Żużel. Rosyjski zawodnik o żużlu w swoim kraju i sytuacji na świecie. Chciałby powrotu do normalności (WYWIAD)

Fot. Instagram Ivana Belyaeva
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ivan Belyaev to zawodnik rosyjskiej Mega Łady Togliatti. W poniższym wywiadzie 20-latek pierwszy raz otworzył się na tak obszerny wywiad, w którym poruszyliśmy tematy początków jego kariery, obecnej sytuacji na świecie, opinię na temat decyzji FIM, a także zapytaliśmy się o sportowego idola, którego stara się naśladować.

 

 

Zacznijmy na spokojnie. Nie jesteś jeszcze popularnym zawodnikiem w Polsce, może opowiesz coś o sobie naszym czytelnikom?

Nazywam się Ivan Belyaev, na co dzień staram się być wesołym facetem (śmiech dop.red.). Mam 20 lat, jestem trzykrotnym drużynowym mistrzem Rosji, a także brązowym medalistą w indywidualnych mistrzostwach młodzieżowych z 2022 roku. Bronię barw Mega Łady Togliatti od 2021. Kocham żużel i marzę o zostaniu w przyszłości Indywidualnym Mistrzem Świata.

Fot. Instagram Ivana Belyaeva

Opowiedz nam, jak wygląda żużel w Rosji. Czy jest tak samo popularny jak w Polsce? Ile drużyn bierze udział w rozgrywkach ligowych? No i jak długo trwa sezon?

Cóż, żużel w moim kraju jest trochę zapomniany. W lidze biorą udział tylko cztery drużyny. Są to Mega Łada, Turbina Bałakowo, Baszkiria Oktiabrskij i Wostok Władywostok. Sezon trwa od początku maja do początku października. Niestety, nasz ukochany sport nie jest w Rosji zbyt popularny, ale nie mogę powiedzieć, że technicznie Rosja jest gorsza. Jest wielu utalentowanych zawodników, którzy marzą o wygrywaniu wyścigów.

Skoro sezon zaczyna się w maju, a kończy w październiku, to jest dość długa przerwa między sezonami. Co robisz w tym czasie poza normalnym przygotowaniem się do następnego sezonu?

Myślę, że nie zaskoczę odpowiedzią. Relaksuję się z przyjaciółmi, spędzam czas z rodziną. Mam dużą rodzinę, bo pięcioro rodzeństwa. Często wspólnie spotykamy się u rodziców i jemy obiady. Jeżdżę z braćmi na motocyklach, ale przeważnie cały okres pozasezonowy spędzam w warsztacie lub na siłowni. Staram się także nawiązywać kontakty z nowymi sponsorami, bo w naszym sporcie nie ma miejsca na jazdę bez wsparcia z zewnątrz.

Fot. Instagram Ivana Belyaeva (Od lewej Denis Belyaev, Ivan Belyaev)

Rosja to bardzo duży kraj. Ile kilometrów musisz przejechać lub dolecieć na turnieje w ciągu jednego sezonu w rozgrywkach ligowych?

Mamy dwa loty do Władywostoku, to jest około 36 tysięcy kilometrów, wycieczki do Bałakowa 4-5 razy to około 3200 kilometrów, a także 4-5 razy do Oktiabrskiego, gdzie też jest 3200 kilometrów. Z grubsza rzecz biorąc, można przejechać 40-45 tysięcy kilometrów w sezonie. Podczas lotu lub dojazdu na zawody bardzo lubię patrzeć na przyrodę, szczególnie we Władywostoku, jest tam bardzo fajnie.

To strasznie dużo kilometrów, zwłaszcza do Władywostoku. Wtedy klub pomaga finansowo w dotarciu na zawody, czy trzeba o wszystko zadbać samemu?

To jest akurat ciekawe, ponieważ to klub opłaca nam każdy wyjazd do dowolnego miasta, w którym odbywają się zawody, czyli w tym przypadku samolotem do Władywostoku oraz samochodem do Bałakowa i Oktiabrskiego.

Zdarza ci się oglądać zawody żużlowe poza ligą rosyjską? Chociażby ligę polską, angielską, szwedzką lub zawody międzynarodowe?

Oczywiście, że tak. Lubię oglądać PGE Ekstraligę, widziałem też kilka wyścigów z lig brytyjskich z tego sezonu. Oglądam też każdą pojedynczą rundę Grand Prix. Staram się śledzić również wszelkie zawody międzynarodowe, jeśli czas na to pozwoli.

Przed znaną nam dobrze kryzysową sytuacją na świecie, otrzymałeś jakieś oferty z lig zagranicznych?

Niestety nie, profesjonalnym żużlowcem zostałem stosunkowo niedawno. Uwagę fanów na siebie mogłem zwrócić dopiero w 2021 roku, kiedy podpisałem swój pierwszy kontrakt w karierze w Mega Ładzie Togliatti, a wtedy granice były już niestety zamknięte.

Gdyby granice jeszcze kiedykolwiek zostały ponownie otwarte, to byłbyś skłonny pojeździć w Polsce lub gdziekolwiek indziej?

Oczywiście, że tak. Od ilości wyścigów zależny jest rozwój każdego zawodnika. Wydaje mi się, że każdy żużlowiec w Rosji marzy o rywalizacji w Polsce w najlepszej żużlowej lidze świata, gdybym miał taką możliwość, to bardzo chciałbym wystartować w jakimkolwiek zespole z Polski i postarałbym się pokazać cały swój potencjał. Chociaż nigdy w Toruniu nie byłem, to wiem, jaki przepiękny stadion się tam znajduje, zakochałem się w nim. A sam zespół toruński bardzo lubię i szczerze kibicuję.

Na początku wywiadu wspomniałeś, że masz 20 lat, zaś teraz dowiadujemy się, że zawodowo zacząłeś się ścigać dopiero w 2021 roku. Dlaczego tak późno? Opowiedz nam o swoich początkach w czarnym sporcie.

Fakt, dość późno wszedłem na poważnie do tego sportu, lecz miałem z żużlem styczność już wcześniej. W wieku 9 lat mój tata zabrał mnie na mecz, wtedy rywalizowały Mega Łada Togliatti i Turbina Bałakowo, wówczas jeździli tam Artiom Łaguta czy Roman Povazhny i to jest miłość od pierwszego wejrzenia. Rok później trafiłem już do akademii żużlowej w Togliatti. W wieku 13 lat zacząłem jeździć na małym motorze żużlowym o pojemności 80cc, natomiast w wieku 15 lat zdobyłem swój pierwszy osobisty medal w tej klasie rozgrywkowej. Rok po tym sukcesie „posadzili” mnie na 500cc, lecz kontuzje mnie nie oszczędzały. Podczas swojego pierwszego wyścigu w dorosłym żużlu złamałem rękę, a potem czułem dyskomfort jazdy przez bardzo długi czas. Musiałem swoje udowadniać i znaleźć w sobie talent do tego sportu. Dzięki mojemu bratu Denisowi, który pomógł mi znaleźć odpowiednią ścieżkę, a także Siergiejowi Darkinowi, który dostarczył mi najlepszych silników w kraju, mogłem wrócić na poważnie do uprawiania speedway’a.

 

 

 

 

Jakiś czas temu popularne w polskim środowisku żużlowym stało się nagranie przedstawiające twojego kolegę z drużyny, Arsenija Zubkowa w koszmarnym wypadku. Jak to się wszystko skończyło, widziałeś wypadek z bliska i czy karambole tego typu są u was częstym zjawiskiem?

 

 

Pamiętam ten mecz, to był dopiero mój drugi wyścig dla Mega Łady Togliatti. Podczas tej pechowej gonitwy byłem zamknięty w sobie w parku maszyn i przygotowywałem się do swojego biegu, kiedy to wszystko się wydarzyło, wszyscy wpadliśmy w panikę, bo nikt nie rozumiał, co się właściwie stało, trener i mój brat mnie uspokajali, ponieważ też nie rozumieli, co się stało i dlaczego. Arsenij przeszedł kilka operacji, rekonwalescencja trwała prawie rok, teraz jest pod okiem u jednego z najlepszych lekarzy w naszym kraju. Bardzo się cieszę, że wszystko poszło dobrze, a jeśli chodzi o częstotliwość takich wypadków, to dzięki Bogu nie ma takich kolizji często. Śmiało mogę powiedzieć, że to jeden z najgorszych wypadków w historii.

Kiedy ten film dotarł do Polski, większość komentarzy, które się pojawiły, były wsparciem i trzymaniem kciuków za zdrowie twojego kolegi. To też pokazuje, czym jest więź miłości do żużla, prawda?

Zgadzam się. Gdy ktoś doznaje kontuzji, zawsze jest to smutne i zawsze mamy nadzieję, że żużlowcowi nic się nie stanie. To zwykły, normalny odruch każdego człowieka.

Artiom Łaguta, Wadim Tarasienko i Emil Sajfutdinow startują w Polsce, jako Polacy. Jak do tego podchodzisz ty oraz inni zawodnicy z Rosji? Czujesz jakiś uraz, dlatego że zmienili kraj, aby móc rywalizować?

Nic z tych rzeczy, chłopaki chcą dalej jeździć w najlepszej żużlowej lidze świata i robić to, co kochają i potrafią najlepiej. Wiem, że mieszkają w Polsce już ponad 10 lat, więc ci, którzy znają całą sytuację, nie mają z tego powodu żadnej agresji, wręcz przeciwnie, nadal ich kochają i uważają za żużlowych wzorów do naśladowania.

Jakiś czas temu pojawiła się informacja, że FIM przedłużyło zakaz startów rosyjskich zawodników w swoich turniejach. Myślę, że też otrzymałeś taką informację. Jak na to zareagowałeś?

Nie przyjąłem tego oczywiście z uśmiechem na twarzy. To smutne. Szkoda, że w młodości nie mogłem spróbować swoich sił w Europie, ale poczekamy i wierzymy, że wkrótce ten zakaz zostanie zniesiony, a jeśli sytuacja się unormuje, Rosja wróci w pole widzenia świata.

Mimo tego, że otwarcie mówicie o sytuacji jaka panuje na świecie, to ciągle słyszy się o was (Rosjanach – dop.red.) negatywne opinie. Co chciałbyś powiedzieć Polakom, ale także całemu światu, aby zobaczyli, że nie warto „wrzucać wszystkich do jednego worka”?

W dawnym ZSRR była taka kreskówka o nazwie „Kot Leopold”, który miał swoją sentencję „Żyjmy razem w zgodzie”. Zacytuję też Maxa Korzha (białoruski piosenkarz, raper i tekściarz) „Chłopaki, wszyscy jesteśmy ludźmi, ktoś może być złym w internecie, ale w prawdziwym życiu wszyscy jesteśmy tacy sami i równi, lepiej zostańmy przyjaciółmi aniżeli marnować czas na nerwy i agresję”.

Na koniec chciałbym się ciebie zapytać o twojego żużlowego idola. Kto nim jest i dlaczego?

Myślę, że to Greg Hancock. To jest ikona żużla, a także gentleman na torze, wspaniały człowiek, któremu uśmiech nie schodzi z twarzy.

Bardzo ci dziękuję za rozmowę, życzę ci samych żużlowych sukcesów!

Dziękuję za wywiad. Korzystając z okazji chcę pozdrowić moich wszystkich fanów, a także kibiców Mega Łady Togliatti (są naprawdę najlepsi). Dziękuję także rodzinie za wsparcie i klubowi za zaufanie.

Rozmawiał KACPER PISKORSKI