Firma Vivaldi jest doskonale znana kibicom czarnego sportu z Podkarpacia. W trudnych czasach dla klubu z Krosna to właśnie jej właściciel niejednokrotnie sprawiał, że klub miał jak trenować i funkcjonować. O pasji do speedwaya rozmawiamy z Waldemarem Wojnarem, prezesem Vivaldi.
Pamięta Pan swój pierwszy raz na żużlu?
To był chyba 1986 lub 1987 rok. Zaczęło się na pierwszym łuku w Krośnie, na tym pięknym żużlowym torze. Człowiek wracał cały czarny do domu.
Co Pana wtedy przekonało do tej dyscypliny?
Ja złapałem bakcyla bardzo szybko. Zaciętość, szybkość i wielka ambicja zawodników. To są te elementy, za które ten żużel pokochałem i jestem w nim do dziś.
Jak długo wspiera Pan żużel?
To już będzie kilkanaście lat. Wspieraliśmy już za KKŻ-u Krosno. Pamiętamy czasy, kiedy na nic tych pieniędzy w klubie nie było. To był zdecydowanie inny moment niż teraz, gdy w Krośnie odbywają się ważne imprezy. Gdy brakowało chociażby opon, to wtedy pomagaliśmy, żeby klub mógł funkcjonować.
Sponsorował Pan również zawodników, jak Patryka Wojdyło.
Tak, z Patrykiem zakończyliśmy współpracę w tym roku. Jestem odpowiedzialny za jego dwa kontrakty. W Rybniku i Eskilstunie. Zorganizowałem mu też m.in. nowe silniki od Ashleya Hollowaya czy Flemminga Graversena.
Jak wygląda teraz Pana sponsorska aktywność?
Lata wspierałem krośnieński żużel. Oferowałem wsparcie Wilkom także teraz. Chciałem zająć się szkółką i na to zamierzałem przekazać duże fundusze, ale działacze mieli inny pomysł. Pomagam więc przy imprezach Speedway Events, jak chociażby przy indywidualnych mistrzostwach Polski.
Właśnie, podczas turnieju w Krośnie miał Pan okazję wręczać nagrody zawodnikom. To szczególne uczucie?
Samo wręczanie nagród nie było czymś bardzo wyjątkowym, za to zawodnicy, którym je wręczałem to absoluty polski TOP, co niewątpliwie było zaszczytem. Wraz z moimi meblowymi spółkami świecimy sporo triumfów branżowych, więc tego typu uroczystości są dla nas chlebem powszednim.
A co by Pan zmienił w polskim żużlu, jeśli miałby Pan okazję wcielić się w żużlowego działacza?
Przede wszystkim dużo większy nacisk na szkolenie i objeżdżenie naszych rodzimych żużlowych adeptów. Aktualnie obserwujemy, że nie ma już tak dużej różnicy miedzy młodym pokoleniem z innych krajów… gdzieś jest popełniany błąd. Jeśli miałbym moc sprawczą, to na pewno chciałbym 100% transparentności związanej z odwoływaniem meczów, bo – jak możemy zaobserwować -większej logiki w tym nie ma. No koniec dość kontrowersyjna teza… nie rozumiem dlaczego sędziowie żużlowi nie ponoszą bezpośredniej odpowiedzialności za swoje ewidentne błędy… a w każdej zdrowej i normalnie funkcjonującej firmie czy tez organizacji wyciągane są konsekwencje za źle lub niewłaściwe wykonaną prace przez podwładnych.
Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA
CZYTAJ TAKŻE:
POLECAMY:
Żużel. Lwy chcą w końcu pokazać pazur. Spartanie jadą tam, gdzie świetnie się czują (ZAPOWIEDŹ)
Żużel. Zmiana ligi nie robi na nim większego wrażenia. Skąd forma Ryana Douglasa?
Żużel. Metalkas 2. Ekstraliga odrabia zaległości. Bardzo ważny mecz w Łodzi (ZAPOWIEDŹ)
Żużel. Kibice Wilków piszą o pogardzie! Chcą przeprosin od komentatora Canal+!
Żużel. Byli zaskoczeni własnym torem. Teraz jadą wygrać do Rybnika
Żużel. Sparta jedzie zdobyć teren Lwów. Łaguta: Tai odpali w Częstochowie