Niemiec Martin Smolinski w miniony weekend po raz ósmy został indywidualnym mistrzem Niemiec. W sobotę ma szansę wywalczyć awans do cyklu Grand Prix 2022, a jeszcze rok temu kontynuowanie jego kariery po groźnej kontuzji stało pod znakiem zapytania.
– Wbrew pozorom, to wszystko na pewno nie jest dla mnie łatwe i proste. Wciąż pracuję nad tym, aby jak najbardziej wrócić do sprawności sprzed kontuzji i mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda. Pracuję z lekarzami i wszystko idzie w dobrym kierunku. Co kuriozalne, nie mogę jeszcze biegać, ale na motocyklu mogę siedzieć i w nie najgorszym stylu rywalizować – mówi zawodnik Trans MF Landshut Devils.
W sobotę Niemiec stanie przed szansą wywalczenia po raz kolejny w swojej karierze awansu do Grand Prix na torze w słowackiej Żarnowicy.
– Z tego co pamiętam, to na tamtym torze startowałem chyba jakieś dwadzieścia lat temu. Na pewno będzie to dla mnie coś nowego. Tym, którzy mówią, że nie jestem faworytem do awansu a raczej będę outsiderem, powiem tyle, że oczywiście wszystko jest możliwe, ale ja jestem niezwykle silny mentalnie i to uważam za swój atut. Niemcy mają wciąż potencjał, aby rozwijać się w żużlu. jednak potrzebujemy zawodnika w cyklu Grand Prix. Być może uda mi się to zadanie wykonać. Jadę na Słowację tak, jak do Terenzano. Walczyć o jak najlepszy wynik. Dam z siebie wszystko co możliwe, a jaki będzie efekt końcowy? Zobaczymy. Sprzęt spisuje się dobrze, a ja widzę siebie w stawce najlepszych zawodników świata – podsumowuje Martin Smolinski, który w 2013 już raz sprawił niespodziankę, podczas Grand Prix Challenge w Poole, gdzie zajął czwarte miejsce.
Żużel. Nowa ciekawa książka dla sympatyków żużla już dostępna! W niej historia pojedynków leszczyńsko-wrocławskich
Żużel. Odrodzenie Walaska w Łodzi. „Teraz wiek nie odgrywa już takiej roli”
Żużel. Lider Wybrzeża po porażce: Ten mecz nie powinien się w ogóle rozpocząć
Żużel. Wraca czołowa liga świata! Multum Polaków pojedzie w Szwecji
Żużel. Stal wbija szpilkę Falubazowi! Policzyli im dni bez wygranej w derbach!
Żużel. Czekali na niego ponad 3500 dni. Wielki powrót Bombera!