Tobiasz Musielak. fot. Taylor Lanning
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Warunki na ostrowskim torze po opadach deszczu są bardzo wymagające. Zawodnicy wraz z sztabem szkoleniowym obu drużyn są zgodni – na takim torze nie da się jechać. Jury oraz sędzia zawodów uznali jednak, że mecz nie zostanie odwołany, więc mimo protestów żużlowcy muszą kontynuować jazdę.

 

Krytycznie na temat warunków wypowiedział się Tobiasz Musielak w rozmowie z Julią Pożarlik na antenie Canal+ Sport5.

– Mam ochotę powiedzieć dużo rzeczy, ale nie mogę tego zrobić. Mam wrażenie, że jest za dużo osób, które mogą decydować o tym, co tu dzisiaj wyprawiamy. Plandeka była, owszem, ale ona nie pomogła i dzisiaj mamy profanację żużla. Zgadza się, deszcz spadł na plandekę, a nie na tor, ale po odkryciu mamy to co mamy. Dla mnie to nie jest okej. Tor jest coraz gorszy, cisną mi się słowa na usta, ale przemilczę to. Modlimy się, aby każdy z nas dojechał do mety. Po pierwszym łuku to już walka z motocyklem. W swoim wyścigu leżałem na kierownicy, bo motocykl mi się wyrywał na każdej dziurze, a jest ich sporo – mówi „Tofik”.

– Jury i sędzia powiedzieli, że tor jest w porządku. My obawiamy się o swoje kości. Zawodnicy mają podobne zdanie. No ale cóż, jedziemy, my nie mamy nic do powiedzenia, mamy tylko jeździć i dawać show. Przykro nam – dodaje.

O tym, że warunki na ostrowskim torze są bardzo złe, przekonał się Jakub Poczta, który zakończył swój udział w zawodach z urazem kolana. Mimo to, mecz nadal jest kontynuowany.