Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Adrian Gała kontraktowany był na „Golęcin” po to, żeby pełnić funkcję krajowego lidera zespołu. Rzeczywistość okazała się natomiast brutalna, a Gała nie dość, że jeździł bardzo słabo to nie pomagał drużynie. Na finiszu rozgrywek spowodował błąd, eliminując z dalszej części siebie oraz lidera drużyny, Aleksandra Łoktajewa. W efekcie klub spadł z 1. ligi żużlowej. Na sam koniec zawodnik wylał nieco brudów na klub, mówiąc, że ten transfer okazał się błędem. Szybko odpowiedział mu prezes ekipy ze stolicy Wielkopolski.

 

Żużlowiec InvestHouse PSŻ Poznań postanowił rozliczyć się z tegorocznymi rozgrywkami. Już na samym początku bardzo długiego wpisu zaznaczył, że jego celem jest przybliżenie genezy dyspozycji w tym sezonie. Gała twierdzi, że największym błędem, który popełnił była decyzja z poprzedniego roku. Oczywiście mowa tutaj o przejściu do drużyny poznańskiej. Według żużlowca od samego początku odczuwał niechęć ze strony trenera, a atmosfera, która panowała wewnątrz nie sprzyjała, aby można było zachować spokój.

Wychowanek Startu Gniezno przekonuje, że w sporcie żużlowym stres jest ogromny. Każda kolejna dawka, która dokładana jest w sposób bezpośredni powoduje, że sytuacja z czasem staje się nie do udźwignięcia. W efekcie doszło do tego, że żużlowiec zaczął tracić pewność siebie oraz przyjemność z uprawiania sportu.

Pomimo tych trudności, Adrian Gała przytacza tegoroczne sukcesy, które odniósł. Chodzi o ćwierćfinał indywidualnych mistrzostw Polski, w których zajął czwarte miejsce, uzyskując awans do Challenge’u. W Grudziądzu stanął na trzecim miejscu podium, dzięki czemu stał się uczestnikiem finałów IMP. Zawodnik pisze wprost, że tego nikt mu nie podarował, a to dowód, że stać go na bezpieczną, a przede wszystkim skuteczną jazdę.

Żużlowiec odpowiedział także, że jego postawa nie powinna być pokarmem dla hejterów. W wypowiedzi przeprosił tych, którzy ucierpieli przez problemy zawodnika. Podkreślił, że wyjeżdżając na tor liczy się dla niego przede wszystkim bezpieczeństwo. Gała stwierdził też, że nikt nie może mu zabrać licencji czy też kończyć kariery, gdyż nikt nie domagał się tego samego, kiedy w ferworze walki rywale powodowali mu kontuzje. W samej końcówce przyszedł moment refleksji, w którym Adrian przyznaje się, że on też nie jest bez winy. Zapowiedział, że to koniec startów w tym sezonie, ale na przyszły sezon postara się wrócić, bo chce robić to co kocha.

Na stronie klubu dość szybko pojawiła się odpowiedź na słowa zawodnika. Poznaniacy przyznali, że zawodnik wylał swoje żale, a takie słowa uderzają w klub. Dłuższej odpowiedzi na słowa zawodnika nie należy się spodziewać.

– W ostatnich godzinach wszystkie zakątki Internetu zalały żale pewnego profesjonalnego żużlowca, które w dużej mierze uderzają w nasz klub. Być może powinniśmy w ripoście przedstawić nasze oficjalne stanowisko. Podjęliśmy jednak jedynie słuszną według nas decyzję, że zwyczajnie nie wypada kopać leżącego. Wiemy, że możemy liczyć na Wasze zrozumienie i wsparcie – napisano w komunikacie Skorpionów.

PEŁNE OŚWIADCZENIE ADRIANA GAŁY:

W nawiązaniu do szeregu informacji medialnych dotyczącej mojej osoby pozwolę sobie na kilka zdań, które winień jestem sponsorom, działaczom, kibicom i całemu środowisku żużlowemu. To oświadczenie jest potrzebne także w dużej mierze mi, żeby wybrzmiało to, co od kilku miesięcy zbiera się we mnie, a co ma bezpośredni wpływ na moje „dziś”.
Tych informacji, opinii i komentarzy – często nieprawdziwych, nierzetelnych, niesprawiedliwych było tak dużo, że nie jestem w stanie odnosić się do każdej z nich. Chciałbym jednak przybliżyć Państwu genezę dzisiejszej mojej dyspozycji lub bardziej „niedyspozycji”.
Przede wszystkim, perspektywa czasowa potwierdza, że największym moim błędem było podpisanie kontraktu w Poznaniu – miejscu gdzie nie wszystkim odpowiadał zawodnik o takim profilu sportowym jak mój. Już przed sezonem musiałem mierzyć się z odczuwalną na wielu płaszczyznach niechęcią Trenera. Czułem, że na każdym kroku muszę udowadniać swoją sportową wartość, co samo w sobie w sporcie nie jest niczym niecodziennym. Ale tym razem zbierany feedback przekonywał mnie każdego dnia o tym , że jest to swoista misja niewykonalna. Jak się Państwo domyślacie, a ja się boleśnie przekonałem, tak zbudowana atmosfera nie służy sportowcowi w tym, ażeby mieć „spokojną głowę” i pozostać bez wpływu na dyspozycję sportową.
W tym sporcie, ale w ogóle w sporcie, jest wystarczająca ilość stresu i presji, a dokładanie jej w sposób bezpośredni, robi się z czasem zwyczajnie nie do udźwignięcia. To był początek utraty pewności siebie, powtarzalności, automatyzmu, a przede wszystkim czerpania przyjemności z tego co robię. Reszta wydarzyła się już w przestrzeni pozatorowej.
W tej całej niekomfortowej sytuacji stać mnie jednak było, na odniesienie jednego z największych moich indywidualnych sukcesów, mianowicie awansowałem do tegorocznego cyklu IMP. Tam, gdzie mogłem skupić się wyłącznie na sportowej stronie rywalizacji – efekt przyszedł natychmiast. Ćwierćfinał w Bydgoszczy, a dalej decydujące zawody w Grudziądzu, były bardzo udane w moim wykonaniu. Znalazłem się w gronie najlepszych żużlowców Polski bieżącego roku, pokonując moich wielu, doświadczonych i utytułowanych kolegów. Nikt mi tego nie podarował. Wywalczyłem to sportowo, na torze. Dziś niestety wiele osób, nie dostrzega wartości tego, czego dokonałem w tamtych grudziądzkich zawodach. Ale głęboko w sercu daje mi to dowód, że stać mnie na dobrą, skuteczną, bezpieczną i widowiskową jazdę.
Ten sezon jest moim, nomen omen, 13-stym na żużlowych torach. Wiele raniących mnie głęboko komentarzy sugeruje, że nie liczę się ze zdrowiem innych zawodników. Jest to kłamstwo i hejt, którym stanowczo się sprzeciwiam. Zawsze, podkreślam zawsze, staram się minimalizować ryzyko podczas uprawiania tak niebezpiecznej dyscypliny sportu. Dla siebie, ale mając również na uwadze bezpieczeństwo moich kolegów z toru. Dlatego bardzo ciężko mi jest się pogodzić z tym, że moje kilkunastoletnie doświadczenie, dorobek sportowy, profesjonalizm i mój wizerunek, zostały zdyskredytowane w tak łatwy sposób. Media społecznościowe po raz kolejny stały się miejscem „igrzysk”, gdzie hejt, nienawiść i obrażanie innych jest czymś zupełnie codziennym. A nie powinno tak być.
Chciałbym w tym miejscu, przeprosić tych, którzy w jakimś stopniu ucierpieli z powodu moich problemów i kłopotów, które przełożyły się na brak wystarczającej pewności siebie na motocyklu i koncentracji na torze. Jest mi bardzo przykro, ale kolejny raz jednak podkreślam, że zawsze wyjeżdżam na tor z myślą, że nasze bezpieczeństwo jest priorytetem. Jeździmy widowiskowo, często na limicie, ale nikt nikomu nie chce zrobić krzywdy. To jest oczywiste.
Nikt w Internecie nie będzie zabierał mi licencji. Nikt nie będzie kończył mi kariery. Przecież nikt nie domagał się tego wówczas, kiedy moi koledzy w ferworze walki łamali mi kręgosłup, czy powodowali inne kontuzje. Wiedząc, jak dziś się czuję, proszę o rozwagę tych, którzy tak bezmyślnie i bezrefleksyjnie wypisują komentarze w sieci i powielają te krzywdzące opinie w przestrzeni publicznej. Pamiętajcie, że piszecie o osobach – ludziach jak wy, które mają emocje i muszą się z nimi mierzyć. Miejcie to na uwadze.
Drodzy Państwo, oczywiście nie jest tak, że czuję się bez winy. Z pewnością popełniłem wiele błędów. Być może największym było z mojej strony zaufanie tym osobom, które namawiały mnie na kontrakt w Poznaniu. To był początek tegorocznych problemów, które tylko się nawarstwiały. Nie traktuję siebie jako „ofiary”. Chciałbym, jednak, żeby mój przypadek był lekcją dla naszego środowiska. Biorąc to wszystko pod uwagę, podjąłem decyzję, że kończę sezon i w tym roku już nie wystartuję w oficjalnych zawodach. Potrzebuję zdystansować się, odbudować, nabrać spokoju i zatęsknić, aby wrócić w sezonie 2024.
Na koniec chciałbym bardzo podziękować tym, którzy byli, są i nie odwrócili się ode mnie. Trudne czasy zawsze są najlepszym sitem i szybko pokazują kto jest kim. Nie będę pisał, że „wrócę silniejszy”, bo byłaby to znowu „gra”, w którą nie zamierzam grać, a polega ona na ciągłym udowadnianiu swojej elementarnej wartości. Ja jej nie muszę udowadniać gdyż ją znam – dziś trochę jak przez mgłę, ale wierzę, że szybko przypomnę sobie jakim jestem zawodnikiem i przede wszystkim człowiekiem. Wrócę, bo kocham to, co robię. Kocham speedway. Będę cieszył się ze swojej jazdy i dawał tą radość moim bliskim i prawdziwym kibicom.
Całemu środowisku życzę dużo zdrowia i wszelkiej pomyślności.
Jestem częścią żużlowej rodziny. Wrócę. Ze sportowym pozdrowieniami
Adrian Gała
KOMUNIKAT PSŻ-U POZNAŃ: