Tai Woffinden w rozmowie z magazynem „Speedway Star” opowiedział o ciągłej chęci stoczenia pojedynku bokserskiego z Leonem Madsenem. Brytyjczyk w ostrych słowach skomentował postawę Duńczyka i nie ukrywa, że obaj nie darzą siebie wzajemną sympatią.
W zeszłym roku usłyszeliśmy o planach Woffindena. Brytyjczyk chciał stoczyć pojedynek bokserski wraz z Leonem Madsenem. Zawodnik Betard Sparty od jakiegoś czasu coraz bardziej cieniuje na żużlu i wielu dostrzega w nim zmęczenie daną dyscypliną i poszukiwanie innych wrażeń w postaci kanału na youtube, skoków ze spadochronem czy uprawianiu sportów walki. – Ostatnimi czasy zajmowałem się trochę boksem. Planowałem walkę z kolesiem na 21 stycznia. To wszystko wzięło się z oglądania Jake’a Paula, czułem, że też mogę to robić. Znalazłem więc miejsce, prawa do pay-per-view, ochronę, w zasadzie wszystkie prace przygotowawcze, podpisałem umowy, wysłałem je do mojego oponenta, z którym ścigam się w mistrzostwach świata i powiedziałem, że zmierzmy się – mówi Tai Woffinden dla „Speedway Star”.
3-krotny mistrz świata w ostrych słowach nazywa Madsena i zdradza, że już kiedyś doszło między nimi do bójki podczas meczu ligowego w Częstochowie. Tai słynie z porywczego charakteru, ponieważ kiedyś już po zawodach Grand Prix zaatakował z zaskoczenia Fredrika Lindgrena, który w ostry sposób potraktował go w finale Grand Prix Czech.
– Leon Madsen jest fr***rem. Już kiedyś go rozwaliłem. Zamknął płot mojemu koledze z drużyny. Jesteśmy tego samego wzrostu i tej samej wagi. Mamy za sobą historię, bo raz już go pobiłem. Byliśmy na jego torze w Polsce, źle potraktował mojego kolegę z drużyny Janowskiego, a potem zamienili ze sobą słowo. Kiedy wjeżdżał do parku maszyn, ja wyciągnąłem mu wyłącznik, a on wcisnął sprzęgło. Zszedł z motocykla i zaczął do mnie podchodzić, a ja go po prostu walnąłem. Potem nie rozmawiałem z nim zbyt często i wspomniałem o walce, a on powiedział, że zawsze chciał uprawiać boks – zdradził.
Jak wiemy na przeszkodzie stanął częstochowski klub, który kategorycznie zabronił Madsenowi walczyć. Prezes Michał Świącik z pewnością dba o swój interes, ponieważ każdy pojedynek pięściarski może skończyć się poważną kontuzją, która może wpłynąć na dalsze losy ich żużlowych karier. – Niestety jego klub powiedział „nie”. Kiedy podpisujemy kontrakt w Polsce, to klub jest naszym właścicielem. Mają pełny dostęp do wszystkich naszych mediów społecznościowych. Na przykład jeśli mamy nowego sponsora, musimy to zgłosić do klubu. Zorganizowanie tego wszystkiego zajęło mi cztery i pół miesiąca. Bardzo się w to zaangażowałem trenując ten sport i ucząc się wszystkich podstaw. Ja bym go sponiewierał i dostał za to tonę pieniędzy. Chciałem dodać to do swojego życiorysu – tłumaczy.
CZYTAJ TAKŻE:
Żużel. Niebawem nadmorskie przygotowania zielonogórzan. Cały zespół uda się do Świnoujścia
POLECAMY:
Żużel. Byli zaskoczeni własnym torem. Teraz jadą wygrać do Rybnika
Żużel. Sparta jedzie zdobyć teren Lwów. Łaguta: Tai odpali w Częstochowie
Żużel. Młodzi Stalowcy rozpoczynają marsz po obronę tytułu! Przed nami druga kolejka Ekstraligi U24
Żużel. Miał odchodzić, będzie ze Stalą jeszcze dłużej! Gorzowianie z radosną wieścią!
Żużel. Kubera ocenia wejście do GP. „Trochę mnie sponiewierali. Tu nie ma miękkiej gry”
Żużel. Zengota z niedosytem po remisie. Docenił kibiców Unii i Falubazu