Waldemar Górski. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kibice ostrzyli sobie zęby na to spotkanie, a zamiast hitu, wyszedł kit. Ani trochę nie przypominało to dobrego widowiska – gołym okiem widać było, że żużlowcy mają poważne problemy z płynną jazdą i zamiast walczyć o punkty, walczą o utrzymanie się na motocyklu. Powiedział o tym nawet Tobiasz Musielak, który na co dzień ściga się na Wyspach Brytyjskich, gdzie wymagające tory są na porządku dziennym. Pretensje do jury oraz sędziego zawodów po meczu miał także Waldemar Górski, prezes Arged Malesy Ostrów Wielkopolski.

 

Przypomnijmy, że mecz przerwano po ośmiu gonitwach. Powodem miały być… złe warunki torowe. Czyli to, o czym mówiono już przed rozpoczęciem spotkania. Za odwołaniem meczu optowali m.in. Marek Cieślak czy Mariusz Staszewski. Nie chcieli jechać również Tobiasz Musielak, Jakub Krawczyk czy Niels Kristian Iversen. Lista tych nazwisk jest oczywiście dłuższa, a Oliver Berntzon mówił nawet o tym, że oficjeli nie za bardzo obchodzą zawodnicy oraz ich rodziny.

– Byłem rozgoryczony, że zawody dzisiaj się w ogóle się odbywają. Myślę, że tor po szóstym, siódmym i ósmym biegu nie za bardzo się zmieniał. Nie mówmy, że mecz został przerwany ze względu na opady deszczu, bo największy spadł przy zdejmowaniu plandeki, a nie teraz – mówił tuż po zakończeniu spotkania prezes ostrowian, Waldemar Górski, w rozmowie z Julią Pożarlik na antenie Canal+ Sport5.

– Prognozy pogody były takie, że będzie padać cały dzień. Plandeka nam się sprawdza, jeżeli przestaje padać dwie godziny przed meczem. Wówczas możemy coś z torem porobić, ale opady były praktycznie cały czas od rana. Lepiej było dla wszystkich, żeby ten mecz się nie odbył, a jak już się odbył, to do końca – dodał.

Ostatecznie mecz zakończył się wygraną łódzkiego Orła 26:21.