Robert Sawina
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Od środowego przedpołudnia znane jest już oficjalnie nazwisko nowego menadżera Apatora Toruń. Drużynę toruńskich Aniołów w meczach ligowych prowadził będzie Robert Sawina. Przemysław Termiński, właściciel klubu z Grodu Kopernika, przyznaje, że nowy opiekun zespołu był pierwszym rozpatrywanym kandydatem.

 

– O decyzji zdecydowały umiejętności, doświadczenie i wiedza. Ważne jest też to, że jest on z Torunia. Robert Sawina dobrze wpisał się w koncepcję sztabu szkoleniowego. Jest on w stanie współpracować z Krzysztofem Gałańdziukiem i resztą sztabu. Po prostu przekonał nas do siebie – mówi nam Przemysław Termiński.

Przez długi czas nowy menedżer zapewniał, że nie czuje się na siłach, aby poprowadzić drużynę do walki w PGE Ekstralidze. Jak się okazuje, było to spowodowane doświadczeniami z przeszłości. W Toruniu 51-latek ma mieć wsparcie wielu innych osób odpowiedzialnych chociażby za przygotowanie mentalne czy fizyczne zawodników.

– Rozmawiałem z Robertem i on miał złe doświadczenia z pracy w innych klubach. On był tam de facto zostawiony sam ze wszystkimi problemami. Były takie przypadki, że Robert musiał dbać o to, aby zawodnicy dostawali pieniądze na czas. Takie kwestie są u nas kompletnie poza sztabem. Przychodząc do naszego klubu będzie miał wsparcie wielu osób i ta praca będzie rozdzielona. U nas będzie prowadził drużynę podczas meczu, a także obserwował zawodników U-24 i delegował ich do pierwszego zespołu. Kluczem jest więc to, że nie będzie on sam na tym polu walki – wyjaśnia właściciel czterokrotnych mistrzów Polski.

W ostatnich tygodniach mówiło się o wielu innych kandydaturach na stanowisko, które ostatecznie zajął Sawina. Dyskutowano chociażby o Jacku Gajewskim. Torunianie przeprowadzili kilka rozmów z innymi szkoleniowcami, ale to właśnie świeżo ogłoszony menedżer był od początku faworytem władz klubu.

– Robert Sawina był kandydatem pierwszego wyboru. Oczywiście rozważaliśmy inne kandydatury na wypadek gdyby Robert nie podjął się zadania. Były dwie czy trzy inne rozmowy, ale o nazwiskach nie będę mówił – podsumowuje Przemysław Termiński.