice dowiedzieli się z… lokalnego radia. Wystarczyło w momencie wejścia do radiowego studia wypuścić określony jasnym przekazem post w klubowych social mediach „mamy Oskara Fajfera”. A tak wyszło jak wyszło – mieliśmy transfer radiowy. Zawsze to jakaś nowość.

Jeszcze ciekawiej jest na zapleczu najlepszej ligi świata. Ponoć w Rybniku szykują się zmiany. Rada nadzorcza poprosiła bowiem Jarosława Podleśnego o przedstawienie planu prowadzenia klubu w najbliższych latach. Godne pochwały. Tylko to raczej takie pytanie się kandydatana odczepnego”, aniżeli poważne zaproszenie do rzeczowych rozmów i próby odbudowy klubu w rocznicę jego jubileuszu. W tym Rybniku nie ośmiesza się już sam prezes „quadowcem” zwany, ale i Rada Nadzorcza, więc nic dobrego tam się nie wydarzy. Pierwszy raz widziałem takie cuda, aby kandydat do objęcia sterów klubu miał w sierpniu 2022 roku podać skład zespołu na 2023 oraz sponsorów, którzy będą wspierali klub, zważywszy na fakt, iż nie pełni on żadnej funkcji w klubie, ani nie posiada pełnomocnictw do prowadzenia rozmów z potencjalnymi sponsorami.

Przyznam szczerze, że jakoś osobiście wątpię, aby to członek Rady Nadzorczej sam „wypocił” takie pismo do potencjalnego kandydata. Jeśli jednak tak się stało, to wiadomości są po dwakroć tragiczne. Prezes słaby w działaniu, a Rada Nadzorcza bez jakiegokolwiek pojęcia o żużlu, więc obecna sytuacja rybnickiego żużla jest jak najbardziej usprawiedliwienia. Amatorzy. Swoją drogą kibice ROW-u pewnie chętnie zapoznaliby się z planem, ale tym starym (i może nowym?) złożonym przez obecnego prezesa. Ile prezes z przedstawionego kiedyś planu wykonał, jakich on obiecywał i jakich ostatecznie ściągnął sponsorów, a może dokonał jakichś poprawek w swoim pięcioletnim planie odbudowy? Ja się chętnie dowiem na przykład, ile środków finansowych dołożyła firma prezesa, która swego czasu była eksponowana reklamowo niczym potężny koncern. Warto porównać pięcioletni plan Krzysztofa Mrozka ze skutecznością jego wykonania. Powiem – a raczej napiszę – Wam jedno. Po newsie odnośnie pisma do Jarosława Podleśnego dochodzę do wniosku, że kibicom ROW-u Rybnik należy tylko głęboko współczuć, jakich czasów dożyli. Jak bowiem widać, tam chyba tylko kibicom i samemu Podleśnemu zależy na tym, aby jutro było lepsze.

W ogóle czasy są tak zabawne, że naprawdę można niekiedy się pośmiać, jaki ten żużel to zaścianek. Trafiam w sieci na reklamę zawodów międzynarodowych dużej rangi, wspaniały dżingiel reklamowy. Lewoskrętni się śmieją i pytają, co to za cyrk, bo ten sponsor, o którym tam słychać, to raczej z tych co dużo mówią i niezwykle barwnie, a niekoniecznie na końcu obiecane środki płacą… Są i działacze – i to nie żart! –  którzy ganiani są aktualnie przez nazwijmy to „niemieckie młode wilki” z Berlina. Jak gdzieniegdzie można od wróbli miejscowych i nie tylko usłyszeć, coś tam ponoć kiedyś działaczowi pożyczyli, a ten zapomniał oddać w terminie i zrobił się problem. Niestety, panowie, od których kasę pożyczał byli mili w momencie pożyczki, teraz do takich nie należą i nie trzeba dodawać, że w bagażnikach oprócz zakupów wożą także szpadel…

No i najsłabsza liga. Tu tylko wypada zaprosić kibiców z Wielkopolski na jutrzejsze derby półfinałowe do Rawicza, gdzie Kolejarz podejmie PSŻ Poznań. Obie ekipy mają już klepnięte składy na pierwszą ligę. Możliwość awansu przypadnie tylko jednej. Szykuje się pasjonujące widowisko sportowe i żałuję, iż go nie zobaczę osobiście.

I prawie na koniec, taka refleksja osobista. Wychodzi na to, że najbardziej w najlepszej lidze świata wypada szanować działaczy z Torunia, bez względu na wynik sportowy klubu. Każda rozmowa, mam na myśli również te „o niczym”, niezwykle rzeczowa, bez podtekstów i „obrabiania tyłka” innym oraz tysiąca żali. Robią swoje. Nie żyją tym, że sąsiadowi ocieliła się właśnie krowa i jak ją najszybciej udusić. Za to dla Państwa Termińskich szacunek. Z takimi lepiej – jak w dzisiejszym tytule – stracić. 

Na koniec – „czarny” dowcip żużlowy przesłany nam przez kibiców: „Wiecie dlaczego na ostatnim meczu wywrócił się Martin Vaculik? Bo jadąc zobaczył w loży honorowej byłego prezesa Stali, Ireneusza Zmorę”. Przyznam, kibicom pomysłowości i poczucia humoru nie brakuje. Do następnego.

ŁUKASZ MALAKA