Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

We wtorek oficjalnie zakończyła się saga dotycząca przynależności klubowej Bartłomieja Kowalskiego. Zawodnik znalazł sobie miejsce, gdzie będzie podnosił swoje żużlowe umiejętności – związał się kontraktem z Betard Spartą Wrocław.

 

Jednocześnie można mieć nadzieję, że powoli zakończy się internetowa telenowela, czy ktoś się z kimś dogadał czy tylko luźno rozmawiał o życiu i o przyszłości. W niedzielę na portalu Interia.pl można było przeczytać wypowiedź ojca Bartłomieja Kowalskiego, który przekonywał między innymi, że bluzy zostały założone z grzeczności.

– Nie chcieliśmy panom robić przykrości. Nie wypadało odmówić, z grzeczności założyliśmy te bluzy. Bartek nie do końca był pewien, czy wypada, ale zrobił to za moją zachętą. Nie jest to jednak żaden dowód na podpisanie umowy. Po tej wizycie mieliśmy kilka telefonów, że już szyją dla Bartka garnitur i koszulę na prezentację, że trzeba to porozumienie wreszcie podpisać. Dziwiłem się, bo nikt nie zdejmował żadnej miary z syna, więc skąd ten garnitur – pyta Kowalski na łamach Interia.pl.

Można dyskutować z kwestią zakładania bluz i stosowności takiego działania, ale zostawmy to na boku. Ciekawsza jest bowiem kwestia garniturów. Dotarliśmy do korespondencji, z której wynika, że temat ściągania miary był aktualny jeszcze… w ostatnim tygodniu października. Co więcej, Kowalski junior sam przesłał swoje „wymiary” przedstawicielom Stali. „Szerokość w klacie – 90, obwód pasa – 78” – podawał żużlowiec.

No, chyba że żużlowiec zrobił to za plecami ojca i ten, faktycznie działając w dobrej wierze, nic o tym nie wiedział.