Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Od sezonu 2025 czekają nas duże zmiany w systemie rozgrywkowym zarówno na pierwszym, jak i drugim szczeblu ligowym. Po rundzie zasadniczej cztery pierwsze zespoły w zależności od ligi zawalczą o medale Drużynowych Mistrzostw Polski bądź awans, natomiast reszta drużyn będzie musiała drżeć o utrzymanie. Wrócą również długo wyczekiwane przez kibiców baraże. Te zmiany pozytywnie ocenia sternik Abramczyk Polonii Bydgoszcz, Jerzy Kanclerz.

 

Przypomnijmy, że w obecnym systemie rozgrywkowym sześć pierwszych drużyn awansuje do ćwierćfinałów, z których trzy zwycięskie kluby przechodzą dalej. Czwartym zespołem zostaje ten, który w ćwierćfinale miał najkorzystniejszy bilans punktowy. Od 2025 „lucky loser” zniknie z rozgrywek, a play-offy zaczną się już od półfinałów.

– Te zmiany uważam za trafione w „punkt”. Ja od początku byłem zwolennikiem tego, by coś zmienić w systemie rozgrywek. Ten, który mamy teraz, według mnie po prostu nie zdaje egzaminu. Nie trafia do mnie przede wszystkim to, że po ćwierćfinałach jedna drużyna awansuje do półfinału jako „lucky loser”. Według mnie powinien być to zespół sklasyfikowany wyżej po rundzie zasadniczej – mówi nam Jerzy Kanclerz.

Bardzo istotną zmianą będzie również powrót baraży. Ostatni raz rozgrywane były one w sezonie 2019. Wówczas zmierzyły się ze sobą drużyny z Gorzowa i Ostrowa Wielkopolskiego. Zespół z Lubuskiego nie miał wówczas najmniejszych problemów z obroną Ekstraligi i zdemolował wręcz w obu spotkaniach ostrowian. Prezes Polonii wierzy, że kolejne pojedynki nie będą już tak jednostronne.

– Powrót baraży również oceniam na plus. Optowałem już za tym rok temu, wysyłałem w tym celu nawet pismo, by te mecze barażowe „wskrzesić”. Na pewno ta druga drużyna z niższej ligi nie będzie na straconej pozycji tak jak kiedyś. W przeszłości w większości przypadków była jednak przepaść między zespołami z poszczególnych lig i te mecze zazwyczaj toczyły się do jednej bramki. Z biegiem czasu ta różnica się zaciera i nie ma już tak wielkiej dysproporcji – tłumaczy.

Te ruchy z pewnością wniosą sporo świeżości do polskiej ligi. Sternik Gryfów ocenia je na plus, choć przyznaje, że gdyby to od niego zależało, wprowadziłby jeszcze jedną zmianę.

– System rozgrywkowy powoli wraca na właściwe tory. Uważam, że wykonano właściwe posunięcia. Na pewno wiele rzeczy chciałbym jeszcze usprawnić (śmiech). Nie patrzę tu oczywiście tylko przez pryzmat swojej drużyny, bo chciałbym po prostu, żeby te rozgrywki były ciekawe. Według mnie podział na dwie grupy po rundzie zasadniczej jest dobry. Moim zdaniem jednak ta Ekstraliga powinna być powiększona do dziesięciu drużyn. Przy moich wyliczeniach, w tym systemie tych spotkań każda z drużyn miałaby zaledwie 2 więcej, a jeśli chodzi o kwestie finansowe, to wielkich różnic by nie było. Według mnie to jeszcze bardziej uatrakcyjniło by rozgrywki, choć wiadomo, że od 2025 to na pewno nie nastąpi – podsumowuje Kanclerz.