fot: Jarek Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ten sezon z pewnością był przełomowy dla żużlowca ebut.pl Stali Gorzów. Martin Vaculik pierwszy raz w karierze zdobył medal indywidualnych mistrzostw świata. Krążka IMŚ brakowało w jego kolekcji, a ciśnienie na jego zdobycie było spore. Czy ten sukces spowoduje, że Słowak pójdzie z wynikami jeszcze bardziej do góry?

 

Słowacki żużlowiec od kilku dobrych lat jest czołowym żużlowcem w PGE Ekstralidze. W zawodach Grand Prix od czasu do czasu notował dobre rezultaty, w których stawał na podium czy zwyciężał. Brakowało jednak przede wszystkim regularności, przez co Słowak nie mógł znaleźć się w trójce najlepszych zawodników cyklu. Przed tym sezonem 33-latek stawał jedenaście razy na podium, z czego aż pięć to zwycięstwa.

Ostatni sezon to natomiast regularność oraz szczęście, które jest potrzebne. Vaculik jechał solidnie, a także wykorzystał pomoc od losu w postaci kontuzji Jacka Holdera, zwieńczając sezon brązowym medalem. Cztery podia, z czego dwa zwycięstwa oraz próba nerwów w Toruniu, którą zwyciężył w starciu przeciwko młodszemu z braci Holderów. Dzięki temu występowi na Motoarenie sam sobie wyrwał brąz z rąk Australijczyka, będąc o dwa punkty przed nim w klasyfikacji.

Czy ten sukces napędzi Martina Vaculika? Być może. Widać było, że presja na Słowaku ciążyła spora, bo chęć zdobycia tego upragnionego medalu była ogromna. Dzięki pierwszemu medalowi ciśnienie, które towarzyszyło żużlowcowi Stali może z niego zejść. To natomiast może spowodować całkowite odblokowanie. W takim przypadku rodzi się poważny konkurent dla Bartosza Zmarzlika, bo Vaculik żużlowcem jest przednim.