fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sezon żużlowy za nami, sezon żużlowy przed nami. W przerwie między sezonami najważniejszy jest  – to oczywiste – rynek transferowy. Tym żyją kibice. I słusznie. Mecz transferowy jest nieraz nie mniej ciekawy niż żużlowe mecze w realu. Tym bardziej że odbywa się on na paru poziomach. Po pierwsze: w ramach klubów Ekstraligi. Po drugie: między Ekstraligą a Pierwszą Ligą.

 

Po trzecie między Pierwszą Ligą a Drugą Ligą. A wreszcie po czwarte, od niedawna, między ligami zagranicznymi, ścigającymi się, która z nich wyrwie zawodników z polskiej Ekstraligi po tym, jak władze polskiego żula wprowadziły przepisy, że zawodnicy występujący u nas  w najwyższej klasie rozgrywkowej mogą jeździć tylko w jednej lidze zagranicznej. Oczywiście wszyscy chcą ścigać się w polskiej lidze, więc w praktyce muszą wybierać między ligą angielską a szwedzką. I wybierają, rzecz jasna, tę skandynawską, nawet jeśli są rodowitymi Anglikami. To jest casus mistrzów Polski z WTS-u, czyli Betard Sparty Wrocław – Woffindena i Bewleya. Znaczy to jedno – nasza Ekstraliga jest najmocniejsza na świecie, ale drugą ligą Starego Kontynentu i globu jest szwedzka. Nie w plebiscycie kibiców, bo wielu z nas ma sentyment do ligi angielskiej, bo przecież tam jeździli nasi jeźdźcy mniej więcej od połowy lat 70. Jednak zawodnicy decydują przez transfery, a nie kibice przez głosowanie w nieistniejącym plebiscycie.

Głośno było o sprawie Kowalskiego, który z drugiej ligi przeniósł się do Częstochowy, potem do Gorzowa, a na końcu okazało się, że jest we Wrocławiu. Ja się tym nie martwię jako wrocławianin, ale też kibic polskiej reprezentacji, bo nasz obiecujący junior – reprezentant kraju może dużo się nauczyć od Łaguty, Woffindena, Janowskiego, Czugunowa. Ci działacze z Gorzowa, którzy oburzyli się na Wrocław i w necie jakimś cudem pokazało się zdjęcie Kowalskiego w dresie klubu z lubuskiego, idą po cienkiej linie zwanej hipokryzją. Kłania się Henryk Sienkiewicz i jego bohater z  „W pustyni i w puszczy” – Murzynek Kali, który, jak kradł krowy, to było dobrze, ale jak jemu ukradziono, to było źle…

RYSZARD CZARNECKI