Adam Skórnicki fot: Wolverhampton Wolves
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Wolverhampton Wolves po 95 latach działalności na Monmore Green znika, póki co, z żużlowej mapy. Klub na pewno nie wystartuje w przyszłorocznych rozgrywkach, a jeżeli będzie chciał wrócić do ligi, będzie musiał znaleźć sobie nowy „dom”. Od 1986 roku promotorem Wilków był Chris Van Straaten, który przez 37 lat miał okazję do współpracy z wieloma wybitnymi zawodnikami. Brytyjczyk wybrał siedmioro z nich, których wspomina najlepiej.

 

W jego zespole rzecz jasna nie mogło zabraknąć popularnego „Skóry”. Polak był ulubieńcem publiczności na Monmore Green, a kibice zawsze ciepło go wspominają. Pojawili się także m.in. mistrz świata Sam Ermolenko czy Peter Karlsson. O każdym z żużlowców z sentymentem wypowiedział się Van Straaten na łamach magazynu Speedway Star.

1. Adam Skórnicki (2000-2005, 2009-2010, 2013, 2017)

W czasach, gdy internet nie był zbyt popularny, miałem okazję być w Polsce może trzy-cztery razy w ciągu roku, by poobserwować zawodników. Pewnego razu byłem w Lesznie i wydaje mi się, że wówczas ścigał się tam Adam. Był to „showman”, który wyróżniał się frędzlami na kombinezonie, co mnie bardzo ujęło

Był to prawdopodobnie sierpień. Zadzwonił do mnie Andy Smith i powiedział, że jest z nim młody Polak. Zapytał, czy jest szansa na pokręcenie kilku kółek na Monmore Green. Powiedziałem, że dopilnuję, aby mógł sobie pojeździć. Przyjechał do nas na koniec sezonu i prezentował się na torze wyśmienicie – ani razu nie wyjechał poza białą linię. Następnie odbyłem z Adamem krótką rozmowę i załatwiłem mu kontrakt w naszym klubie na kolejny sezon. Stał się bardzo, bardzo popularny, a na naszym pożegnalnych zawodach wygłosił emocjonalną mowę. Przyznał, że zmieniliśmy jego życie.

2. Ronnie Correy (1987-1993, 1996-1997, 2000, 2005-2006)

To był mój pierwszy transfer w moim pierwszym pełnym sezonie spędzonym na Monmore Green, w 1987 roku. Zarekomendował go Sam Ermolenko i żaden inny klub się nim nie interesował. Sam był jednak przekonany, że Ronnie poradzi sobie w Anglii. Publika od razu go pokochała, miał swój „charakterek”, a że był to mój pierwszy transfer, ma specjalne miejsce w moim sercu.

3. Jan Staechmann (1985-1990)

Jan był jedynym naszym zawodnikiem, gdy przejmowaliśmy klub w 1986 roku. To była wtedy tak naprawdę jedyna zaleta Wolverhampton Wolves. Każdy inny zawodnik był u nas na wypożyczeniu. Dlatego też Duńczyk jest zawodnikiem, który odegrał znaczącą rolę w przeciągu całego mojego pobytu w tym klubie.

4. Sam Ermolenko (1986-1995, 1998, 2000-2001, 2003-2004)

Nie powiem o nim nic ponad to, co powtarzałem przez wiele lat. Zawsze byłem nim zachwycony. Zawsze był i zawsze będzie showmanem kompletnym, nieważne co by robił. Bardzo ceniłem w nim to, że nawet gdy zakończył karierę, często zaglądał na nasz stadion. Kibice wciąż pytają go o autograf. Był idolem dla wszystkich sympatyków klubu – starszych i młodszych.

5. John Eskildsen (1985-1987)

Był w klubie, ale nie był wtedy naszym zawodnikiem, tylko wypożyczonym, choć miałem okazję współpracować z nim parę sezonów. Nauczył mnie, że fani Wolverhampton Wolves doceniają walczaków. Nigdy nie był wielkim mistrzem, ale dobry Boże, jak on potrafił walczyć o punkty! Nawet, gdy stawką było tylko jedno „oczko”. Publika zawsze za nim szalała i był takim „moim” człowiekiem. Walczył na każdym łuku, każdego okrążenia, każdego biegu.

6. Peter Karlsson (1990, 1992-1997, 1999, 2002-2003, 2006-2007, 2009, 2011, 2014-2016)

Był zawodnikiem, o którego nikt nie zabiegał, jednak poleciła mi go jedna osoba ze Szwecji. Gdy go pierwszy raz spotkałem, byłem pewien, że handluje ubezpieczeniami. Nigdy wcześniej go nie widziałem. Zorganizowałem mu lot i pewnego poniedziałkowego poranka czekałem w swoim biurze na jego przybycie. Wówczas Peter zapukał do drzwi. Pomyślałem, że to ktoś z Combined Insurance of America (globalny dostawca ubezpieczeń dodatkowych – dop. red.). Ci ludzie potrafili nas prześladować, by tylko wcisnąć ubezpieczenie dla zawodników. Gdy otworzyły się drzwi i zobaczyłem kto stoi w drzwiach, zapytałem: „Proszę?”. On wówczas odparł: „Nazywam się Peter Karlsson!”. Nigdy bym nie pomyślał, że to żużlowiec. Był „mądrze” ubrany, w ręku trzymał walizkę, a także nosił okulary.

7. Jacob Thorssell (2012-2019)

Wydaje mi się, że polecał go Fredrik Lindgren. To fajne uczucie „odkrywać” takich zawodników, o których nikt nie zabiega i nie trzeba uczestniczyć w aukcjach. Wielu żużlowców dawało swoje rekomendacje i super jest, gdy dajesz takim osobom szansę, a oni ją wykorzystują. Startował u nas od 2012 roku aż do 2019 i nigdy wcześniej ani później nie związał się z inną drużyną brytyjską.