Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Przed rokiem działacze gdańskiej Energi Wybrzeże Gdańsk postawili na Nicolai Klindta. Został kapitanem zespołu. Duńczyk świetnie sprawdził się w drużynie, był liderem z prawdziwego zdarzenia. Włodarze klubu nie zastanawiali się długo, czy zatrzymać 35-letniego zawodnika w zespole. 

 

Gdańszczanom nie przeszkadzało, że Klindt zakończył sezon groźnym wypadkiem w Ostrowie. Duńczyk zapewnia, że jest w pełni sił. – Nie mam żadnych problemów. Wypadek miał miejsce siedem miesięcy temu. Nie odczuwam ograniczeń czy bólu szyi, ciała. Uraz nie obniżył w żadnym stopniu mojego nastawienia i motywacji do ścigania. Jestem spokojny o swoją dyspozycję – zapewnił Klindt. 

Kraksa miała miejsce w sierpniu 2023. – Głód jazdy odczuwam już przynajmniej od pięciu miesięcy… Jestem bardzo podekscytowany, że sezon jest już tak blisko. Wprowadziłem wiele zmian w teamie w Polsce i również w Anglii. Mam nowego mechanika. Z Pelle (Piotr Prucnal – dop. aut.) współpracowałem dwanaście lat. Współpraca układała się świetnie, jednak Piotr z powodów osobistych musiał zrezygnować z dalszego działania w moim zespole. Żałuję, ale rozumiem jego decyzję. Tę zmianę odbieram jako szansę na coś nowego. Tej zimy byłem bardzo zajęty, nie tylko treningami, ale organizacją zespołu do kolejnego sezonu. Było trochę stresu, ale myślę, że teraz mam wszystko pod kontrolą. Jestem bardzo podekscytowany i szczęśliwy z tego powodu. Na szczęście większość spraw rozgrywała się na miejscu, dlatego miałem czas dla rodziny, dla dzieci. Rozpoczynam sezon z nowymi ludźmi, od których mogę nauczyć się czegoś nowego. To powinno dodać świeżości i pewnie pojawią się nowe pomysły czy inne spojrzenie. Nie mogę się doczekać początku sezonu – stwierdził Duńczyk.

Nicolai Klindt będzie – podobnie jak w ubiegłym roku – startować w trzech ligach. Tylko w polskiej lidze nie zmienił klubu. – Po trzech latach spędzonych w Vojens wracam do Region Varde Elitesport, czyli … do  domu. Stąd pochodzę, tu zaczynałem swoją karierę w 1995 roku, kiedy byłem mały. Nie ścigałem się dla macierzystego zespołu od dziesięciu lat, dlatego fajnie jest po tylu latach wrócić na domowy tor.  To jest bardzo fajne. Cieszę się też z angażu w drużynie  Oxfordu, która nie startowała w lidze od 2007 roku. Stworzono nowy klub i dopiero w ubiegłym roku drużyna wystartowała w rozgrywkach. Teraz będziemy ścigać się w Premiership. Oxford Spires buduje bardzo silny zespół. To bardzo profesjonalny klub, jeden z najlepszych klubów, w których miałem okazję startować. Mogę to powiedzieć z pełnym przekonaniem choć jeszcze się dla nich nie ścigałem. Wszystko naprawdę wygląda bardzo obiecująco – ocenił kapitan gdańskiej drużyny.  

Przed laty to liga angielska była najlepszą na świecie. Spotkania odbywały się niemal codziennie, dlatego większość zawodników tam startujących decydowała się przeprowadzkę na Wyspy. Nikogo nie dziwiło, że zawodnicy zagraniczni mieszkali na Wyspach i na inne zawody ruszali z Anglii. Od kilku lat miano najsilniejszej ligi przypada Polsce i coraz częściej zawodnicy zagraniczni tutaj mają swoje bazy: Artiom Łaguta, Emil Sajfutdnow, Mikkel Michelsen. Leon Madsen i Tai Woffinden też jeszcze niedawno stacjonowali w Polsce. Klindt od wielu lat mieszka w Anglii.

Żużel. Nowy nabytek Wybrzeża Gdańsk zostanie ojcem! Pochwalił się kibicom na instagramie – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

– Sprawa jest prosta – tu mam rodzinę. Moja dziewczyna jest Brytyjką, moje dzieci tam się urodziły i tam mieszkają, chodzą do szkoły. Tam jest nasz dom. Dlatego mieszkam w Anglii. Mieszkałem tam też wtedy, gdy nie ścigałem się w lidze angielskiej. Sporo czasu spędzałem w Anglii. Był moment, że mieszkałem w hotelach lub jeździłem do Ostrowa, gdzie też mam mieszkanie. Na początku też nocowałem w ostrowskich hotelach, ale tam miałem swojego mechanika, warsztat, dlatego wybrałem Ostrów na swoją bazę. Zresztą mój nowy mechanik też pochodzi z Ostrowa. Mam tam bardzo dobre, ładne miejsce. To jest mój drugi dom. A poza tym zatrzymuję się w hotelach, więc – gdy jestem bardzo zajęty – może śpię we własnym łóżku 1-2 razy w tygodniu. W Anglii moja dziewczyna pracuje, dzieci chodzą do szkoły, nie było większego sensu, żebyśmy mieszkali gdzie indziej – odpowiedział Klindt. 

Oczywiście w rozmowach z Sarah poruszany był temat, gdzie zamieszkać. – Wiele lat temu rozmawialiśmy o tym. Sporo podróżuję, często nie ma mnie w domu, więc szukaliśmy miejsca, gdzie z jednej strony oboje będziemy czuli się dobrze, ale z drugiej Sarah nie będzie sama i będzie mogła liczyć na pomoc bliskich, choćby przy dzieciach. Moi dzieci też są tam szczęśliwe. Na miejscu jest babcia, dziadek. W Danii mieszka mój ojciec, siostra. Myślę, ze mieszkanie w Danii byłoby po prostu trudniejsze. Dlatego postawiliśmy na Anglię. To dobre miejsce do życia. Zresztą możesz zapytać Niels Kristiana Iversena, który też tu mieszka. Mieszkam od 2012 roku. Wcześniej były dwa sezony, gdy próbowałem różnych rozwiązań. Rok mieszkałem w Polsce, kolejny w Danii – powiedział kapitan gdańskiej drużyny.

Jeszcze niedawno Klindt startował w lidze szwedzkiej, ale zrezygnował z tego rozwiązania. – Gdybym do ligi polskiej, angielskiej i duńskiej dołożył jeszcze starty w lidze szwedzkiej zbyt wiele czasu poświęcałbym na podróże. Bazę sprzętową mam w Ostrowie. Do Szwecji musiałbym ruszać z Ostrowa w poniedziałek po południu, jechać się do Świnoujścia, płynąć promem do Szwecji i jeszcze kilka godzin podróżować na zawody po szwedzkich drogach. Po zawodach czekałaby długa podróż z powrotem. Finalnie miałbym mało snu i czasu na odpoczynek. Nie lubię spać w busie, źle odpoczywam. Wolę jechać do hotelu, zdrzemnąć się nawet na pięć czy sześć godzin, ale w normalnym łóżku. Daje mi to więcej energii niż osiem godzin spędzonych z tyłu busa, gdzie co chwilę się budzę. Obecne rozwiązanie daje mi odpowiedni balans między ilością startów a odpoczynkiem – powiedział. 

Duńczyk chwali sobie starty w lidze angielskiej i to nie tylko z powodu, że tam mieszka. – Sporo zmieniło się w Anglii. Imprez w tygodniu jest zdecydowanie mniej niż w latach poprzednich. Najczęściej mamy jedno spotkanie tygodniowo. Czasem mam nawet trzy dni wolnego i w efekcie więcej czasu na odpoczynek i regenerację. To sprawia, że w każdych zawodach jestem dać z siebie zawsze sto procent. Liga angielska zapewnia regularne starty, kontakt z innymi zawodnikami. Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy wygrasz z Sajfutdinowem czy Zmarzlikiem. Liczy się jazda w kontakcie, nie ma znaczenia rywal. Wygrane biegi dodają ci pewności siebie, poprawiają samopoczucie. W Anglii są bardziej techniczne tory i jeżdżąc trzeba dużo więcej myśleć na torze. Nie wystarczy odkręcić gaz i minąć wszystkich. Poza tym liga w Anglii staje się znacznie silniejsza, więc oczywiście będzie teraz trudniej. Jest Sajfutdinow, wracają Jason Doyle, Chris Holder, Maciej Janowski, Piotr Pawlicki. To o czymś świadczy – ocenił Klindt.

Dla Klindta ważne są starty w lidze narodowej i nie zamierza z niej rezygnować. – Wiadomo, że Polska jest najważniejsza, ale liga duńska w hierarchii jest dla mnie zaraz po… Mam tam większość moich sponsorów, którzy mnie wspierają. Gdybym nie startował w Danii, nie mógłbym liczyć na tak duże wsparcia, jakie otrzymuję w ojczyźnie. Poza tym jestem Duńczykiem i start w narodowej lidze jest dla mnie ważny, bo prócz sponsorów mam rodzinę, przyjaciół, wiernych kibiców. Nie wyobrażam sobie, bym mógł nie jeździć w Danii – zapewnił Duńczyk.

Żużel. W Lublinie czekają na pogodę. Tor nie nadaje się do jazdy – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Liga polska jest najmocniejsza i Klindt nie ukrywa, że traktuje ją priorytetowo. – W lidze polskiej najwięcej pieniędzy. Za zdobyte punkty otrzymuję środki, dzięki którym mogę odłożyć na motocykle i utrzymać mój zespół. Liga polska jest również ważna z innego względu. Chcąc się rozwijać – musisz tu startować. Jeśli ktoś pokaże się z dobrej strony w polskiej lidze, to może zostać dostrzeżony. Ma większą szansę na otrzymanie na przykład dzikiej karty w Grand Prix. Ktoś kto będzie tylko ścigał się w Niemczech czy Anglii, nawet mając świetny sezon pozostanie niezauważony – ocenił obcokrajowiec Energi Wybrzeża Gdańsk. 

Od kilku sezonów Duńczyk startuje na zapleczu PGE Ekstraligi, ale wciąż myśli o powrocie do jazdy z najlepszymi.  – Ten sezon jest dla mnie ważny pod tym względem. Chcę się poprawić, by otrzymać lepszy kontrakt i trafić w przyszłym roku do ekstraligi – zapewnił.

Liga angielska – z uwagi na krótki, techniczne tory – wymaga od zawodników innego sprzętu. Ale nie tylko to powoduje, że Klindt „trzyma” drugi komplet motocykli na Wyspach. – Tory rzeczywiście są inne, ale trzeba pamiętać również o aspekcie logistycznym. Nie byłbym w stanie tam szybko przemieszczać się z motocyklami z jednego miejsca w drugie. W Anglii mam jeden zestaw, drugi – wykorzystuję w Polsce, Danii i pozostałych imprezach w Europie. Wiadomo, czasem wymienia się sporo silników, ale współpracuję z jednym, sprawdzonym tunerem – stwierdził Duńczyk. 

W gronie faworytów Metalkas 2. Ekstraligi wymienia się cztery ekipy: Bydgoszcz, Rybnik, Ostrów i Krosno. Duńczykowi wcale to nie przeszkadza. Wierzy w swoją drużynę. – Myślę, że mamy bardzo dobry zespół. W drużynie są zawodnicy, którzy z powodzeniem startowali w ekstralidze oraz Grand Prix. Niels Kristian Iversen i Krzysztof Kasprzak zdobywali medale w indywidualnych mistrzostwach świata. To są bardzo silne ogniwa naszej ekipy. Do tego trzeba dodać dwóch młodych, perspektywicznych i utalentowanych zawodników: Toma Brennana i Mateusza Tondera. Oboje chcą być lepsi. No i nasi juniorzy. Też chcą walczyć. Myślę, że jeśli spojrzysz na zeszły rok, to mamy to, czego potrzebowaliśmy. Jesteśmy lepszym zespołem na papierze niż w zeszłym roku, W ubiegłym roku wynik ciągnęło dwóch – trzech zawodników, teraz siła rozkłada się na wszystkich. Nie potrzebujemy kogoś, kto zdobędzie piętnaście punktów, a reszta dołoży po dwa – cztery punkty. Mamy zawodników, którzy potrafią zdobyć minimum osiem punktów w każdym spotkaniu i to powinno wystarczyć, by osiągać dobre wyniki w każdym spotkaniu. Myślę, że wszystkim nam zależy na dobrym wyniku. Rachunek jest prosty. Jak awansujemy do play-off – będą dodatkowe spotkania i każdy z nas będzie mógł zarobić więcej. Mamy drużynę, która jest w stanie to osiągnąć – powiedział Klindt.

Siła Energi Wybrzeże nie jest oceniana przez kibiców zbyt wysoko, bo większość obawia się o formę „wiekowych” Nielsa Kristiana Iversena i Krzysztofa Kasprzaka, którzy przekroczyli już „czterdziestkę”.

 – Nie rozumiem w czym tkwi problem!? Wszyscy mówią, że najlepszym zawodnikiem naszej ligi będzie Nicki Pedersen, a on przecież ma 46 lat. Grzegorz Walasek jest o rok starszy. Oni są znacznie starsi niż wszyscy inni, więc tak naprawdę nie wiem, na czym polega problem. Niels kończy 42 lata, Krzysztof 40. Ja mam 35 lat i jestem jeszcze młody… Greg Hancock zdobywał mistrzostwo świata w wieku 46 lat. Wiek to tylko liczba. Jesteś albo dobry, albo zły. Wszystko zależy od motywacji. Tak długo, jak bierzesz udział w rywalizacji sportowej, jesteś profesjonalistą i pracowicie wykonujesz trening, jesteś silnym psychicznie, tak długo możesz z powodzeniem ścigać się. Nie ma znaczenia, czy masz 45 czy 25 lat. Myślę, że starszym zawodnikom jest nawet łatwiej. Jeśli masz silne ciało, dobrą kondycję i  jesteś trochę starszy, to dysponujesz większym doświadczeniem i znasz jakieś sztuczki, których młody zawodnik jeszcze nie posiada. Z uwagą oglądam motocross i jest tam facet, który nie jest bardzo stary, ale wszyscy nazywają go dziadkiem. I on mówi, że chcę pokazać wszystkim, że mimo że jest stary, wciąż może wygrywać. Patrząc na naszą drużynę nadszedł czas, aby pokazać wszystkim, że my wciąż mamy dużo wigoru i tak naprawdę czujemy się młodo – powiedział. 

TOMASZ ROSOCHACKI