Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kai Huckenbeck trzykrotnie miał okazję startować w zeszłorocznym cyklu Grand Prix. Pozostawił po sobie na tyle dobre wrażenie, że władze postanowiły przyznać mu stałą dziką kartę na kolejny sezon. Huckenbeck będzie po Martinie Smolinskim pierwszym od 10 lat stałym uczestnikiem zmagań o mistrzostwo świata reprezentującym Niemcy.

 

30-latek w ubiegłorocznym cyklu trzykrotnie pojawiał się na turniejach. W Teterow dostał od organizatorów dziką kartę, a w Vojens oraz Toruniu wystartował w miejsce kontuzjowanego Macieja Janowskiego. Co ciekawe, Niemiec najgorszej zaprezentował się w swoim kraju. Na torze w Teterow zdobył zaledwie trzy „oczka” i zajął ostatnią pozycję. W Vojens oraz Toruniu było już trochę lepiej – w obu turniejach uplasował się na 12. pozycji.

– W Teterow nigdy nie radziłem sobie wybitnie dobrze, to nie jest tor dla mnie – zdradził Huckenbeck na łamach Speedweeka. – Do tego doszło zdenerwowanie, bo w tym wszystkim gra rolę wiele czynników. Tak samo było w Vojens. W Toruniu zauważyłem, że już na treningu czułem się dobrze na torze. Byłem swobodny i całkowicie zrelaksowany, bo w końcu zaczynasz zdawać sobie sprawę, że to tylko zwykły turniej, choć oczywiście są tam zupełnie inni rywale. Ale nie nakładasz już na siebie tak dużo presji i po prostu jedziesz – przyznał Niemiec.

Stała dzika karta dla Huckenbecka wywołała niemałe poruszenie. Argumentem dla władz cyklu była większa różnorodność jeżeli chodzi o kraje, a co za tym idzie, spopularyzowanie żużla w różnych zakątkach Europy. Między innymi dlatego również zdecydowano się dać szansę Andrzejowi Lebiediewowi. Niemiec nie krył zdziwienia, gdy zadzwonił telefon od Phila Morrisa.

– Nie spodziewałem się tego – przyznał Huckenbeck. – Spodziewałem się bardziej, że będę zawodnikiem oczekującym. O 12:00 zadzwonił do mnie Phil Morris i przekazał mi tę wiadomość. Początkowo byłem w szoku, ale bardzo się ucieszyłem. Nie do końca jednak zdawałem sobie sprawę co się tak naprawdę stało. To od zawsze było moim marzeniem – powiedział Huckenbeck.

23 lutego Kai Huckenbeck skończy 31 lat. Niemiec z roku na rok notuje widoczny progres i być może będzie to dla niego przełomowy moment, by wejść o jeszcze jeden szczebel wyżej – do światowej czołówki. – To dobry czas na Grand Prix – powiedział. – W ostatnich latach zawsze szedłem w górę i zdołałem ustabilizować poziom. Oczywiście nie wszystkie wyścigi poszły po mojej myśli, ale bardzo się rozwinąłem, dużo nauczyłem i mam już pewne doświadczenie. Wierzę, że to wszystko może się odpowiednio „spiąć” – podsumował.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Co z terminarzem Krajowej Ligi Żużlowej? Jest deklaracja