Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jedną z nowych osób w gorzowskiej Stali jest członek Rady Nadzorczej, Remigiusz Turek. O celach zespołu w sezonie 2022 i nie tylko w poniższej rozmowie.

Proszę powiedzieć, jak żużel pojawił się w Pana życiu?

Po raz pierwszy na zawodach żużlowych byłem w wieku siedmiu lat. Nie pamiętam jaki to był mecz, ale pamiętam, że po mnie i po tatę przyjechał wtedy sam Edward Jancarz. Tego pierwszego razu nigdy się nie zapomina. W Gorzowie żużel praktycznie od zawsze był świętością. Kiedyś zawodnicy i mechanicy jeździli na przyczepie i było wiadomo kto jest kto, bo byli od nas. Teraz niekiedy trzeba nowym sympatykom dyscypliny podpowiadać, który jest nasz. Na pewno przez dekady zmieniła się otoczka wokół żużla w Gorzowie, ale nie zmienił się fakt, że nadal jest on bardzo popularny.

Od niedawna działa Pan w nowych strukturach organizacyjnych Stali Gorzów. Jak do tego doszło?

Spotkałem się z prezesem Markiem Grzybiem.  Rozmawialiśmy na temat współpracy. Została mi złożona propozycja działania na rzecz gorzowskiego żużla i postanowiłem ją przyjąć.

Wasze hasło przewodnie to „Stalowa Rodzina”. Od dwóch sezonów projekt wydaje się słuszny. Słychać wiele głosów chwalących Was za „wewnętrzną” atmosferę.

Na jednym ze spotkań wspólnie ustaliliśmy, że atmosfera to w klubie rzecz nadrzędna i staramy się po prostu tego trzymać. Chcemy, aby zawodnicy, czy osoby pracujące w klubie dobrze się czuły i w pełni się z nim identyfikowały.

W innych klubach prezesi rządzą twardą ręką. Tajemnicą poliszynela jest to, iż zarząd gorzowskiej Stali składa się z osób nie tylko pracujących ze sobą w żużlu, współpracujących gospodarczo, ale też dobrych znajomych także na niwie prywatnej. To jest ta recepta na atmosferę?

Na pewno jest tak, że dużo wspólnie ze sobą rozmawiamy. Prezes klubu często „rzuca” problem, bo dobre rozwiązywanie takowego to też składowa pracy w klubie. Wspólnie dyskutujemy nad tym, jak jemu zaradzić. Chyba właśnie te rozmowy są receptą na to, że atmosfera jest taka, a nie inna.

Co w momencie, kiedy różnica zdań jest zbyt duża między działaczami?

Głos ostatni ma Marek Grzyb, bo to on jest prezesem ,ale po prostu w takich wypadkach zawsze dochodzimy do kompromisu. To jest najważniejsze.

Jaki cel sportowy macie jako zespół w sezonie 2022?

Na pewno pojedziemy o jak najlepszy wynik. Ostatnie „wiatry” nam sprzyjają i wierzę, że medal DMP 2022 zawiśnie na szyjach zawodników. Będziemy robili wszystko, aby tak się stało.

autor wywiadu z Remigiuszem Turkiem

Sprzyjające „wiatry” dla Gorzowa to rozumiem restrykcje wobec zawodników z Rosji, które osłabiły konkurencję.

Na pewno jest to jeden z powiewów tego wiatru. Jednak sport to sport. W lidze startuje osiem zespołów i każdy tak naprawdę może wygrać.

Macie w składzie Bartosza Zmarzlika, chyba najdroższego zawodnika świata. Jak to się dzieje, że finansowo od dwóch sezonów jesteście w stanie sprostać jego oczekiwaniom?

Tu chyba nie ma wielkiej tajemnicy. Myślę, że mamy dobry wizerunek. Kibice oraz firmy lokalne i nie tylko to dostrzegają i dzięki licznym sponsorom jesteśmy w stanie pewnym rzeczom finansowo podołać. Stać nas na to, aby zespół taki, a nie inny był opłacony.

Nie obawiacie się, że jeżeli medalu nie będzie, to kibice czy sponsorzy mogą lekko zacząć odwracać się od żużla? Przeważnie bywa tak, że fani i partnerzy dają rok, dwa a później, w wypadku braku oczekiwanego sukcesu notuje się lekki „odpływ” tych jakże ważnych „elementów” w działalności klubu.

Sport to sport. To forma rozrywki. W zeszłym sezonie wyhamowały nas kontuzje. W tym, jeśli wydarzy się coś nieprzewidzianego co ponownie „zahamuje” nasze amibcje, to nic nie zrobimy. Poza oczywiście tym, że dalej będziemy dążyli do tego, aby budować stabilność klubu w kolejnych latach. To jest najważniejsze. Wyniku sportowego nigdy nie da się przewidzieć.

Którzy zawodnicy byli w planach do zakontraktowania poza Bartłomiejem Kowalskim na sezon 2022, a nie udało ich się pozyskać?

Na to pytanie niestety nie udzielę odpowiedzi. Z prostej przyczyny. Jeśli czegoś się nie udało dokonać teraz, może uda się później.

Jest Pan chyba jedynym działaczem, który dla swojego klubu wykonywał odwodnienie. Skąd ten pomysł?

Byłem na zarządzie klubu. Przeglądaliśmy oferty firm zewnętrznych. Jak zobaczyłem kwoty, to po prostu przeliczyłem po swojemu kosztorys prac i przedstawiłem swój pomysł kolegom w klubie. Przyznam, że nieco się zdziwili, ale ja zapewniłem, że prace wykonam. Oni mi zaufali, za co im dziękuje. Pomimo faktu, że pogoda nie sprzyjała na początku prac – zostały one wykonane terminowo. Myślę, że klub zaoszczędził około 40 procent w porównaniu do innych ofert. Mam osobistą satysfakcję, ponieważ pochwalił mnie sam Leszek Demski.

Czyli rozumiem, że po pracach w Gorzowie być może przed kolejnym sezonem weźmie Pan w „opiekę” inne odwodnienia stadionowe na polskich torach?

Nie wiem. Na pewno gumowce jeszcze zostały (śmiech -dop.red.).

Na koniec wątek rozrywkowy. Postura daleka od żużlowej, wiek juniora za sobą, a próbuje Pan swoich sił na motocyklu żużlowym…

Miałem takie marzenie od dziecka. Ponad trzydzieści lat temu zrobiłem chyba dwa kółka na motocyklu. Martin Vaculik sprezentował mi kevlar, motocykl jest klubowy i kiedy tylko czas pozwala próbuję kręcić „kółka” na Jancarzu.

Czyli w wypadku wywalczenia  złotego medalu przez Stal będą pełne cztery okrążenia na torze gorzowskiej Stali?

Obietnic nie składam jakichkolwiek, ale kto wie co nam życie przyniesie.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA